„Gazeta Polska” ujawniła, w jakim stanie Włodzimierz Cimoszewicz porzucił wynajmowaną przez lata leśniczówkę w Puszczy Białowieskiej. Publikacja najwyraźniej nie przypadła byłemu premierowi do gustu, ponieważ postanowił on pozwać redaktora naczelnego „GP” Tomasza Sakiewicza, autora tekstu Jacka Liziniewicza oraz Niezależne Wydawnictwo Polskie. - Prosimy czytelników i sympatyków „GP” - na rozprawę przynieśmy kontakty, kable i inne przedmioty, w których tak gustuje Cimoszewicz - apeluje Tomasz Sakiewicz.
„Gazeta Polska” dotarła do wyników kontroli posesji dzierżawionej przez polityka. Pozdejmowane framugi w drzwiach oraz oknach, gniazdka i kontakty elektryczne, a nawet… boazeria.
Jacek Liziniewicz opisał na łamach „Gazety Polskiej”, w jakim stanie zostawił po sobie leśniczówkę Cimoszewicz.
Terminu pierwszej rozprawy jeszcze nie wyznaczono.
Tymczasem pojawił się pomysł, aby właśnie na rozprawę czytelnicy i sympatycy „Gazety Polskiej” w ramach protestu przyszli ze starymi gniazdkami elektrycznymi, kablami, a nawet muszlami klozetowymi – jednym słowem wszystkim, co można byłoby przekazać Cimoszewiczowi, aby nie musiał dewastować biura w Brukseli.
O terminie i miejscu pierwszej rozprawy będziemy informować.