10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

„Mogą nosić do kilkudziesięciu kilogramów materiałów wybuchowych“. Wojsko wciąż szuka rosyjskiego drona

Kolejny już dzień Wojsko Polskie prowadzi poszukiwania rosyjskiego bezzałogowego statku powietrznego w okolicach Hrubieszowa. - Takie drony jak Shahed-136 mają naprawdę duży zasięg wynoszący do 2 500 km. Oznacza to tylko tyle, że jeżeli nie będziemy w stanie przechwytywać tych bezzałogowców w naszej przestrzeni powietrznej, to one mogłyby wlecieć w głąb naszego kraju – mówi Borys Romanko, operator dronów, instruktor i uczestnik akcji bojowych na Ukrainie. - My musimy śledzić te cele i jeśli lecą w jakiś ośrodek miejski i jakąś infrastrukturę, to należy je zbijać. Taki Shahed potrafi zabrać ze sobą do kilkudziesięciu kilogramów materiałów wybuchowych. Taki ładunek może wyrządzić poważne szkody - dodaje wiceprezes Klubu Strzelających Inaczej

Atak dronów na Ukrainę
Atak dronów na Ukrainę
DSNS.GOV.UA - Twitter.com

Dowódca Operacyjnych Rodzajów Sił Zbrojnych generał Maciej Klisz poinformował w poniedziałek, że o godz. 6.43 - na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród - wleciał na terytorium Polski obiekt powietrzny. Jest to prawdopodobnie bezpilotowy statek powietrzny. Obiekt zanikł na radarach w rejonie gminy Tyszowce na południe od Hrubieszowa. 

Łatwo zgubić taki cel, ponieważ jest mały, z tworzywa sztucznego i może przy tym obniżyć pułap swojego lotu. Same zaś radary mają swoje ograniczenia. Te systemy muszą zostać nasycone pewnymi danymi, aby w pełni mogły działać. U nas nie było takich nalotów, więc ten radar nie jest nasycony danymi o tych celach, prędkościach i ich kształtach. Przy tym musielibyśmy cały czas utrzymywać w powietrzu samolot wczesnego wykrywania i ostrzegania z radarem nastawionym na śledzenie małych obiektów takich jak bezzałogowe statki powietrzne. My nie jesteśmy w stanie tego zrobić na obecną chwilę. Utrzymywanie takich samolotów non stop w powietrzu realizowane jest w stanie wojny, a nie pokoju. Wyjątek stanowi sytuacja zmasowanych rosyjskich ataków dronowo-rakietowych na Ukrainę, kiedy to Polska podrywa w powietrze swoje samoloty

–  wyjaśnia Borys Romanko, operator dronów.

Poszukiwania drona nadal trwają 

W poszukiwaniach, które trwają do tej pory, zaangażowano 100 żołnierzy z 19. Nadbużańskiej Brygady Obrony Terytorialnej, oraz z 2. Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Przewidziane są też patrole konne, a także wykorzystanie śmigłowców i bezzałogowców typu FlyEye.  

Dronem, który wleciał w przestrzeń powietrzną Polski był najprawdopodobniej Shahed-136. Bezzałogowce za sprawą użycia silników tłokowych mogą lecieć bardzo daleko, nawet do 2 500 km. 

Shahedy poza kontrolą 

W przypadku długodystansowych lotów może dojść do utraty naprowadzania za pomocą nawigacji satelitarnej. W takiej sytuacji Shahedom pozostaje jedynie nawigacja inercyjna. Wystąpienie zaś silnego wiatru takie drony mogą po prostu zbaczać z kursu. 

Na tak dużym dystansie bezzałogowiec jest już poza kontrolą i leci na wyznaczony punkt. Jeśli jest spychany przez wiatr, to może wlecieć do Polski

–  mówi Borys Romanko operator dronów, instruktor i uczestnik akcji bojowych na Ukrainie.

Nie wiemy przy tym, co niesie ten dron. Może mieć ze sobą głowice z ładunkiem wybuchowym, ale może to być fałszywy cel, który ma nasycić obronę przeciwlotniczą ukraińską, aby nie była w stanie zwalczać wszystkich wrogich obiektów. 

Strona ukraińska nie wie, który z dronów jest wabikiem, a który dysponuje głowicą bojową. Z tego też względu każdy może stanowić potencjalne zagrożenie. Kiedy przeciwlotnicy ukraińscy widzą, że dron leci na trajektorii nieistotnej dla infrastruktury krytycznej obszarów zamieszkałych, to nie decydują się na jego zestrzelenie, aby nie wytracać rakiet. Takie drony po prostu są przepuszczane, aby móc rozbić się w polu

–  wyjaśnia ekspert.

Zagrożenie jest realne

Operator dronów i uczestnik akcji bojowych na Ukrainie uważa, że samo podrywanie przez Siły Powietrzne myśliwców, które mają zbijać rakiety, drony i inne cele wlatujące w przestrzeń naszego kraju, jest jak najbardziej zasadne. 

My musimy śledzić te cele i jeśli lecą w kierunku ośrodka miejskiego lub jakiejś infrastruktury, to należy je zbijać, ponieważ stanowią poważne zagrożenie. Shahed wyposażony jest w głowicę bojową ważącą kilkadziesiąt kg. Taki ładunek może wyrządzić poważne szkody

– mówi wiceprezes Klubu Strzelających Inaczej.

Są jednak inne sposoby na radzenie sobie z takimi celami powietrznymi jak bezzałogowe statki powietrzne. 

Jestem zwolennikiem rozwiązań, które znam, czyli dronów wirnikowców, które na Ukrainie z powodzeniem wykorzystywane są do strącania dronów skrzydlatych. Dzięki takiemu uderzeniu wrogi dron spada na ziemię w miejscu, w którym chcemy. To jest tani sposób, ponieważ taki dron kosztuje niewiele w porównaniu do pocisków wykorzystywanych chociażby przez zestawy obrony powietrznej. Sam zaś dyżur bojowy i utrzymywanie pilotów bezzałogowców jest na pewno tańsze niż utrzymywanie cały czas w gotowości załóg myśliwców. Te zespoły dronowe nie są oczywiście elementem zastępującym, ale uzupełniającym zdolności Sił Zbrojnych RP

–  kończy Borys Romanko.

 

 



Źródło: Niezależna.pl, portal X

#Shahed-136 #drony #rosyjska agresja #bezpieczeństwo #Wojsko Polskie #obrona powietrzna #Rosja #Ukraina

Paweł Kryszczak