Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Gen. Polko ostro o postawie dowódców. "Kuriozalne tłumaczenia. W złą pogodę wróg może nas atakować do woli"

Dron nie osiąga dużej prędkości. Był namierzony i należało go zlikwidować od razu. Tłumaczenia dowództwa są kuriozalne, że była zła pogoda i nie można było go zestrzelić. Wychodzi więc na to, że jak jest pochmurno, to wróg może nas atakować do woli. Wojsko to nie instytucja działająca od godz. 8 do 16 i tylko w pogodne dni, od poniedziałku do piątku. To służba 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Cały czas musi zapewniać bezpieczeństwo. Mamy w końcu Ministerstwo Obrony Narodowej czy obserwacji narodowej? – mówi w rozmowie z portalem Niezależna.pl gen. Roman Polko, były dowódca Jednostki Specjalnej GROM.

polska armia
polska armia
zdj. ilustracyjne - print screen\ yt

Informacje o porannym naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjski dron przedstawił Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych (DO RSZ) generał dywizji Maciej Klisz. Podał szczegóły dotyczące przelotu i działań polskiej armii. "Mamy prawdopodobnie do czynienia z wlotem obiektu na terytorium Polski. Obiekt był potwierdzony radiolokacyjne przez co najmniej trzy stacje. Obiekt miałem w pełnym nadzorze, byłem gotowy do jego zestrzelenia" – mówił gen. Klisz.

Obiekt wleciał w polską przestrzeń na głębokość ok. 25 km. 

Z kolei rzecznik Dowództwa Operacyjnego RSZ ppłk Jacek Goryszewski poinformował, że ponad 70 żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej z Chełma i Lublina bierze udział w akcji poszukiwawczej. Zaznaczył, że prawdopodobnie te siły będą wzmocnione.

Obiekt, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej trzeba było natychmiast zestrzelić a nie bawić się w różnego rodzaju dywagacje. Mamy zmasowany atak na Ukrainie, wiemy że w pobliżu, gdzie pojawił się ten obiekt, jest cel: elektrownia, którą Rosjanie niejednokrotnie atakowali. W takiej sytuacji mocno dziwi mnie stwierdzenie, że obiekt był śledzony przez trzy radiostacje. Ten żołnierz, który przy nich siedzi i je obserwuje na podstawie nowoczesnych urządzeń powinien potrafić ocenić, czy dany obiekt jest cywilny czy wojskowy – mówi w rozmowie z portalem Niezależna.pl gen. Roman Polko, były dowódca Jednostki Specjalnej GROM.

Kolejny raz podczas zmasowanego ataku na Ukrainę nad terytorium Polski wlatuje jakiś obiekt: czy to rakieta manewrująca czy śmigłowiec z Białorusi. Kilkukrotnie obiecywano już, że na tego typu sytuacje będą wdrożone odpowiednie procedury. A ta procedura raczej nie jest skonstruowana tak, że spotyka się Dowódca Operacyjny z Szefem Sztabu i ministrem obrony i sobie debatują, co zrobić dalej w sytuacji, gdzie czas jest limitowany.

– dodaje ekspert.

Nie mam najmniejszych wątpliwości, że w imię bezpieczeństwa Rzeczpospolitej, w obliczu wojny tuż za naszą granicą, gdzie są używane środki bojowe typu rakiety, drony Shahed czy inne środki napadu powietrznego, wszystko co przylatuje z tamtej strony powinno być niszczone, bo stwarza realne zagrożenie dla bezpieczeństwa obywateli – uzupełnia gen. Roman Polko.

Jednocześnie powinniśmy czynić starania dyplomatyczne, by NATO, bo Ukraina już wydała zgodę, włączyło się i zgodziło na niszczenie celów, które zmierzają w sąsiedztwo wschodniej flanki Sojuszu, jeszcze na terytorium Ukrainy. Po to, żeby stworzyć swego rodzaju pas bezpieczeństwa.

– uważa generał.

Dron nie osiąga dużej prędkości. Był namierzony i należało go zlikwidować od razu. Tłumaczenia dowództwa są kuriozalne, że była zła pogoda i nie można było go zestrzelić. Wychodzi więc na to, że jak jest pochmurno, to wróg może nas atakować do woli. Wojsko to nie instytucja działająca od godz. 8 do 16 i tylko w pogodne dni, od poniedziałku do piątku. To służba 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Cały czas musi zapewniać bezpieczeństwo. Mamy w końcu Ministerstwo Obrony Narodowej czy obserwacji narodowej? – pyta retorycznie nasz rozmówca.

Zdaniem byłego dowódcy Jednostki Specjalnej GROM, liczba tego typu incydentów i rosyjskich prowokacji wymierzonych w Polskę może stale rosnąć. 

Rosja specjalnie programuje drony i rakiety w ten sposób, żeby zahaczały o terytorium Polski. Po to, by zweryfikować, jak nasze systemy reagują na tego typu zagrożenie, a w zasadzie nie reagują. Wcale nie uspokoił mnie komunikat, że mieliśmy sytuację pod kontrolą. Nie mieliśmy – nawet do tej pory nie wiemy, co dokładnie wleciało. Pojawiają się sprzeczne doniesienia: może to dron, a może nie wiadomo co. Z jednej strony słyszymy, że mieliśmy go cały czas pod kontrolą, ale niewykluczone, że nam zniknął i wrócił z powrotem na Ukrainę.

– mówi gen. Polko.

To bardzo niepokojące, zwłaszcza dla mieszkańców wschodnich rubieży. Jeżeli słyszą oni, że nie oddamy ani jednej piędzi ziemi, to oczekują skutecznych i zdecydowanych działań, a nie debatowania i zastanawiania się w sytuacjach przewidywalnych, które miały miejsce już wcześniej.

– kończy nasz rozmówca.

 



Źródło: niezalezna.pl

#dron #zagrożenie #Ukraina #wojna #przestrzeń powietrzna #wojsko #poszukiwania

Konrad Wysocki