Rafał Trzaskowski zdecydowanie lubi jak jest kolorowo, różnorodnie i fajnie. Dlatego specjalnie nie dziwi jego deklaracja odnośnie koszmarnej tęczy, która być może powróci na plac Zbawiciela.
Słynący z wyjątkowo oryginalnej kampanii, utkanej z szeregu wpadek, kandydat PO i .N swój entuzjazm w temacie tęczy wyraził już wcześniej. W listopadzie 2017 roku na łamach "Rzeczpospolitej" wykładał, że "była fajnym, pozytywnym symbolem i urozmaicała stolicę".
Chciałbym, żeby ona tam wróciła
- mówił.
Zresztą wyraził wówczas też ciekawy pogląd na temat Pałacu Kultury i Nauki:
Gdyby pozbyć się socrealistycznych ozdobników, Pałac Kultury i Nauki wyglądałby jak Empire State Building
- wyjaśnił, opowiadając się za pozostawieniem stalinowskiej budowli. Wcześniej - przypomnijmy - kandydat PO chwalił się tym, że "palił trawkę".
Dziś zdania w temacie tęczy nie zmienił. Podczas briefingu w Sejmie stwierdził: "tęcza była pozytywnym symbolem różnorodności i nie miałbym nic przeciwko temu, żeby tęcza wróciła na plac Zbawiciela".
Ale, że obecnie Trzaskowski prowadzi kampanię wręcz, a nie podjazdową, dodał:
Rozumiem, że te środowiska, które paliły tęczę, którzy nawoływali do nienawiści, w tym mój szanowny konkurent, który odnosił się w sposób niesłychanie agresywny do tego typu przedsięwzięć, chcą z tego zrobić główny temat kampanii. Warszawiacy naprawdę mają w tej chwili dużo więcej ważniejszych problemów na głowie, natomiast sama tęcza jest pozytywnym symbolem różnorodności.