W 2005 roku zbiegałem po ruchomych schodach z paczkami pełnymi plakatów wyborczych Krzyśka Bosaka, wówczas mojego młodszego kolegi z Młodzieży Wszechpolskiej. Scena rozgrywała się na jednym z peronów Dworca Centralnego. Pociąg relacji Warszawa-Zielona Góra powoli już się toczył, ale jedne jedyne drzwi były cały czas otwarte. Przytrzymywał je 23-latek, który w biegu łapał wrzucane mu materiały wyborcze. Tym chłopakiem był właśnie Krzysztof Bosak, delikatny jak na Wszechpolaka narodowiec, któremu nikt nie dawał w wyborach parlamentarnych większych szans, oddając mu odległe 10 miejsce na liście wyborczej Ligi Polskich Rodzin. Ba, wtedy nikt z nas nie śmiałby przypuszczać, że 15 lat później Bosak będzie z ponad milionowym poparciem walczył o fotel Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczpospolitej.
W 2005 roku przeskoczył „jedynkę” z listy i został najmłodszym parlamentarzystą, a dzisiaj zdobył czwarty wynik w wyborach prezydenckich i umocnił tym samym pozycję Konfederacji jako partii politycznej i środowiska. Na kogo zagłosuje zarówno Bosak jak i jego elektorat? To prostsze niż się wydaje…
Przez te wszystkie lata spotykaliśmy się z Krzyśkiem w różnych sytuacjach. Głównie koleżeńskich, czasami organizacyjnych czy dziennikarskich. Jego znajomi nie mają wątpliwości, na kogo zagłosuje Zielonogórzanin. Nikt tego jednak nie mówi otwarcie i „na łamach”. Kwestia strategii, nota bene zrozumiałej z punktu widzenia interesu środowiska Konfederatów. Forma mentis ich lidera i jego sytuacja polityczna każe mu głosować na Andrzeja Dudę i zrobić wszystko, by oficjalnie taki komunikat nie ukazał się przed drugą turą wyborów, a może i po niej. Krzysiek we wszystkich mediach – podczas swojego tournée na fali sukcesu – oświadcza, że nie zmienił zdania co do swojej deklaracji, że nie zagłosuje na Trzaskowskiego. Dodaje, że pójdzie na wybory i odda ważny głos. Dorzuca, że nie zdradzi na kogo zagłosuje, ale zostawia nam do rozwiązania równanie z jedną niewiadomą odkrywając wszystkie dane, by wyszło na Dudę. Wiem o tym nie tylko dlatego, że to wynika z wypowiedzi Bosaka.
Krzysiek, jak każdy narodowiec i konserwatysta, nie przełknąłby oddania głosu na jawnie proaborcyjnego i wspierającego lobby LGBT Rafała Trzaskowskiego. Bosak może mieć pretensje zarówno do PiS jak i PO za wywlekanie polskich sporów na arenie międzynarodowej, ale jest wytrawnym politykiem i wie doskonale, że o ile w PiS mamy do czynienia ze studium indywidualnych przypadków czy zdarzeń tego typu, to w PO skargi do Brukseli, a przy tandemie Tusk-Trzaskowski także do Berlina, byłyby wpisane niemalże w linię programową liberałów z Platformy. Ponadto, zwolennicy Dmowskiego w odróżnieniu od sanacyjnych piłsudczyków zawsze uznawali Niemcy, a nie Rosję za wroga numer jeden Rzeczpospolitej. Stąd większe obrzydzenie elektoratu postendeckiego do proniemieckich inklinacji Trzaskowskiego niż do jakiegokolwiek innego kandydata na fotel prezydencki (może poza Biedroniem, którego jawne związki z niemieckimi fundacjami zrażały narodowców nie mniej niż linia Trzaskowskiego).
Bosak może wyliczać w telewizji „Super Expressu” jednym tchem wszystko, co go różni z Andrzejem Dudą, ale lista różnic z Rafałem Trzaskowskim jest nieporównywalnie dłuższa. Konkrety? Zarówno Bosak jak i Duda nie popierają idei totalnej dekarboniacji Polski, prymatu ekoterroru tzw. zielonej polityki, zwiększania przywilejów dla środowisk LGBT, wzmacniania pozycji UE w stosunku do suwerenności państw narodowych, ograniczania polowań, likwidacji hodowli zwierząt futerkowych etc. etc. Duda i Bosak nie boją się mówić o potrzebie stawiania na energię jądrową. Bosak podobnie jak Duda nigdy nie będzie bojkotował (w odróżnieniu od Trzaskowskiego) takich inwestycji jak budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego czy przekopu Mierzei Wiślanej. Dodatkowo obu mężczyzn raczej łączy niż dzieli polityka historyczna, kult Żołnierzy Wyklętych, symbolika patriotyczna. Bosak nie jest Dudą, jednak ich banery miały tę samą biało-czerwoną stylistykę, a nie niebieską z miniaturowym akcentem bieli i czerwieni. Dlaczego? Bo narracja banerów mówiła do tego samego w dużej mierze propolskiego elektoratu. Mało tego, Bosak walczy przede wszystkim o elektorat konserwatywny, w dużej mierze „pisowski”, dlatego oficjalne poparcie prezydenta Dudy byłoby dla Krzyśka politycznym samobójstwem. Jednak stawiam dolary przeciwko orzechom, że Bosak zagłosuję na Dudę, a elektorat Bosaka… no właśnie. Na kogo?
Tzw. badania preferencji politycznych Polaków (w tym przypadku sondażownia IBRIS) wróżą, że 67 proc. osób popierających Krzysztofa Bosaka zagłosuje na Andrzeja Dudę, a 27 proc. na Rafała Trzaskowskiego. Wychowałem się wśród narodowców. Pisałem w mediach konserwatywnych i endeckich (m.in. Prawy.pl, którego później Krzysiek Bosak był redaktorem naczelnym). Nie mam wątpliwości, że na dziesiątki Kolegów i Koleżanek związanych z Ruchem Narodowym tylko garstka zagłosuje na Trzaskowskiego. Są pewnie też tacy, którzy nie zagłosują na nikogo, obrażeni na media kojarzone z PiS, gdzie „Konfederatów” obrażano i lżono od ruskich onuc po pobratymców ukraińskich nacjonalistów. Jednak gros elektoratu Konfederacji, ludzie, którzy jadą przez całą Polskę na Marsz Niepodległości, jeśli pójdą do urn w drugiej turze, to zagłosują na Andrzeja Dudę, podobnie zresztą jak sam Krzysztof Bosak. Dlaczego? To proste. Bo wstydziliby się zagłosować na Trzaskowskiego, który jest dla nich synonimem wszystkiego co antypolskie. A jeśli na Nowogrodzkiej stratedzy myślą dalekosiężnie, to w PiS już powinno się szukać tego co łączy z Konfederatami, a nie dzieli, na poczet przyszłej koalicji parlamentarnej po wyborach w 2023 r. Tempus fugit a środowisko propolskie musi szukać sojuszników.