Postać śp. Jana Olszewskiego była wspominana przez uczestników debaty politycznej w programie Katarzyny Gójskiej "7x24" na antenie Polskiego Radia 24 i TV Republika. Niemal wszyscy ciepło wyrażali się o byłym premierze. Wyłamała się przedstawicielka partii Wiosna, która stwierdziła, że podziwia Olszewskiego, ale... tylko za działalność do 1989 roku.
W dzisiejszym programie "7x24" nie dało się nie wspomnieć śp. Jana Olszewskiego - byłego premiera, który odszedł z tego świata zaledwie kilka dni temu.
"Jak się patrzy na jego życiorys, na to co robił, to w wielu przedsięwzięciach wolnościowych, demokratycznych uczestniczył. Był obrońcą więźniów politycznych, był odważnym i wielkim obrońcą. Piękna postać. Jeżeli chodzi o 4 czerwca 1989 roku, to był to przełom na miarę historyczną. Pierwszy raz dobrowolnie komuniści rozmawiają z opozycją, kraj staje się wolny, demokratyczny, zrzuca z siebie komunizm"
- mówił Marcin Święcicki z Platformy Obywatelskiej, wieloletni członek Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Pytany o konkretne decyzje z tamtego czasu, Święcicki... bronił ustaleń Okrągłego Stołu, a nawet samego generała Wojciecha Jaruzelskiego
"Każdy krok był rewolucją. Sejm kontraktowy sam się rozwiązał, generał Jaruzelski sam zrezygnował"
- mówił.
"Cieszył się pan, że wygrała Solidarność, a tkwił pan w szeregach PZPR"
- wypomniał mu Jarosław Porwich z Wolnych i Solidarnych.
Wracamy jednak do śp. Jana Olszewskiego. Agnieszka Ścigaj z ruchu Kukiz'15 podkreślała odwagę byłego premiera, której nie brakowało mu przez całe życie.
"Dla mnie jest to przykład polityka, który jest jednym z ważnych autorytetów i wzorów. Był obserwatorem Okrągłego Stołu i on wiedział, że to co zostało ustalone, to nie do końca zostało utrzymane. Wiedząc o tym, jaki układ został zawarty, nie chciał być utożsamiany z nim. Był człowiekiem bardzo, bardzo odważnym. Stracił swoją pozycję polityczną dlatego, że był zwolennikiem dekomunizacji"
- podkreśliła.
Gabriela Morawska-Stanecka z partii Wiosna przyznała, że Olszewski jest dla niej autorytetem, ale... tylko do 1989 roku. Dlaczego?
"Jestem adwokatem, więc są dwa etapy jego życia: do 1989 roku była to postać wybitna, dla każdego adwokata to był mistrz. Kunszt jego wypowiedzi, obrony... To były czasy, kiedy za obronę opozycjonistów również można było znaleźć się w więzieniu. On tą odwagą się wykazał. Był wybitnym autorytetem dla adwokatów. Jednak po 1989 to co robił pan premier Olszewski, jest na zupełnie innym biegunie. Nie będę tego oceniała"
- powiedziała przedstawicielka partii Roberta Biedronia.
Kolejny raz głos zabrał Jarosław Porwich. Tym razem wspominał śp. Jana Olszewskiego.
"Był to człowiek wielkiej klasy, wielkiej odwagi i wielkiej kultury osobistej. Z pełną odpowiedzialnością pozwalam sobie to powiedzieć. W drugiej połowie lat 90. organizowałem taką konferencję o praworządności, zaprosiłem pana premiera, przyjechał do Gorzowa. Rozwalał mnie tym stoickim spokojem, tą kulturą osobistą i tym nazywaniem rzeczy po imieniu. Podczas tej rozmowy mówił o okresie komuny, Solidarności i mówił jak powinna wyglądać ta praworządność i czemu jej nie ma. Mówił wtedy, że nie będziemy mieli wolnej, sprawiedliwej Polski, jeżeli nie odsuniemy komunistów, pracowników SB i agentów. On to mówił otwartym tekstem i życie pokazało, że tak się stało. Elementem hamulcowym było to, że nie przeprowadziliśmy lustracji i dekomunizacji. Pan mecenas Jan Olszewski miał rację"
- przyznał.
Warto podkreślić, że dla wielu prawników śp. Jan Olszewski jest prawdziwym autorytetem. Mówił o tym też Andrzej Szejna z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
"Oddaję hołd premierowi Olszewskiemu, przede wszystkim jako prawnikowi, który potrafił zaryzykować swoją karierę i rzeczywiście bronić kogoś, kto był oskarżony o przestępstwa polityczne. Taki życiorys robi wrażenie i jest wzorcem dla wielu prawników"
- zaznaczył.
Krótkie, ale niezwykle celne podsumowanie działalności śp. Jana Olszewskiego, padło z ust przedstawiciela partii obecnie rządzącej.
"Jan Olszewski to symbol naszej wolności. Całym życiem pokazywał etos służby Ojczyźnie i obywatelom"
- powiedział Daniel Milewski, poseł Prawa i Sprawiedliwości.