Donald Tusk ogłosił wczoraj, że nie będzie kandydował w zbliżających się wyborach prezydenckich. Tomasz Lis najpierw pocieszał, że "PO ma dość czasu na zorganizowanie prawyborów”, potem stwierdził, że "niezależnie od ocen kontekstu, motywów i skutków - szkoda", teraz zaś znalazł nową nadzieję. "Skoro nie będziemy mieli prezydenta Tuska, to będziemy mieli Tuska - prawdziwego ambasadora demokratycznej Polski w Europie" - grzmi.
Donald Tusk ogłosił wczoraj, że nie będzie kandydował w zbliżających się wyborach prezydenckich.
- Do tego potrzebna jest kandydatura, która nie jest obciążona bagażem trudnych, niepopularnych decyzji, a ja takim bagażem jestem obciążony od czasów, kiedy byłem premierem
- powiedział Tusk w oświadczeniu dla Polsat News i TVN24. Dodał też, że w wyborach prezydenckich będzie wspierał kandydata opozycji.
Tomasz i Hanna Lisowie (choć jeszcze w ub.r. ogłosili informację o swoim rozstaniu) niemal jednocześnie zareagowali na tę zapowiedź Donalda Tuska.
„Kilka lat temu wybrał apanaże. Teraz stchórzył”
– napisała Hanna Lis na Twitterze.
„PO ma dość czasu na zorganizowanie prawyborów”
– kreślił z kolei plany dla opozycji Tomasz Lis, który przy okazji zapomniał chyba, że jest listopad:
"Powinny się odbyć najpóźniej na przełomie listopada i października”.
Z marazmu pozwala Lisowi wyrwać się również nowa nadzieja:
"Skoro nie będziemy mieli prezydenta Tuska, to będziemy mieli Tuska - prawdziwego ambasadora demokratycznej Polski w Europie"
Nic nie będziecie mieli.
— Tȟašúŋke Witkó (@Tash_Witk) November 6, 2019
Podpisano: Kononowicz. pic.twitter.com/MkTJt810XE
Choć nie da się ukryć - pewien żal pozostał: