Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Europoseł apeluje do Cimoszewicza. Chodzi o sprawę potrącenia rowerzystki w Hajnówce

- Apeluję do byłego premiera i kandydata do PE Włodzimierza Cimoszewicza, aby odniósł się do medialnych doniesień, z których wynika, że uciekł z miejsca wypadku po potrąceniu rowerzystki - powiedział dzisiaj europoseł PiS Ryszard Czarnecki, który jest "dwójką" PiS w wyborach do PE w Warszawie. Informację o tym, że Cimoszewicz mógł zbiec po potrąceniu rowerzystki w Hajnówce, podał dziś "Super Express".

Autor: redakcja

Czarnecki podczas konferencji prasowej odniósł się do informacji "Super Expressu", z których wynika, że Włodzimierz Cimoszewicz, po potrąceniu w sobotę w Hajnówce 70-letniej rowerzystki uciekł z miejsca wypadku. Według informacji "SE", taki zarzut może mu postawić białostocka prokuratura.

Kandydat PiS do PE zaapelował do Cimoszewicza, aby natychmiast zwołał konferencję prasową, ustosunkował się do tej informacji i wyjaśnił sprawę.

- Żeby nie było żadnych wątpliwości

 - wskazał Czarnecki.

- To moja dobra rada, mówię to z troską, aby nie było sytuacji, w której można byłoby podejrzewać, że kandydat do PE - lider listy, "jedynka" w stolicy państwa - uciekł z miejsca wypadku

 - mówił europoseł. Dodał jednocześnie, że nie chce mu się w to wierzyć.

Wyraził nadzieję, że ta sprawa nie będzie dominować w kampanii wyborczej do europarlamentu.

- To dla dobra tej kampanii, żeby tą sprawą się nie zajmować

 - podkreślił Czarnecki.

W sobotę Cimoszewicz potrącił na oznakowanym przejściu dla pieszych w Hajnówce 70-letnią rowerzystkę. Jeszcze w dniu wypadku śledztwo wszczęła Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Prowadzone jest w sprawie, czyli nikomu nie postawiono dotąd zarzutów, a poszkodowana rowerzystka i były premier zostali przesłuchani w charakterze świadków.

Jak podała prokuratura, rowerzystka ma złamaną kość podudzia oraz otarcia twarzy i dłoni. Śledczy poinformowali też w swoim komunikacie, iż z dotychczasowych ustaleń wynika, że po wypadku kobieta została przez Włodzimierza Cimoszewicza i jego znajomych odwieziona, wraz z rowerem, do własnego miejsca zamieszkania, a następnie – za namową b. premiera i tych znajomych – do szpitala.

Policja przyznała również oficjalnie, że samochód, którym kierował były premier nie miał ważnych badań technicznych, dlatego zatrzymany został dowód rejestracyjny tego auta.

W wydanym w dniu wypadku oświadczeniu Cimoszewicz napisał m.in., że jechał z prędkością ok. 30 km/h, udzielił poszkodowanej pomocy i "po przekonaniu o konieczności poddania się badaniu lekarskiemu została ona odwieziona do szpitala".

"Wyrażam ubolewanie z powodu tego zdarzenia i szczególne współczucie poszkodowanej. Jest mi bardzo przykro z powodu tego niefortunnego wydarzenia w dniu jej urodzin. Pewnym usprawiedliwieniem był fakt jazdy pod słońce. Nie wykluczam również, że bolesna dla mnie informacja sprzed dwóch dni o wykryciu u mnie choroby nowotworowej mogła mieć wpływ na moje samopoczucie" - dodał. 

Autor: redakcja

Źródło: PAP, niezalezna.pl