Dziś ulicami Warszawy, podobnie jak wielu innych polskich miast, przeszedł XIV Marsz dla Życia i Rodziny. Według organizatorów, w stołecznym marszu wzięło udział blisko 10 000 osób. Swoje szacunki przedstawił także warszawski ratusz. Według wyliczeń opublikowanych na Twitterze przez rzecznika, Kamila Dąbrowę, w pochodzie ulicami Warszawy miało wziąć udział... tysiąc osób.
Pod hasłem "Nie pozwól na demoralizującą seksedukację w warszawskich szkołach" przeszedł dzisiaj ulicami stolicy XIV Marsz dla Życia i Rodziny.
Marsz poprzedziła msza św. odprawiona w warszawskiej bazylice Świętego Krzyża, której przewodniczył ks. Piotr Rutkowski. W wygłoszonej homilii przypomniał on słowa św. Jana Pawła II, który podczas czwartej pielgrzymki do Polski powiedział: "Naród, który zabija swoje dzieci jest narodem bez przyszłości (...) Dlatego tak ważne jest budowanie kultury życia".
#MarszDlaZyciaiRodziny w Warszawie. pic.twitter.com/dgt6LAjpNQ
— EpiskopatNews (@EpiskopatNews) 9 czerwca 2019
Przed wyruszeniem Marszu, wiceprezes Centrum Życia i Rodziny Kazimierz Przeszowski poinformował, że tego rodzaju Marsze odbywają się w 130 miastach Polski, a uczestniczy w nich 200 tys. osób. Dodał, że poświęcone są problemowi edukacji seksualnej, zagrażającej prawidłowemu rozwojowi dzieci i młodzieży oraz podważającej pierwszeństwo wychowawcze rodziców.
- Te nieobliczalne w skutkach działania już od nowego roku szkolnego 2019/2020 dotkną ponad 200 tys. dzieci w warszawskich szkołach, ale w dalszej perspektywie zagrażają ponad 4,5 milionom najmłodszych w całej Polsce. W poczuciu odpowiedzialności za przyszłość naszej ojczyzny, wychodzimy na ulice naszych miast, aby chronić młode pokolenie Polaków przed demoralizacją i bronić autonomii wychowawczej polskich rodzin
– wyjaśnił wiceprezes Centrum Życia i Rodziny.
Uczestnicy Marszu nieśli ze sobą transparenty z m.in. z takimi napisami jak: "Stop demoralizacji seksualnej", "Ratujmy nasze dzieci". "Mąż i żona to rodzina zjednoczona". Podczas całego Marszu były skandowane takie hasła jak: "Nie ma wolności bez moralności", "Niepodległość bez aborcji", "Tylko rodzina naród utrzyma", "Nikt nie ma prawa rządzić w moim domu", "Mniejsze podatki dla ojca i matki", "Ks. Jerzy z nieba twej pomocy potrzeba".
W przemówieniu na zakończenie Marszu przed Ratuszem m.st. Warszawy wystąpiła prof. Judith A. Reisman (amerykańska badaczka w dziedzinie edukacji seksualnej i mediów) powiedziała, że "ten kraj należy do ludzi i tak jak wtedy, 40 lat temu wygraliście z komunizmem, tak teraz musicie wygrać z zamachem na rodzinę", dodając, że "komunizm i gender, to ta sama ideologia".
- Dzieci należą do rodziców, a nie do ludzi z tego budynku
- podkreśliła prof. Reisman nagrodzona gromkimi oklaskami.
Według wyliczeń zamieszczonych na stronie organizatorów warszawskiego marszu, Centrum Życia i Rodziny, w pochodzie ulicami stolicy wzięło udział ok. 10 000 osób.
Tymczasem Kamil Dąbrowa, rzecznik warszawskiego ratusza zamieścił na Twitterze informację, że w warszawskim marszu wzięło udział ok. tysiąca osób. Jakby na to nie patrzeć, rozbieżność spora.
Informuję, że w Marszu dla Życia i Rodziny w @warszawa wzięło udział około tysiąca osób.
— Kamil Dąbrowa (@dabrowa_k) 9 czerwca 2019