- Gdyby udział rosyjskich służb w tragedii smoleńskiej został wykazany, to zapewne Kreml zachowałby się tak jak w przypadku wszystkich innych udowodnionych Rosji zbrodni – „szedłby w zaparte”. Rosja jest łapana za rękę, kompromituje się w oczach całego świata, a i tak wypiera się wszystkiego. To jej sposób działania - mówi w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" Jarosław Kaczyński, prezes PiS.
Czy upamiętnienie wszystkich ofiar tragedii smoleńskiej – oraz śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego – monumentami w Warszawie oznacza realizację zadania, o które zabiegali uczestnicy Marszów Pamięci? Możemy powiedzieć: „Udało się”?
Modliliśmy się o pamięć i o prawdę. Tego też się domagaliśmy, o to walczyliśmy. Rzeczywiście mogę dziś powiedzieć, że ta pierwsza część naszej misji została uwieńczona sukcesem. Udało się. W centrum Warszawy, w miejscu godnym i odpowiednim, zostanie lada chwila odsłonięty pomnik wszystkich tych, którzy zginęli na służbie Polsce. Nikt nie został na tym monumencie specjalnie wyróżniony. Cała delegacja poleciała do Smoleńska, kierowana pragnieniem oddania hołdu na mogiłach katyńskich. Nazwiska zostały wymienione w kolejności alfabetycznej, nie ma grup ważniejszych i mniej ważnych. Pomnik śp. Prezydenta będzie gotowy na 10 listopada. Pozostaje jeszcze prawda. Wiemy, że końcowego raportu nie będzie na ósmą rocznicę tragedii. Będzie za to raport częściowy, który – tak mniemam – szczegółowo pokaże, co bezsprzecznie zostało już ustalone, i wskaże pytania, na które podkomisja Antoniego Macierewicza będzie szukać odpowiedzi. Tu niezwykle ważne, a może nawet przełomowe, mogą okazać się wyniki prac amerykańskich ekspertów, którzy kilka tygodni temu pracowali w Mińsku Mazowieckim na bliźniaczym Tu-154. Jednak na nie jeszcze musimy poczekać. To niezwykle precyzyjne, zaawansowane technicznie analizy wymagające czasu. Wedle zapowiedzi, te badania zajmą około roku, może nawet nieco więcej. Uzupełnieniem tej pracy będą działania zespołu ekspertów powołanych przez prokuraturę.
W składzie tego gremium znalazły się dwie osoby w mniejszym bądź większym stopniu kojarzone ze współpracą z instytucjami propagandy Kremla.
Słyszałem o tych zastrzeżeniach.
Jeden z ekspertów prokuratury to komentator Russia Today i agencji Sputnik.
Wiem, iż ta sprawa jest sprawdzana. Także przez służby specjalne. Zastrzeżenia nie wyglądają na bezpodstawne, dlatego są analizowane. Z tego co wiem, prokuratura nie zawarła jeszcze ostatecznych umów.
Panie Prezesie, czy Polska może się obawiać rosyjskich działań, gdyby udział służb tego państwa w tragedii smoleńskiej został udowodniony lub mocno uprawdopodobniony?
W mojej ocenie nie. Gdyby taki udział został wykazany, to zapewne Kreml zachowałby się tak jak w przypadku wszystkich innych udowodnionych Rosji zbrodni – „szedłby w zaparte”. Rosja jest łapana za rękę, kompromituje się w oczach całego świata, a i tak wypiera się wszystkiego. To jej sposób działania.
Czy teraz, po ataku na Siergieja Skripala i po wskazaniu przez niemal cały cywilizowany świat Rosji jako winnej tej zbrodni, nie ma okazji do umiędzynarodowienia sprawy Smoleńska?
Moje stanowisko w sprawie pomocy zagranicznej dotyczącej wyjaśnienia tragedii z 10 kwietnia 2010 roku jest niezmienne – naiwnością jest sądzić, iż ktokolwiek za nas dojdzie do prawdy o przyczynach śmierci delegacji z moim śp. Bratem na czele. Musimy być realistami – jeśli sami nie uporamy się z tym, to nikt nam nie pomoże, nikt nie będzie dla nas narażał swoich relacji międzynarodowych. Tu obowiązuje taka oto zasada: będziemy wiedzieć tyle, ile sami ustalimy. Taka jest prawda, nie ma co się oszukiwać, mamić, czy obrażać na innych. Po prostu każdy kraj ma swoje interesy i je realizuje. Przypominam amerykańską komisję, która badała sprawę Katynia. Był szczyt zimnej wojny. Przewaga Zachodu nad Sowietami była miażdżąca, obowiązywała tzw. doktryna odepchnięcia, przewidująca możliwość ataku na Związek Sowiecki. I w tak zdawałoby się oczywistej sprawie, w tak sprzyjających warunkach, śledztwo zostało sparaliżowane. Wiem, iż u nas bardzo powszechnie występuje zjawisko takiej irracjonalnej wiary w Zachód. Całą swoją polityczną drogę poświęciłem i nadal poświęcam na to, by Polska była jak najsilniej umocowana w Zachodzie, by była jego integralną częścią, ale cudów się nie spodziewam. Przede wszystkim w sprawie takiej jak wyjaśnienie Smoleńska. To nasz obowiązek i musimy go wypełnić.
Panie Prezesie, czy mimo tego co Pan przed chwilą powiedział, nie jest tak, że sytuacja międzynarodowa – napiętnowanie Rosji – nam sprzyja?
Owszem, tak właśnie jest. Pojawia się jednak pytanie o trwałość tych bez wątpienia korzystnych okoliczności. I tu już jestem mniejszym optymistą, zakładam bowiem, iż to nie będzie stan bardzo długi. Zobaczymy.
Po posiedzeniu Rady Europy okazało się, że bardzo wiele państw przyłączyło się do demonstracji przeciwko Moskwie, nawet te, które do tej pory trzymały się z dala od takich akcji. Jaki był udział Polski w tym procesie?
Proszę wybaczyć, ale nie mogę rozmawiać o szczegółach. Choć żałuję – byłoby o czym mówić. Mogę powiedzieć tylko, iż pan premier Mateusz Morawiecki jest niezwykle skutecznym politykiem, potrafi przekonująco prowadzić rozmowy na najwyższym szczeblu. Należą mu się szczere gratulacje.
Chętnie byśmy je złożyli. Czego powinniśmy gratulować?
Sukcesu. I tu stawiam kropkę.
Czy nie odnosi Pan wrażenia, że jedynym celem totalnej opozycji jest przestraszenie Polaków PiS-em? Nie ma alternatyw programowych, jest nieustanna presja na opinię publiczną, której celem jest wywołanie strachu, z jednej strony – związanego z jakimiś karami ze strony Unii, a z drugiej – ze sprawą zaostrzenia regulacji dotyczących przerywania ciąży.
Siły polityczne o rodowodzie postkomunistycznym czy takie, które dokooptowały sobie postkomunistów – a przecież tak właśnie wygląda tzw. totalna opozycja – od początku III RP posługują się strachem. To nie jest żadna nowość. Można powiedzieć, iż czerpią profity z tego, że przez ponad pół wieku w naszym kraju panowało zniewolenie, terror i ludzie są podatni na tego typu bodźce.
Coraz mniej podatni.
Zgoda, ale mimo wszystko ten rodzaj presji może być ciągle skuteczny. Nasi polityczni przeciwnicy nie mają nic do zaproponowania, nie mają programu, nawet ostatnio sami i zupełnie wprost mówią o tym, że żadnego programu realizować nie będą, że chodzi im tylko o przejęcie władzy i obsadzenie stanowisk. Starają się przestraszyć opinię publiczną a to działaniami Unii Europejskiej, a to jakimiś kompletnie absurdalnymi teoriami jakiegoś Polexitu albo tym, że będziemy ingerować w sprawy prywatne obywateli – to przy okazji sprawy aborcji. Bzdury, bzdury i jeszcze raz bzdury. Ale powtarzają je jak nakręceni w nadziei na nabranie kogoś.
Do tego używana jest również sprawa nowelizacji ustawy o IPN.
W pewnym stopniu na pewno tak, choć w tym przypadku sprawa nie jest już taka prosta. W tle jest także kwestia roszczeń, bo chociaż może nie ma bezpośredniego związku między tymi sprawami – chcę wierzyć, że go nie ma – to jednak zbieżność czasowa jest oczywista. Chodzi o mienie obywateli RP narodowości żydowskiej, którzy zginęli z rąk Niemców w czasie wojny i nie pozostawili spadkobierców. Co do samej nowelizacji to mogę powiedzieć tyle, że jest ona obowiązującym w Polsce prawem. Nie wiem, jaką decyzję podejmie Trybunał Konstytucyjny, zobaczymy. Na pewno intencją ustawodawcy nie było karanie kogokolwiek za wspomnienia, nawet te najbardziej surowe wobec pojedynczych Polaków czy też grup, społeczności. I na pewno na mocy tego prawa nikt za wspomnienia, relacje, badanie historii, opisywanie niegodziwości czy wręcz zbrodni, jakich dopuszczali się obywatele Polski, nie będzie miał najmniejszych problemów. Cel zmian w prawie był i jest zupełnie jasny – powstrzymanie pomawiania Polski, przypisywanie nam państwowego, ogólnonarodowego zaangażowania w zbrodnie Niemców. Jako państwo, jako naród, nie mieliśmy z tym nic wspólnego, przeciwnie – Polskie Państwo Podziemne, podobnie jak rząd na emigracji, mimo bardzo ograniczonych możliwości, robiło, co mogło, by chronić obywateli narodowości żydowskiej. Tysiące Polaków podjęło ogromne ryzyko – bo zagrożenie śmiercią dotyczyło także ich rodzin – pomocy żydowskim współobywatelom. O tym mówią i piszą sami Żydzi, którzy przetrwali piekło zgotowane przez Niemców, a także ci, których ono pochłonęło, choćby Emanuel Ringelblum. Gdy dziś słyszę apele, byśmy, jak Austriacy, czuli się i napastnikami, i ofiarami jednocześnie, to przyznam szczerze – wpadam w wielki gniew. Hitler w Austrii witany był entuzjastycznie przez ogromną część obywateli. Austriacy stanowili niemałą część obsługi fabryk śmierci zbudowanych przez Niemców. Zresztą sam Hitler był Austriakiem. Takie porównanie przeczy podstawowym i łatwo weryfikowalnym faktom historycznym. Naprawdę musimy bronić się przed kłamstwem, bo wprowadzanie go w życie przekroczyło już dawno granice bezczelności i absurdu.
Co ze sprawą roszczeń za mienie obywateli narodowości żydowskiej w kontekście nowelizacji ustawy o IPN? Platforma mówi tak: gdyby nie było nowelizacji, nie byłoby tak silnego parcia na sprawę roszczeń.
To nieprawda. Są wypowiedzi ważnych przedstawicieli środowisk żydowskich sprzed 20 lat, w których mowa jest wprost o tym, że Polska będzie ścigana i gnębiona, jeżeli nie uwzględni roszczeń. Także w ostatnim roku rozmowy, które podejmowała ambasador Izraela, dotyczyły właśnie tej sprawy. I nie miało to nic wspólnego z ustawą o IPN. To jest po prostu kolejny propagandowy wymysł opozycji. Zatem to są sprawy zupełnie ze sobą niezwiązane, które tylko do celów propagandowych zostały połączone i tak są przedstawiane opinii publicznej.
Pojawiają się również takie głosy, że być może w sprawie roszczeń Polska powinna porozumieć się ze środowiskami żydowskimi w taki sposób, by one poparły nasze starania o odszkodowanie za zniszczenia dokonane przez Niemcy w czasie II wojny światowej, a my w tej kwocie uwzględnilibyśmy kwestię mienia obywateli narodowości żydowskiej.
Nie wiem, czy taki scenariusz jest możliwy, jesteśmy dopiero na etapie parlamentu, jeśli chodzi o badanie sprawy odszkodowań. Natomiast chcę zwrócić uwagę na absolutnie kluczową sprawę – Polska nie otrzymała odszkodowań za zniszczenia wojenne. W żadnym wypadku nie możemy zaakceptować sytuacji, w której nie otrzymaliśmy rekompensaty nie tylko za niemieckie zbrodnie, lecz także za skutki działań ZSRS wobec Polski, na które Zachód się zgadzał. I mamy także za nie płacić. Wreszcie jest oczywiste, że Polskie prawo nie może ustanawiać przywilejów dla jakiejś grupy ze względów etnicznych. Prawo musi działać ergo omnes, wobec wszystkich. To jest fundamentalna zasada społeczeństw, w których uznawana jest zasada równości wobec prawa. A przyjęcie zasad, które są postulowane przez niektóre środowiska, oznaczałoby zniszczenie całego porządku społecznego. Całkowite zdestabilizowanie systemu własnościowego i wreszcie obłożenie potomków biednych Polaków wielkim podatkiem na rzecz potomków bogatych Polaków. Nikt się na to nie zgodzi. Takie żądania to są rojenia.
.@GPtygodnik Czytamy, czytamy, czytamy. pic.twitter.com/Lzke9U0YI8
— Jacek Klim (@jacekbea) 4 kwietnia 2018