Wczoraj obchodzony był dzień pamięci Anny Solidarność. W Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie odbyło się przed południem uroczyste przekazanie pamiątek po Annie Walentynowicz przez jej syna – Janusza Walentynowicza. Po południu w Centrum Edukacyjnym IPN im. Janusza Kurtyki „Przystanek Historia” zorganizowano promocję albumu Sławomira Cenckiewicza i Adama Chmieleckiego „Anna Walentynowicz 1929-2010”.
Swoimi wspomnieniami o Annie Walentynowicz podzielił się jej wnuk Piotr Walentynowicz.
Dla mnie była to babcia bardzo kochająca, ciągle poświęcająca swoim bliskim uwagę. Gdy byłem w szkole podstawowej, wiele z babcią wyjeżdżałem. Razem zwiedziliśmy chyba całą Polskę - od morza po góry. Do tej pory ciepło wspominam wiele miłych sytuacji. Chociażby pamiętam, jak byliśmy w okolicach Łomży. Tam po raz pierwszy lepiliśmy z babcią pierogi, wcześniej zbieraliśmy jagody w lesie. Pamiętam, że uwielbiałem być chory. Jako dziecko moja wiedza o chorobach sprowadzała się do tego, że nie można stać w przeciągach, wychodzić zimą bez czapki czy z mokrymi włosami. Żeby móc jak najwięcej czasu być z babcią, właśnie to robiłem. Gdy chorowałem, babcia była cały czas przy mnie. Przynosiła mleko z miodem, chleb z czosnkiem, owoce, czytała bajki. Czułem się otoczony tym ciepłem i miłością, dobrocią
- wspominał Piotr Walentynowicz.
Babcia nie odmawiała spotkań, gdy była zapraszana. Opowiadała o tym, co się wydarzyło w sierpniu 1980 roku, mówiła o Wałęsie, o "Solidarności". Jednak ja nigdy na tym nie cierpiałem, tylko zawsze czułem się otoczony ogromną troską babci
- podkreślił Walentynowicz i dodał: "To, że babcia czyniła coś ważnego dla Polski, zacząłem rozumieć dopiero, kiedy byłem w szkole zawodowej”.
Miałem wtedy około 15-16 lat. Pamiętam, jak pojechałem z babcią oraz Andrzejem i Joanną Gwiazdami do Norwegii. Odbywał się tam cykl poświęcony sytuacji w Polsce. Na spotkania przychodziła oczywiście Polonia, która słuchała m.in. o tym, jak niszczy się polski przemysł, jak rozkrada się polski skarb. Wtedy zauważyłem, że ludzie podchodzą do babci z wielkim szacunkiem, niemalże namaszczeniem. Zrozumiałem, że w Polsce babcię spycha się na margines, wyklucza się ją z życia publicznego, medialnego, a tutaj tak wiele osób docenia i rozumie, co babcia dobrego dla Polski zrobiła. To był ten moment, kiedy zrozumiałem, że są ludzie, którzy doceniają to, co babcia zrobiła
- zaznaczył Piotr Walentynowicz.
Powiedział, że mniejszy kontakt miał z babcią w czasie, gdy pracował za granicą.
Wyjechałem wraz z przyszłą żoną do Irlandii. Na powrót zdecydowaliśmy się w 2008 roku, kiedy zrozumiałem, że błąkamy się po świecie, a to nie jest to, bo przecież w Polsce jest tak pięknie. I wtedy głównie na myśl przychodziły mi te podróże, które odbywałem z babcią. Zacząłem wtedy uczestniczyć z nią w sympozjach "W trosce o dom ojczysty". Zacząłem w miarę możliwości brać udział w tym, co robi moja babcia
- powiedział Walentynowicz.
Ostatnie spotkanie wspomina jako moment, w którym Anna Walentynowicz była bardzo radosna.
Widzieliśmy się na dzień przed wyjazdem do Warszawy. Rozmawialiśmy o tym, że czuje się taka szczęśliwa, że prezydent zaprosił ją na uroczystości. Przeżywała to od dłuższego czasu. Katyń był dla babci bardzo ważny. Pamiętam, że w domu zawsze były figurki Matki Boskiej trzymającej czaszkę z przestrzeloną głową
- powiedział Piotr Walentynowicz.
Czytaj też: Wałęsa chce prawdy? Niech odpowie (bez krętactw) na 17 pytań śp. Anny Walentynowicz
Podkreślił, że Anna Walentynowicz i Janina Natusiewicz-Mirer napisały list z podziękowaniami do prezydenta Lecha Kaczyńskiego za to, że miały możliwość wziąć udział w uroczystościach w Katyniu. Zamierzały go wręczyć po powrocie.
Babcia chciała, abyśmy po uroczystościach katyńskich pojechali na Ukrainę i poznali rodzinę, która tam mieszka. Niestety, już tego nie doczekała
- stwierdził Piotr Walentynowicz.
Anna Walentynowicz (1929–2010) była zaangażowana w działalność Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża w 1978 r. 7 sierpnia 1980 r. została bezprawnie zwolniona ze Stoczni Gdańskiej, co przyczyniło się do rozpoczęcia strajku w stoczni 14 sierpnia 1980 r., który doprowadził do powstania Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność". W 1981 r. inwigilowało ją ponad 100 funkcjonariuszy i tajnych współpracowników SB. Zginęła 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.