- Mam już status podejrzanego - na wezwaniu napisane jest, że nie jestem wezwany jako "świadek", ale jako "podejrzany" - mówi w rozmowie z Niezalezna.pl dziennikarz Radia Gdańsk Maciej Naskręt, który ma problemy, bo... opublikował na Twitterze film na którym widać, jak Aleksandra Dulkiewicz w towarzystwie ochroniarzy kupuje w sklepie alkohol. Warto podkreślić, że dziennikarz usunął film z Twittera i przeprosił prezydent Gdańska.
"Odebrałem wezwanie na policję. Grożą mi nawet 2 lata więzienia (art. 107.1 uodo) za umieszczenie w interesie publicznym filmu na TT z prezydent Gdańska" - poinformował dziennikarz Radia Gdańsk, Maciej Naskręt.
Chodzi o głośny filmik, na którym widać, jak Aleksandra Dulkiewicz w towarzystwie ochroniarzy kupuje w sklepie alkohol.
Odebrałem wezwanie na policję. Grożą mi nawet 2 lata więzienia (art. 107.1 uodo) za umieszczenie w interesie publicznym filmu na TT z prezydent Gdańska. Liczę na paczki pod wiadomy adres #MałaSycylia @Jaroslaw_Popek @artur_akks @jacekleski @kasia_moritz @klebba_jakub @fideista
— Maciej Naskręt (@MaciejNaskret) November 6, 2019
W rozmowie z Lidią Lemaniak dziennikarz Radia Gdańsk wyjaśnił, że "wezwanie odebrał z komisariatu w Gdańsku przy ul. Kartuskiej".
Dotyczy ono naruszenia przepisu 107 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych. Policja lub ktoś inny dopatrzył się, że naruszyłem ten przepis. Na tym etapie nie jestem w stanie powiedzieć, czy jest to postępowanie czy też dochodzenie prowadzone z urzędu, czy też po doniesieniu na mnie. Przesłuchanie mam w przyszłym tygodniu, w środę, o godz. 9:00
- dodał.
Maciej Naskręt podkreślił, że "robił to jak najbardziej w interesie publicznym".
Mam już status podejrzanego - na wezwaniu napisane jest, że nie jestem wezwany jako "świadek", ale jako "podejrzany"
- wyjaśnił.
Jestem dziennikarzem dość niepokornym w Trójmieście. Staram się pytać o sprawy, o które inni dziennikarze nie pytają. Miasto ma w kieszeni potężne portale, ja staram się być odważny, ale i merytoryczny. Do tej pory za pisane artykuły nigdy nie miałem procesu w mojej 10-letniej pracy.
Ten film udostępniłem z pytaniem o wydatki na ochroniarzy. Kilka dni wcześniej w "Dzienniku Bałtyckim" pojawił się artykuł, który odbieram nieco jak rozbrojenie bomby, który dotyczył zapytania o ochronę. Miasto ucięło to odpowiedzią, że ze względu na bezpieczeństwo nie mogą nic powiedzieć. Pytania się mnożyły, otrzymałem taki film, upubliczniłem go i zapytałem - z jakich pieniędzy idą pieniądze na ochronę. Wtedy też wylał się na mnie hejt. Film usunąłem i przeprosiłem panią prezydent Dulkiewicz
- dodał.