- Niewykluczone, że podczas białorusko-rosyjskich manewrów Zapad-2021 pojawią się jednak jakieś incydenty. Mogą to być incydenty przypadkowe, ale także celowe. Jakiś oddział ćwiczących może otworzyć ogień, użyć broni i wtedy robi się niebezpieczna sytuacja, bo incydenty mają to do siebie, że pogarszają poczucie bezpieczeństwa, często uruchamiają nerwowe reakcje i grożą eskalacją. Gdyby się to stało, to sytuacja mogłaby stać się groźna - powiedział Paweł Soroka, politolog Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, ekspert ds. zagranicznych w rozmowie z portalem Niezlezna.pl.
10 września rozpoczną się trwające przez 7 dni na poligonach w Rosji i na Białorusi ćwiczenia wojskowe Zapad-2021, w których udział weźmie ok. 200 tys. żołnierzy armii rosyjskiej i białoruskiej. Strona polska wyraża zaniepokojenie planowanymi niedaleko polskich granic manewrami, szczególnie w kontekście kryzysu na granicy polsko-białoruskiej.
Zapytaliśmy profesora Pawła Sorokę o to, czy możliwe jest to, że podczas manewrów może dojść do poważnych incydentów, takich jak na przykład wymiana ognia. - W historii manewrów wojskowych bywało, że dochodziło do incydentów zbrojnych. Były też takie sytuacje, że z manewrów przechodzono do uderzania na wielką skalę. Nie sądzę jednak, żeby mogło się to wydarzyć - powiedział.
- Niewykluczone, że pojawiają się jednak jakieś incydenty. Mogą to być incydenty przypadkowe, ale także celowe. Jakiś oddział ćwiczących może otworzyć ogień, użyć broni i wtedy robi się niebezpieczna sytuacja, bo incydenty mają to do siebie, że pogarszają poczucie bezpieczeństwa, często uruchamiają nerwowe reakcje i grożą eskalacją. Gdyby się to stało, to sytuacja mogłaby stać się groźna
- ocenił profesor Soroka.
- Nie ulega wątpliwości, że te manewry będą jeszcze bardziej niż w latach ubiegłych monitorowane. Nie tylko przez Polskę, ale także przez inne kraje NATO, przez wywiady tych państw, różnego rodzaju środki wywiadowcze. Trzeba być przygotowanym, że może dojść do różnych incydentów.
- stwierdził.
Ekspert zwrócił uwagę, że w sprawach bezpieczeństwa zawsze trzeba zakładać pesymistyczne scenariusze, ale robić wszystko, żeby one nie nastąpiły.
Zapytaliśmy profesora Soroka o to, jak powinna zareagować Polska i NATO, gdyby doszło do incydentu zbrojnego. - Nie byłbym za tym, żeby eskalować, bo to się może w bardzo poważny konflikt przerodzić, a myślę, że nie ma takich, którzy chcieliby dużej wojny po dwóch stronach - zaznaczył.
- Myślę, że gdyby doszło do takiej sytuacji, natychmiast powinna zadziałać dyplomacja i opinia międzynarodowa. Polska powinna wówczas natychmiast uruchomić działania dyplomatyczne zarówno wespół z państwami NATO, jak i Unii Europejskiej, jako państwo graniczne na wschodniej flance. Natomiast oczywiście musi być też stan gotowości w naszej armii. Symptomatyczną sprawą jest teraz przerzut dwunastej dywizji zmechanizowanej ze Szczecina na wschodnią flanką, jest to jedna najlepiej wyszkolonych dywizji. Takie coś ma z jednej strony funkcję odstraszającą, a z drugiej strony jest to szkolenie w takich warunkach kryzysowych
- powiedział profesor.