W najnowszym programie "Koniec Systemu" w Telewizji Republika Dorota Kania przyjrzała się postaci biznesmena Leszka Czarneckiego. Jak się okazuje, w latach 80. był on podejrzewany o spowodowanie śmierci człowieka, aktywnie współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa, a także... chciał polecieć w kosmos. Dziś znów jest o nim głośno.
Leszek Czarnecki był jednym z najmłodszych instruktorów nurkowania w Polsce: uprawnienia zdobył, mając 22 lata. To można znaleźć w jego powszechnie dostępnych życiorysach, ale ciężko już dotrzeć do informacji, że miał on postawione zarzuty w sprawie śmierci człowieka!
9 grudnia 1987 roku podczas prac podwodnych śmierć poniósł Leszek Kruczkowski, a Leszkowi Czarneckiemu oraz Wiesławowi Kacaperowi postawiono zarzut braku nadzoru nad pracami podwodnymi i niezachowanie warunków BHP, co stało się przyczyną utonięcia nurka. Ostatecznie dochodzenie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci zostało umorzone 25 czerwca 1988 roku „z powodu braku cech przestępstwa”.
Czarnecki był już wtedy współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Został zarejestrowany w czerwcu 1980 roku przez Służbę Bezpieczeństwa jako TW „Ernest”. W jego teczce znajduje się własnoręcznie napisane zobowiązanie, a także pokwitowania odbioru pieniędzy. W bezpiece mieli o nim jak najlepsze zdanie - był chwalony za wzorową współpracę i przekazywane informacje. Kiedy chciał wyjechać do USA, w zamian za pomoc, bez wahania podpisał pisemne zobowiązanie do współpracy z wywiadem PRL.
Czarnecki zasłynął jeszcze z ekstrawaganckiego pomysłu. W 2002 roku... miał polecieć w kosmos. Choć nazwisko "kosmicznego turysty" było wtedy tajne, to "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że miał nim być Leszek Czarnecki. Media spekulowały również, że razem z nim poleci podróżniczka Martyna Wojciechowska. Na konferencji prasowej Czarnecki potwierdził, że zamierza polecieć w kosmos - do podróży nie doszło, ale biznesmen stał się już stałym bywalcem mediów.
Jest to postać barwna, kontrowersyjna. Przypomnijmy sobie publikacje "Rz" na temat jego przeszłości agenturalnej. Przepostać, tak można powiedzieć. Pamiętam, że plasował się w pierwszej trójce najbogatszych Polaków, dobrze pamiętam grube lata Leszka Czarneckiego. Po tym co zrobił, myślę, że można powiedzieć śmiało, że na rynku kapitałowym jest już nikim.
- mówił w programie "Koniec Systemu" prezes Polskiej Agencji Prasowej Wojciech Surmacz.
To bardzo wielopłaszczyznowy problem. Z jednej strony Czarnecki postanowił się pobawić w dużą politykę, do KNF wjechał na koniu i nie był to biały koń. Dlatego w jego otoczeniu pojawił się Roman Giertych, wystąpił jako jego pełnomocnik.
- dodał szef PAP.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze "Gazety Polskiej". Zapraszamy do kiosków!