Dziś Hanna Gronkiewicz-Waltz postanowiła kontynuować tłumaczenia odnośnie nagród przyznanych urzędnikom, którzy zajmowali się warszawską reprywatyzacją. Przy tej okazji nie omieszkała napomnieć o osobie śp. Lecha Kaczyńskiego i Prawie i Sprawiedliwości. - Wskazywanie, że regulamin nagród dla urzędników był wprowadzony przez Lecha Kaczyńskiego, jest kompletną aberracją, ponieważ każda nagroda, która była wypłacana podczas prezydentury Gronkiewicz-Waltz była nagroda uznaniową. Więc za każdym razem, gdy urzędnik dostawał nagrodę to była tylko i wyłącznie decyzja i wola HGW lub urzędników, którym powierzyła przyznawanie tych nagród - mówi w rozmowie z portalem niezalezna.pl Sebastian Kaleta, wiceszef komisji weryfikacyjnej ds. warszawskiej reprywatyzacji.
Wczoraj członkowie komisji weryfikacyjnej ds. warszawskiej reprywatyzacji ujawnili, że w latach 2007 – 2013 Hanna Gronkiewicz-Waltz jako prezydent Warszawy przyznała 2 732 265 zł nagród urzędnikom zajmującym się reprywatyzacją. Uzasadniano to tym, że "urzędnicy powinni uzyskać te dodatkowe nagrody, z uwagi na gigantyczne poświęcenie w procesie reprywatyzacji, duży nakład pracy i wysiłek, który włożyli w wydawanie decyzji reprywatyzacyjnych".
CZYTAJ WIĘCEJ: HGW dała urzędnikom ponad 2 mln zł nagród. Za "poświęcenie w procesie reprywatyzacji”
Wczoraj Gronkiewicz-Waltz tłumaczyła się, że "nagradzała pracowników urzędu miasta za pracę i po to, by w urzędzie nie było korupcji". Na sugestię, że trzy nagradzane przez nią osoby znajdują się w areszcie właśnie z zarzutami korupcyjnymi, odpowiedziała:
- Wynagradzałam za osiągnięcia, natomiast korupcja - skąd ja mogłam wiedzieć, to jest kwestia służb i służby do tego doszły.
Dziś prezydent Warszawy kontynuowała tłumaczenia, uderzając m.in. w osobę śp. prof. Lecha Kaczyńskiego.
Regulamin nagród wprowadził w ratuszu Lech Kaczyński. Bajko i Jakub R. zatrudnieni za czasów PiS, wszyscy powiązani z niejasną #reprywatyzacja zwolnieni przeze mnie. Śledziewski zatrudniony obecnie przez PiS, więc jak PiS chce, żeby oddali nagrody, to niech do nich się zwróci.
— Hanna Gronkiewicz (@hannagw) 19 maja 2018
Jan Śpiewak, warszawski aktywista, prezes Stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa, zauważył, że Jakub R. - podejrzany o przyjęcie niemal 50 mln złotych łapówek - nie został wcale "zwolniony" przez prezydent Warszawy.
Jakub R. odszedł z ratusza za porozumieniem stron. Kłamstwo ma krótkie nogi Pani Prezydent. Tolerowała Pani działalność grupy przestępczej w ratuszu do samego końca.
— Jan Śpiewak (@JanSpiewak) 19 maja 2018
W rozmowie z naszym portalem, Sebastian Kaleta, zastępca przewodniczącego komisji weryfikacyjnej ds. warszawskiej reprywatyzacji stwierdził, że tłumaczenia Hanny Gronkiewicz - zarówno te wczorajsze, jak i zamieszczone dziś na Twitterze - należy uznać za kuriozum.
- Tłumaczenia HGW w zakresie nagród przyznawanych urzędnikom zamieszanym w aferę reprywatyzacyjną należy uznać za kuriozalne, ponieważ Gronkiewicz-Waltz twierdzi, że wysokie nagrody miały zapobiec korupcji. Korupcji mogły zapobiec kontrola i nadzór, których nie było. Sama HGW twierdziła, że o błędach urzędników dowiedziała się niedawno, a przez lata wszystkie decyzje zapadały pod jej nadzorem, z jej pełnomocnictw - za wszystkie te decyzje powinna wziąć odpowiedzialność
- mówi Kaleta.
Wiceszef komisji weryfikacyjnej zaznaczył, że wskazywanie przez Gronkiewicz-Waltz na to, że to Lech Kaczyński wprowadził regulamin nagród w ratuszu jest "kompletną aberracją".
- Nikczemne jest z jej strony atakowanie osoby nieżyjącej - śp. prof. Lecha Kaczyńskiego, który blokował proces reprywatyzacji i wnikliwie kazał badać urzędnikom każdą sprawę, co odzwierciedlają statystyki (za prezydenta Lecha Kaczyńskiego znacząco spadła liczba decyzji reprywatyzacyjnych), a wskazywanie, że regulamin nagród dla urzędników był wprowadzony przez Lecha Kaczyńskiego, jest kompletną aberracją, ponieważ każda nagroda, która była wypłacana podczas prezydentury Gronkiewicz-Waltz była nagroda uznaniową. Więc za każdym razem, gdy urzędnik dostawał nagrodę to była tylko i wyłącznie decyzja i wola HGW lub urzędników, którym powierzyła przyznawanie tych nagród. Za wszystkie te nagrody prezydent Warszawy powinna wziąć odpowiedzialność, a nie zrzucać winę na osoby, które tych nagród nie udzielały
- podkreślił w rozmowie z portalem niezalezna.pl Sebastian Kaleta.
Po wczorajszej konferencji prezentującej fakt wypłacania nagród pracownikom warszawskiego urzędu miejskiego związanym z reprywatyzacją, pojawiły się głosy, by zostały one zwrócone do Ratusza. Takie stanowisko wyrażał m.in. Paweł Rabiej z Nowoczesnej. Sebastian Kaleta stawia wokół tej kwestii szereg pytań.
- Ratusz nagrody wypłacił, uznał, że nagroda należy się pracownikom za sprawną pracę, zresztą powiedziała też o tym HGW, i teraz zasadne jest pytanie, czy kiedy tyle wiemy o patologiach reprywatyzacji, tę jakość pracy po latach należy ocenić w ten sposób, że nagrody urzędnikom się należały. W mojej opinii - jak najbardziej nie. Tych nagród bronił wczoraj również Krzysztof Brejza, twierdząc, że pracownicy zarabiali 2 tys. złotych. Otóż nie, zarabiali znacznie, znacznie więcej - o to też zapytaliśmy HGW i oczekujemy odpowiedzi, bo według różnych informacji, co najmniej kilka tysięcy złotych podstawy wynagrodzenia zarabiał każdy urzędnik niższego szczebla. Powinniśmy sobie w ogóle zadać pytanie, kogo należy wynagradzać w naszym państwie? Czy osoby, które ciężko pracują i walczą z patologiami jak afera reprywatyzacyjna, czy osoby, które te patologie hodują, jak HGW i urzędnicy BGN?
- pyta wiceszef komisji weryfikacyjnej.
- To są ważne pytania w kontekście, jakim państwem się stajemy. Bo według PO, Hanny Gronkiewicz-Waltz i Krzysztofa Brejzy, nagrody się należą urzędnikom zamieszanym w aferę reprywatyzacyjną, a nie należą się tym, którzy z tą aferą walczą. To stanowisko sprowadza się do ogólnej postawy PO, która konsekwentnie broni patologii i atakuje tych, którzy z nią walczą
- dodał