Szef przedstawicielstwa KE w Polsce Marek Prawda, po spotkaniu które odbyło się dzisiaj w MSZ stwierdził, że komisarz Jourová „jest zainteresowana nie tylko rozmowami o praworządności, ale o wszystkim, co jest w jej zakresie kompetencji". Marek Prawda mówił też o konieczności prowadzenia dialogu, a jednocześnie, wczoraj Rzecznik Komisji Europejskiej Christian Wigand otwarcie zakwestionował legalność polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Czy zdaniem pani profesor, w całej sprawie chodzi rzeczywiście o dialog, czy też o wywarcie politycznej presji?
Odnoszę wrażenie, że cały ten konflikt z Komisją Europejska, już dawno przestał mieć podłoże prawne, a stał się ewidentnym konfliktem politycznym. Gdybyśmy go chcieli rozwiązywać przy pomocy narzędzi prawnych, to powiedzielibyśmy, że w kompetencjach Komisji Europejskiej absolutnie nie leży ocena funkcjonowania konstytucyjnych organów państwa. Komisja nie jest od tego. Ona ma badać, czy państwa członkowskie należycie stosują prawo europejskie, ale nie może oceniać, jak ona widzi funkcjonowanie organów państwa, tym bardziej, zestawiać dwóch konstytucyjnych organów, mówiąc, że „jeden jest dobry, a dugi zły”. Najpierw rzecznik KE krytykuje Trybunał Konstytucyjny, a za chwilę, na pytanie z Sali – czy również Sąd Najwyższy ocenia podobnie – rzecznik mówi, że nie, Sąd Najwyższy jest OK.
Takie oceny konstytucyjnych organów państwa na forum międzynarodowym są absolutnie nie na miejscu. Komisja Europejska nie ma do tego prawa. Rzecznik wykroczył poza swoje kompetencje i poza kompetencje Komisji.
Przedstawiciele Komisji Europejskiej z komisarz Jourovą na czele, ubolewają nad zagrożoną niezawisłością polskich sędziów. Czy są jakieś ku temu przesłanki?
Moim zdaniem, Komisji Europejskiej ten konflikt też nie jest „na rękę”. Zresztą przekazano jej tylko jedną wersję tego sporu. Jest to wersja polskiej opozycji, dlatego sądzę, że komisarz Jourová przyjeżdżając do Polski, powinna się spotkać nie tylko z osobami, które wskazała i które Ministerstwo Spraw Zagranicznych przedstawiło, jako gotowe do spotkania, czyli z przedstawicielami rządu, Sądu Najwyższego, a także Sejmu, czy Senatu.
Pani Jourová powinna się spotkać z tymi, których rzecznik Komisji Europejskiej skrytykował, a więc z Trybunałem Konstytucyjnym i sędziami Izby Dyscyplinarnej i Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego i ich wysłuchać. Niech sędziowie powiedzą, jak funkcjonują i jakie przyjęcie w ramach Sądu Najwyższego ich spotkało. Jak w wyniku ostatniej uchwały trzech izb Sądu Najwyższego, przebiegają teraz dalsze jego prace. Pani sędzia SN Manowska powiedziała wczoraj: „pozbawiono mnie, sędziego, możliwości orzekania”. Niech pani Jourová to także usłyszy i niech się zastanowi, w jakim kierunku zmierza polski wymiar sprawiedliwości.
Jak pani zdaniem powinien zachować się w tej sytuacji polski rząd. Czy ewentualne ustępstwa ze strony Polski mogą złagodzić konfliktową sytuację, czy też doprowadzą do dalej idącej ingerencji w reformę polskiego wymiaru sprawiedliwości?
Nie wiem, na czym miałyby polegać ewentualne ustępstwa polskich władz, bo po podpisaniu przez Prezydenta wejdzie w życie nowelizacja tzw. ustaw sądowych i to da rządowi podstawy prawne do jej wdrażania. Nie wiem na jakie ustępstwa liczy tutaj skonfliktowana „druga strona”, bo nie przedstawiła żadnego projektu, poza powrotem do stanu sprzed reformy. Jeżeli nie ma absolutnie żadnej refleksji, jeżeli likwidując wyroki Izby Dyscyplinarnej, przywraca się wszystkich sędziów skazanych w procedurach dyscyplinujących, to nie wiem jakiego typu ustępstw „druga strona” oczekuje. Mam wrażenie, że tutaj już nie chodzi o jakiekolwiek ustępstwa, tylko o to, żeby wszystkie ustawy, które były związane z reformą sądów wyrzucić do kosza i powrócić do tego, co było w roku 2014, czy 2015.
Gdyby była merytoryczna propozycja ze strony środowiska sędziowskiego, wskazująca jak reformować, to można i należałoby rozmawiać. Do tekstu ostatnio procedowanej w Sejmie ustawy zostały przecież wprowadzone poprawki. Spośród deliktów dyscyplinarnych zostały wyeliminowane pewne sytuacje, które nie podlegają penalizacji, karaniu poprzez Izbę Dyscyplinarną. Wydawało się, że reszta jest jasna.
Podkreślam, że to jak jest zorganizowane sądownictwo państwa członkowskiego, jest wewnętrzną sprawą państwa i tu nie może ingerować żadna siła zewnętrzna. O tym jak sądy są zorganizowane, decyduje każde państwo członkowskie Unii Europejskiej i Polska też ma prawo o tym decydować. Komisja Europejska nie ma prawa nam mówić jakie w Sądzie Najwyższym mają być izby, jak mają być podzielone jednostki sądowe w państwie. Traktaty nie przewidują ingerencji organów unijnych w kwestii organizacji sądownictwa.
Gdyby pani Jourová usiłowała nalegać na to, żeby w ten, czy inny sposób organizować sądownictwo wewnętrzne, to pewnie władze polskie przypomną jej, że ani prawo UE, ani dotychczasowa praktyka tej organizacji, na to nie pozwalają!