W sobotę miną dwa lata od utworzenia rządu koalicji 13 grudnia. Koalicję stworzyły następujące ugrupowania: Koalicja Obywatelska, Polskie Stronnictwo Ludowe, Polska 2050 oraz Lewica. Wicepremierem i ministrem obrony, z ramienia PSL, został Władysław Kosiniak-Kamysz.
Politykę obronną oprzemy o trzy filary: obronę powszechną, umocnienie pozycji Polski w Unii Europejskiej i NATO oraz sprawnie dowodzoną i dobrze wyposażoną armię, niezależną w swym działaniu od zwierzchniej władzy politycznej.
– mówił szef MON podczas posiedzenia Sejmowej Komisji Obrony 8 lutego 2024 r., wskazując na priorytety jego resortu na najbliższy czas.
Celem resortu w najbliższym czasie jest wyposażenie kolejnych związków taktycznych w nowoczesny sprzęt wojskowy, wzmacnianie wojsk rakietowych, artylerii. lotnictwa taktycznego oraz budowanie wielowarstwowej obrony powietrznej. Modernizacja Wojska Polskiego będzie wzmacniana. (...) Naszym priorytetem na ten rok, uzgodnionym ze Sztabem Generalnym WP, będzie indywidualne wyposażenie naszych żołnierzy.
– dodał.
Problem w tym, że to, co stało w tabelkach i prezentacjach, niespecjalnie ma się do rzeczywistości. Wydaje się, że w wielu dziedzinach MON kieruje się zasadą: "Jak czegoś nie ma, to na pewno za chwilę będzie, a mniej lub inaczej nie znaczy gorzej". Opozycja na wielu etapach ostrzegała, że resort obrony marnuje potencjał i czas, a realnego wzmocnienia armii nie widać. Wiele kontraktów zostało schowanych do szuflady. Te, które zrealizowano, w wielu przypadkach są zaledwie częścią pierwotnych założeń (m.in. BWP Borsuk). Na niektóre rzeczy rządzący kazali sobie mocno poczekać (Program Orka, szkolenia "W Gotowości"). Na świeczniku cały czas jest też Tarcza Wschód, czyli system umocnień na naszych wschodnich rubieżach. Program, delikatnie mówiąc, toczy się ślimaczym tempem, choć wyzwań i zagrożeń wynikających z wojny hybrydowej realizowanej przez Rosję i satelicką Białoruś, nie brakuje.
"Ten rząd niszczy potencjał Wojska Polskiego" – wskazuje były szef resortu obrony, Mariusz Błaszczak.
"Pamiętacie, kiedy mówili o tym, że będą wzmacniać liczebnie Wojsko Polskie? Tymczasem w budżecie na rok przyszły powołają mniej żołnierzy do Dobrowolnej Zasadniczej Służby Wojskowej. Powołają mniej żołnierzy do Wojsk Obrony Terytorialnej. A już zupełnym skandalem jest powołanie o 27 tys. mniej żołnierzy do aktywnej rezerwy" – ostrzega Błaszczak.
"Propaganda ważniejsza od budowania bezpieczeństwa"
O podsumowanie ostatnich dwóch lat rządów Donalda Tuska w polityce bezpieczeństwa, portal Niezależna.pl poprosił Bartosza Kownackiego, byłego wiceszefa MON, obecnie wiceprzewodniczącego Sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Piękne opowieści, zero treści – to symbol dotychczasowych rządów Donalda Tuska. Dużo się mówi, mało działa. Pierwszy przykład to Tarcza Wschód. Ile pieniędzy, z różnych źródeł, miało być przeznaczonych na ten cel. Miało to być przełomowe wydarzenie dla obronności. Opowiadano o tym tak, jakbyśmy mieli przewyższyć Mur Chiński. Dziennikarze byli zapraszani na konferencje i prezentacje kolejnych slajdów. Minęły dwa lata i Tarcza Wschód jest, ale tylko we wspomnianych prezentacjach.
– wskazuje nasz rozmówca.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości, gdy pojawiły się pierwsze symptomy kryzysu migracyjnego na naszej granicy, zaczął działać. Do czasu wybudowania umocnień, a przecież wcześniej konieczne były odpowiednie ustawy, znalezienie pieniędzy, wykonawców – minęło zaledwie dziewięć miesięcy. Zakładając, że Tarcza Wschód to większy projekt, bardziej rozbudowany, to przez te dwa lata powinny być już widoczne efekty. A ich nie ma. Taka postawa to jawne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.
– dodaje.
Budowanie PR jest dla tego rządu ważniejsze od budowania bezpieczeństwa. PR-em i propagandą się jednak nie obronimy przez Rosją.
– uzupełnia.
W kwestii wielkości SZ RP, "sukcesem" jest to, że nie stosują metody z pierwszych rządów i nie likwidują jednostek wojskowych. Dynamika rozwoju armii została jednak znacznie ograniczona. Co gorsza, rząd nie ma pomysłu, jak to zmienić. Brakuje nam 30 ok. proc. stanu do ustawowego poziomu 300-tysięcznej armii. Obecny rząd nie propaguje postaw patriotycznych, w nikły sposób zachęca do służby. Nie ma pikników wojskowych, które były ważnym elementem budowania rozpoznawalności i zaufania sił zbrojnych. Organizowano je m.in. po to, by pokazać najmłodszym, że patriotym, służba Ojczyźnie, są czymś ważnym i dobrym.
– przekonuje polityk.
"Odnośnie modernizacji armii – pozytywne jest to i należy docenić, że Władysław Kosiniak-Kamysz i jego współpracownicy nie kwestionują co do zasady projektów, które były realizowane za czasów PIS" – kontynuuje Bartosz Kownacki.
Czasami słychać absurdalne zarzuty, jak w przypadku samolotów FA-50, jednak w większości ten rząd kontynuuje założenia poprzedniego. Problemem jest jednak to, że to tylko kontynuacja, bez inwencji twórczej. W dodatku dynamika modernizacji armii spowolniła. Większość kontraktów ma co najmniej roczne, dwuletnie opóźnienie. Po drugie ich ilość, jak w przypadku Borsuka, jest zbyt mała. Podpisano umowę na 111 sztuk, a potrzeba grubo ponad tysiąc. To, co zamówiliśmy, wystarczy na przysłowiową defiladę, a nie na realne wzmocnienie zdolności bojowych. W dramatycznej sytuacji są zakłady WZL-2 w Bydgoszczy. Pozbyli się specjalistów, którzy gwarantowali utworzenie projektu dronów. Jeśli program dronowy w WZL-2 zostanie zamknięty, będzie to działanie na rzecz osłabienia bezpieczeństwa państwa. Tylko ktoś skrajnie nieodpowiedzialny, albo dywersant, może tak postępować. W powijakach leży program dronów morskich. Inspektorat Wojsk Dronowych jest wydmuszką. Wszystko jest dalekie od oczekiwań i potrzeb Sił Zbrojnych. Założenie kierunkowe jest słuszne – wojska dronowe powinny być. Jednak po dwóch latach coś w tym rodzaju wojsk powinno funkcjonować, a tego nie ma.
– mówi.
Kolejny zarzut to fatalna komunikacja ze społeczeństwem. Pamiętamy sytuację z minami, które jeździły po całej Polsce, drony, które wtargnęły nad nasz kraj, czy niedawne akty dywersji na kolei. Tam, gdzie rząd nie narzuca narracji, nie ma przewagi medialnej, tylko gdzie dochodzi do nagłego zdarzenia, jest bezradny. Gubi się i nie potrafi skomunikować się tak, by nie siać popłochu i paniki wśród ludzi. W kwestii komunikacji kryzysowej sytuacja jest bardzo zła.
– kończy.