Mijają dwa lata od momentu, jak koalicja 13 grudnia, z Donaldem Tuskiem jako szefem rządu, przejęła w Polsce władzę. Jaka jest ocena dokonań jego gabinetu w ostatnich 24 miesiącach? Wystarczy spojrzeć na najnowsze sondaże. Te, delikatnie mówiąc, nie są dla rządzących powodem do optymizmu.
Aż 65,1 proc. Polaków negatywnie ocenia realizację obietnic "100 konkretów" Koalicji Obywatelskiej – wskazuje najnowszy sondaż przeprowadzony przez pracownię Ibris dla Polsat News. Nawet 34 proc. wyborców partii Tuska ma złe zdanie na temat "dokonań" rządu w tym zakresie.
Idźmy dalej. 50,5 proc. Polaków ma złe zdanie o rządzie Donalda Tuska – wynika z najnowszego sondażu przeprowadzonego przez pracownię United Surveys dla Wirtualnej Polski.
Na tym jednak nie koniec. Prawie połowa (45,7 proc.) Polaków uważa, że Donald Tusk nie powinien pozostać premierem do końca kadencji rządu – to z kolei sondaż przeprowadzony przez pracownię UCE Research dla portalu Onet.
Z sondażu sondażu UCE Research na zlecenie Onetu wynika także, że Polacy negatywnie oceniają dokonania rządu Tuska w obszarze polityki międzynarodowej. Taką opcję wskazało łącznie 45,9 proc. osób ("zdecydowanie negatywnie" - 27,1 proc., "raczej negatywnie" - 18,8 proc.).
"Tusk sam nie ma nic do powiedzenia"
O ocenę dotychczasowej polityki zagranicznej, realizowanej przez rząd Donalda Tuska, portal Niezależna.pl poprosił Pawła Jabłońskiego, posła PiS, byłego wiceministra spraw zagranicznych.
Donald Tusk deklarował, że nikt go w Europie nie ogra, ale prawda jest taka, że sam wielokrotnie nie podejmował tej gry. W sytuacji, gdy interes Polski był sprzeczny z interesem dużych państw Europy, głównie Niemiec, nie podejmował żadnej walki.
– wskazuje nasz rozmówca.
Tusk ma w sobie taką cechę, która powoduje, że inne państwo, silniejsze od nas np. gospodarczo, mówi „A”, a w naszym interesie jest to, by mówiło „B”. Mimo to premier i tak przyjmie pierwszą z wymienionych opcji. Będzie rzecznikiem interesów innych państw, a nie Polski.
– dodaje.
Przykładem jest kwestia reparacji wojennych. Gdy poprzednik Friedricha Merza na stanowisku kanclerza Niemiec, Olaf Scholz, twierdził, że sprawa jest zamknięta, to Donald Tusk powiedział, że kanclerz ma na to mocne argumenty. Wszedł w rolę rzecznika niemieckiego rządu. To spowodowało, że Niemcy dostali bardzo mocny argument, żeby nam nie płacić. To zostało wzmocnione w ubiegłym tygodniu, gdy Tusk powiedział, że Polska sama zapłaci, a Niemcy i tak będą odpowiedzialni moralnie.
– uzupełnia.
Takie przykłady można mnożyć. Pakt migracyjny, umowa Mercosur. Premier mówi, że walczy, a w praktyce nie robi nic. To z kolei sprawia, że nie jest szanowany na arenie międzynarodowej. Nie jest uczestnikiem rozmów pokojowych ws. Ukrainy, nie jest uczestnikiem w zasadzie żadnych ustaleń geopolitycznych. Jego rola sprowadza się do tego, że dostaje informację o tym, co ustalono, a potem sam ma ją przekazać i wykonać.
– kontynuuje poseł Jabłoński.
"Sam z siebie Donald Tusk nie ma nic do powiedzenia. Niczym papużka powtarza za Berlinem, za Brukselą. To po co on jest im potrzebny do rozmów? To co konieczne, ustalą między sobą. Polski rząd jest przekaźnikiem interesów innych państw" – dodaje polityk.
Za nami dwa stracone lata na arenie międzynarodowej. Premier Mateusz Morawiecki, gdy zbliżała się rosyjska inwazja, zaczął budować koalicję, by tę inwazję zatrzymać. Jeździł po całej Europie, tłumaczył, jakim zagrożeniem jest Rosja, choć wtedy nie wszyscy chcieli go słuchać, mówiąc, że przesadza, że można się z Moskwą dogadać. Przecież kilka miesięcy wcześniej Niemcy chcieli robić szczyt UE-Rosja, zaś za prezydentury Joego Bidena, w maju 2021 r., Stany Zjednoczone znosiły sankcje na Nord Stream. Polska już w styczniu 2022 r. przygotowywała kolejne sankcje na Rosję. Już wtedy przekonywaliśmy, że trzeba użyć mechanizmów, by zapobiec tej inwazji. Gdyby nie to, skończyłoby się tak jak w 2014 r, gdy Rosja anektowała Krym i wschodnią Ukrainę, a Unia Europejska wysyłała wyrazy oburzenia, groziła palcem Putinowi i na tym się skończyło. Dzięki inicjatywie premiera Morawieckiego stworzono koalicję, która zaczęła wysyłać broń Ukrainie. Dzięki tym działaniom nie została ona podbita. Tak działał polski rząd. Dziś jedziemy w wagonie drugiej klasy albo nie ma nas wcale.
– podkreśla poseł PiS.
Nasz rozmówca odniósł się też do napiętej atmosfery między Kancelarią Premiera a Kancelarią Prezydenta i dyskredytowaniem przez rząd działań prezydenta Karola Nawrockiego.
Rząd tak się zacietrzewił w nienawiści do prezydenta Karola Nawrockiego, że kompletnie nie pamięta o podstawowych zasadach, które powinny przyświecać każdemu, kto sprawuje funkcję państwową. Jeżeli podkopują pozycje Polski niesmacznymi gestami, jak wysłanie brudnego samochodu po prezydenta, co miało miejsce w tym tygodniu na Łotwie, to jest to celowe kompromitowane państwa. To z kolei obniża skuteczność i odbiera nam powagę, a co za tym idzie – wpływ na rzeczywistość międzynarodową.
– kończy Paweł Jabłoński.