Symbol niezłomnej walki przeciwko dwóm totalitaryzmom, komunistycznemu i nazistowskiemu. Harcerz, żołnierz w wojnie polsko-bolszewickiej, żołnierz września, żołnierz Polski Podziemnej, dobrowolny więzień Auschwitz, powstaniec warszawski, żołnierz Armii Andersa, wreszcie wysłannik polskiego Rządu na Uchodźstwie do komunistycznej Polski – złapany przez UB był tak bestialsko torturowany podczas śledztwa, że powiedział znamienne słowa: „Oświęcim to była igraszka”…
Witold Pilecki wychowywał się w Wilnie, w rodzinie z patriotycznymi tradycjami. Jako gimnazjalista wstąpił do harcerstwa. Pod koniec I wojny światowej widzimy go w oddziałach samoobrony, broniących miasta przed bolszewikami. Zaraz potem walczy jako ułan pod dowództwem legendarnego „Łupaszki”, czyli rtm. Jerzego Dąmbrowskiego.
Po wojnie robi w Grudziądzu kurs podoficerski, ale wraca do cywila, chce ułożyć sobie normalne życie. W 1931 roku żeni się z Marią Ostrowską, gospodarują razem w majątku w Sukurczach, mają córkę i syna. Rodzinne szczęście przerywa II wojna światowa. Po rozbiciu jednostki, w której bronił kraju, Pilecki zjawia się w Warszawie, jest tam współzałożycielem Tajnej Armii Polskiej.
Raport z piekła
Tymczasem z niemieckich obozów koncentracyjnych dochodzą przerażające wieści, coraz więcej Polaków jest wywożonych, do końca nie bardzo wiadomo, co dzieje się za drutami. Powstaje plan, którego pomysłodawcą jest Pilecki, by dobrowolnie dać się złapać Niemcom, dostać się do obozu, poznać prawdę o sytuacji uwięzionych, zorganizować tam działalność konspiracyjną i dostarczyć informacje wywiadowcze na zewnątrz.
19 września w godzinach rannych Niemcy podczas wielkiej łapanki wyciągają ludzi z kamienic. Z jednej z nich wyprowadzają Tomasza Serafińskiego (fałszywe nazwisko rotmistrza), ten wychodząc mówi do kuzynki „Zamelduj gdzie trzeba, że rozkaz wykonałem”. Kilka dni później Pilecki zostaje z innymi więźniami przetransportowany do Auschwitz. Dostaje numer 4859. Przez trzy lata gromadzi i przekazuje bezcenne dane o niemieckiej machinie Zagłady. „Jakże naiwnie, hen tam w Warszawie podchodziliśmy do sprawy Polaków wywożonych do obozów. Tu nie potrzeba było mieć żadnej sprawy politycznej, żeby zginąć. Zabijano pierwszego lepszego z brzegu. (…) To nie obłąkańcy, to jakieś potworne narzędzie do wymordowania Polaków, rozpoczynające swe dzieło od inteligencji” – pisał w swoim „Raporcie”, przekazanym później władzom polskim.
Jest wnikliwym obserwatorem wszelkich aspektów funkcjonowania tej fabryki śmierci: „W tym czasie w obozie wprowadzono dwie innowacje. W pierwszych latach mieliśmy dziennie trzy apele. Obok innych brutalnych i prymitywnych sposobów wykańczania, były apele z przedłużanymi stójkami – jeden ze sposobów cichego wykańczania. Potem zaszła zmiana w sposobach mordowania na bardziej >>kulturalne<<..., gdy dziennie kończono gazem i fenolem tysiące, a później liczba przywożonych transportów do gazu doszła do 8 tysięcy ludzi dziennie. W tym postępie >>kultury<<, odrzucając kończenie kijem, zdecydowano, że śmiesznym już jest ciche kończenie na stójkach apelowych, nikłe w skutkach w porównaniu z równie cichym kończeniem gazem, i w roku 1942 skasowano apel południowy”.
Trzy wyroki śmierci
Witold Pilecki z dwoma współwięźniami uciekają w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 roku. Tak wyglądały pierwsze godziny na wolności: „Świat ptaków, jak przed tysiącem lat, nadal tak samo w określonych ramach zwijał się, zbiegał, tętnił własnym życiem. A jednak pomimo tylu odgłosów, panowała tu cisza, cisza ogromna, cisza izolowana od wrzasku ludzkiego, od wszelkich podłostek bliźnich, cisza, w której nie było człowieka. Myśmy się nie liczyli. Dopiero wracaliśmy na ziemię. Do grona ludzi mieliśmy dopiero być zaliczeni”. W 1944 roku Pilecki bierze udział w Powstaniu Warszawskim, po jego upadku trafia do niewoli, a stamtąd do Włoch w II Korpusie Polskim gen. Władysława Andersa, na którego rozkaz wraca do Polski.
W opanowanym przez komunistów kraju Pilecki ma za zadanie zbieranie informacji o działalności reżimu. Zostaje aresztowany 8 maja 1947 roku. W więzieniu UB przy ulicy Rakowieckiej jest przez pół roku nieludzko torturowany: bity, zamykany w karcerze pełnym odchodów, przesłuchiwany nieraz po kilka dni bez przerwy.
Wreszcie zapada wyrok – ten żołnierz walczący w trzech wojnach, dobrowolny więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego, powstaniec warszawski – zostaje skazany na trzy wyroki śmierci i 27 lat więzienia! Rotmistrz Witold Pilecki ginie zamordowany przez kata bezpieki strzałem w tył głowy w więzieniu przy Rakowieckiej 25 maja 1948 roku o godzinie 21.30. Miejsce pochówku, mimo intensywnych poszukiwań prowadzonych przez IPN, nie jest znane do dziś.