10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Aleś Puszkin – najodważniejszy człowiek naszych czasów. Testament ofiary Łukaszenki został w Warszawie

Pod rezydencję prezydenta Aleksandra Łukaszenki przywiózł taczkę gnoju, na którym umieścił podobiznę dyktatora i wbił w nią widły. Na jego skromnym domu we wsi Bóbr wisiała zawsze historyczna flaga Białorusi, którą usuwali milicjanci. Trafiał do więzienia, a po wyjściu z niego, wywieszał ją na nowo. Stworzona przez niego ikona Matki Bożej Gietrzwałdzkiej wisi w kaplicy w polskim Pałacu Prezydenckim, a na ostatnim swoim obrazie umieścił polską flagę obok białoruskiej. – Aleś nauczył mnie miłości do Białorusi, bo skoro są tacy Białorusini jak Aleś, to znaczy, że warto o nią walczyć – mówi polska malarka Krystyna Różańska-Gorgolewska. Skazany na 5 lat kolonii karnej, zmarł w ostatni wtorek, po tym jak z ciężkiego więzienia w Grodnie przewieziony został na szpitalny oddział intensywnej terapii.

Aleś Puszkin
Aleś Puszkin
Autorstwa Serge Serebro, Vitebsk Popular News - Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=9669194

Martin Melnikau, którego ojcem chrzestnym był Aleś Puszkin, napisał po jego śmierci na Facebooku: „11 lipca po wiadomości o śmierci ojca córka Alesia Puszkina Anna nie wiedziała, co robić. W końcu poszła do Kościoła Archikatedralnego na placu Wolności – miejsca, które Puszkin bardzo kochał. Św. Benedykt, obrońca Europy, wspominany był tam tego dnia. Pomyślała, że to nie przypadek. Aleś Puszkin został Aniołem Stróżem Białorusi, którego ona bardzo potrzebuje. Wierzę w to”.

Czarny sen: artysta zabity za dzieło sztuki w 2023 roku

– To jest jak czarny sen: w naszych czasach artysta zostaje zamordowany w więzieniu za dzieło sztuki. To są czasy, w których roi się od pseudoartystów walczących o pseudowolność. Tymczasem on zginął za nią naprawdę – mówi Krystyna Różańska-Gorgolewska.

Dzieło sztuki, za które dostał wyrok 5 lat kolonii karnej, to portret białoruskiego „żołnierza wyklętego” – poety i antysowieckiego partyzanta Jauhiena Żychara, który pokazał na wystawie w Grodnie. Aleś zatrzymany został 30 marca 2021 roku. Bo według reżimu Łukaszenki, Żychar „stał na czele oddziału byłych policjantów kolaborujących z III Rzeszą i innych zdrajców”. Prokuratura w Grodnie zarzuciła Alesiowi, że malując ów portret, dokonywał „rehabilitacji nazizmu”. W komunikacie prokuratury wskazywano, że Puszkin podczas wystawy opisywał Żychara jako członka białoruskiego ruchu oporu, który walczył z bolszewikami, „czym wychwalał i usprawiedliwiał jego działania”. To ten sam paragraf, z którego skazany został Andrzej Poczobut.

– Uczył mnie optymizmu. Gdy aresztowali go milicjanci, żartował z nich, a chwilami może nawet z nimi z tej sytuacji. Jego całe życie było jednym wielkim ryzykiem – mówi Marcel Skierski z Centrum Sztuki Współczesnej – Zamek Ujazdowski w Warszawie. To tam pozostał jego Obraz Wolności, dzieło, które zgodnie z jego prośbą ma znaleźć się na Białorusi dopiero wtedy, gdy będzie ona wolna.

„Wszyscy się w nim zakochali”

Polskiej publiczności i krytyce zaprezentował Alesia Puszkina i jego dzieła Piotr Bernatowicz, obecny dyrektor Centrum Sztuki Współczesnej, w czasie gdy kierował Galerią Miejską „Arsenał” w Poznaniu. To był 2016 rok. – Wiedzieliśmy, że przyjedzie do nas bardzo zdeterminowany bojownik o wolność, więc może ktoś surowy, zamknięty w sobie?  Pojawił się wysoki, przystojny, z niebieskimi oczami – taka białoruska uroda – artysta, w którym wszyscy od razu się zakochali – wspomina Krystyna Różańska-Gorgolewska, która była wówczas zastępczynią Bernatowicza.

Bernatowicz odszedł od formuły „fastfoodowych” miejskich galerii, które prezentują publiczności te same, ogólnie akceptowane dzieła sztuki, które są najpierw w Warszawie, potem w Krakowie, następnie w Poznaniu itp. Zaczął wyszukiwać artystów oryginalnych, zarówno polskich, jak i z różnych stron świata. Tak dostrzegł Alesia Puszkina.

– Wystawa Alesia Puszkina w Galerii „Arsenał” w Poznaniu w 2016 roku nosiła nazwę „narodowo-radykalny”. Ukazywała cały przekrój jego twórczości, w tym portrety uczestników ruchu oporu antysowieckiego po II wojnie światowej – wspomina Bernatowicz.

Dlaczego zwrócił uwagę na tego artystę? – Na początku lat. 90 Aleś Puszkin założył pierwszą prywatną i niezależną galerię na Białorusi: w Witebsku. Gdy Łukaszenka doszedł do władzy, nakazał jej zamknięcie. Później Aleś próbował swojej działalności w Mińsku, jednak i stamtąd został przepędzony przez reżim. Wrócił więc do swojej rodzinnej miejscowości Bobr, gdzie w domu rodziców utworzył pracownię. Na dachu tego domu powiewała historyczna, biało-czerwono-biała flaga Białorusi. Milicja próbowała ją zrywać, Puszkin trafiał za nią do więzienia, ale zawsze jak wracał, wracała również flaga. Chyba nie było innego podobnego domu w całej Białorusi.

Performance i niepodległość

Rodowód buntu Alesia Puszkina sięgał jeszcze czasów Związku Sowieckiego. Rocznik 1965, już jako uczeń szkoły średniej buntował się przeciwko jej władzom. W 1983 roku został studentem Wydziału Malarstwa Monumentalnego i Dekoratorstwa w Białoruskim Państwowym Instytucie Artystyczno-Teatralnym. Studia przerwało powołanie do wojska i wysłanie go na wojnę do Afganistanu. – To, co tam się działo, przeżywał przez całe życie – mówi Krystyna Różańska-Gorgolewska.

Po powrocie z wojny, w 1988 roku brał udział w opozycyjnym ruchu studenckim, w tym w przygotowaniach do obchodów „Dziadów-88” na Cmentarzu Wschodnim w  Mińsku.  Przyłapany na  roznoszeniu  ulotek, pierwszy raz trafił do aresztu.

W 1989 roku ogłosił manifest soc-artu, którego symbol przedstawił na plakacie: przekreśloną flagę Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Ludowej z 1951 roku z dopisanym hasłem: „Dość socjalistycznej, odrodzimy narodową Białoruś!”. Władze Białoruskiej SSR zareagowały wydaniem dekretu, na podstawie którego zaostrzono kary za wykorzystywanie „niezarejestrowanych” flag i proporczyków.

– Był jednym z pionierów sztuki performance na Białorusi – mówi Bernatowicz. Jednak awangardowym formom wyrazu towarzyszyła konserwatywna treść. – Od początku angażował się artystycznie w sprawę niepodległości Białorusi. Był przywiązany do takich wartości jak wiara, ojczyzna czy rodzina – wspomina Bernatowicz.

„Gnój na prezydenta”

Wolność na Białorusi trwała krótko, bo Łukaszenka doszedł do władzy w 1994 roku. Reżyser Magdalena Piejko tak wspomina walkę Puszkina z postkomunizmem: – Opowiadał, jak przy pomocy ciągnika rozwalał pomniki Stalina i innych komunistów na białoruskiej wsi. Do tego, by robić to w realiach reżimu Łukaszenki, trzeba było niezwykłej odwagi. Jak mówił, połowa mieszkańców wsi popierała to, co robi, połowa nie. Ogromną rolę odgrywał strach.

W 1999 roku głośno było o nim na całym świecie. – Swój najsłynniejszy performance zorganizował w Mińsku. Do jednego z ważnych urzędów wwiózł taczkę wypełnioną gnojem. Wysypał to na dziedzińcu urzędu, a następnie położył na tym portret Łukaszenki, w który wbił widły. W tak radykalny sposób Puszkin wyraził swój sprzeciw wobec dyktatury na Białorusi – wspomina Bernatowicz. „Gnój na prezydenta” – tak nazwał swój happening.

Łukaszenka i metropolita Filaret w otoczeniu diabłów

W 2000 roku namalował dla cerkwi w Bobrze na Białorusi fresk przedstawiający Sąd Ostateczny, na którym znaleźli się Aleksandr Łukaszenka i metropolita Filaret, stojący w otoczeniu diabłów i grzeszników. 

Marcel Skierski pojechał do Bobra, gdzie widział, jak Puszkin organizował we wsi obchody Nocy Kupały. – To był zupełnie inny świat, jak z bajki, a to tylko 500 kilometrów od nas. Był tam dom Alesia Puszkina, a na nim flaga. On organizował Noc Kupały, czerpał z tych ludowych obrzędów. No i ten regionalny bimber. To była kontestacja wobec Łukaszenki, ale do ognia trafiały też przedmioty, które symbolizowały upadek Zachodu, jakieś wibratory itp. 

Aleś Puszkin reprezentował własny system wartości, którego nic nie mogło skruszyć.  – Prawda, dobro i piękno były zawsze dla niego ważniejsze niż przyziemne przyjemności, jak na przykład dostatnie życie. A nawet nie dostatnie, a po prostu przyzwoite życie. Miał międzynarodowe wystawy, mógł zahaczyć się w jakiejś z europejskich stolic. A on uparcie trwał w swojej rodzinnej wsi Bóbr. Bo to w białoruskiej wsi widział szanse na odrodzenie narodu – wspomina Krystyna Różańska-Gorgolewska. Jak podkreśla, nie było w nim ani odrobiny kompleksów wobec zachodu Europy. – Był najbardziej zdeterminowany w walce z Łukaszenką, ale nie chciał, by potem Białoruś od razu wpadła w łapy globalistycznego, korporacyjnego Zachodu. Gdy chodzi o Polskę, to podziwiał naszą historię i widział w Polakach nadzieję. Ta malowana przez niego biało-czerwono-biała flaga Białorusi była trochę jak flaga Polski z dodatkowym elementem.

Stawianie na awangardowe formy buntu nie zmieniało faktu, że Puszkin był gruntownie wykształconym artystą, uprawiał malarstwo figuratywne i malarstwo sakralne w cerkwiach. – Z niesamowitą odwagą walczył o swoje ideały, ale jednocześnie był niezwykle otwarty, tolerancyjny w prawdziwym znaczeniu tego słowa. Budził zaufanie swoją otwartością, szczerością, tym, że nie kierował się interesami czy karierą – mówi Różańska-Gorgolewska.

Nauczyciel polskich dzieci

W 2017 roku malarz trafił znowu do Polski, do Gietrzwałdu, z okazji 140. rocznicy objawień maryjnych w tej miejscowości. Jacek Adamas, rzeźbiarz i autor instalacji oraz happeningów, był wówczas szefem tamtejszego Ośrodka Kultury. 

– Dzień zaczynał od modlitwy w kościele. Stołował się u sióstr i miał z nimi bardzo dobry kontakt – wspomina Alesia Puszkina. To w Gietrzwałdzie Aleś stworzył ikonę Matki Bożej Gietrzwałdzkiej.  – Pisał ją według prawideł tej sztuki, na lipowej desce, z elementami ze złota. W tym czasie pościł i chodził boso – mówi Adamas. Została ona ofiarowana prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Dziś wisi w kaplicy prezydenckiej.

Aleś inspirował się polską literaturą, w szczególności pisarzem Sergiuszem Piaseckim, mającym także białoruskie korzenie. – Namalował u nas portret pisarza Sergiusza Piaseckiego, który pokazywany był na wystawach w Polsce i na Litwie. Obok umieszczony był jego słynny tekst „Sto pytań pod adresem obecnej Warszawy”. Napisany po wojnie artykuł Sergiusza Piaseckiego, którego komunistyczna władza nie potrafiła złapać, przedstawiał rzeczywistość komunistycznej Polski. Puszkin widział w tym opisie podobieństwa do sytuacji na Białorusi pod rządami Łukaszenki. 

Oprócz tego Aleś w Gietrzwałdzie i okolicy uczył malować polskie dzieci. – Prowadził zajęcia z dziećmi w trzech miejscowościach i w ośrodku dla dzieci niepełnosprawnych w Olsztynie. Malował portrety dzieci i zostawiał im je. U wojewody miał wykład dla około 300 uczniów szkół średnich, przyjmowany przez nich z wielkim zainteresowaniem, gdy mówił, co dzieje się na Białorusi – opowiada Adamas.

Wśród dzieci, które uczył, była córka Katarzyny i Jacka Adamasów. – Nasza córka jest młodą, zdolną artystką, a Aleś miał z nią zajęcia, gdy miała 13 lat. Zaproponował, że namaluje jej portret, a potem ona namaluje jego. Gdy obejrzał jej pracę, stwierdził, że jednak musi… poprawić swój portret córki.

Testament Alesia Puszkina na Zamku Ujazdowskim

Po aresztowaniu za portret antysowieckiego partyzanta, Aleś Puszkin został skazany na 5 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Potem karę dwukrotnie zaostrzano. Administracja Kolonii Karnej w Iwacewiczach, czyli tzw. Wilczych Nor, umieściła go na pięć miesięcy w „celi typu więziennego”, a później sąd w Iwacewiczach zdecydował o zamknięciu go w ciężkim więzieniu w Grodnie.

Aleś Puszkin zmarł 11 lipca na oddziale intensywnej terapii w niewyjaśnionych okolicznościach – poinformowała we wtorek żona artysty. Trafił tam prosto z ciężkiego więzienia w Grodnie. W Warszawie Białorusini zapalili dla niego znicze. – Musimy teraz mówić o tym, że Aleś nie zmarł, tylko go zabili. Zabito go! Trzeba krzyczeć o tym, że w białoruskich więzieniach umierają ludzie – mówiła jedna z artystek w telewizji „Biełsat”.

W Polsce pozostał jego testament, czyli „Obraz wolności”. – Malował ten obraz w ten jeden dzień w roku, na głównym placu w Bobrze, gdzie przysyłano mu traktor bronujący ziemię, żeby sypał się na niego kurz i zaczepiających go milicjantów – wspomina Marcel Skierski.

Gdy Piotr Bernatowicz został dyrektorem Centrum Sztuki Współczesnej – Zamek Ujazdowski, prace Alesia zostały tam pokazane w czasie wystawy „Sztuka Polityczna”. Gdy trafił do aresztu, na kolumnach zamku znalazły się kilkunastometrowe banery „Free Aleś Puszkin”, w koszulkach z takim napisem wystąpili także pracownicy galerii.

Wśród pokazanych dzieł znalazł się wspomniany „Obraz wolności”, który Puszkin malował przez wiele lat. – Przywiózł go do Polski i tu go ukończył. Ostatnim akcentem na tym obrazie jest flaga Polski, tuż obok historycznej flagi Białorusi. Potwierdza to, że Polska była według niego najważniejszym sojusznikiem Białorusi w walce o wolność. Ten obraz nadal jest u nas, Puszkin nie chciał go wywieźć na Białoruś. Jego wolą było to, by wrócił dopiero wtedy, gdy na Białorusi upadnie reżim Łukaszenki. Można powiedzieć, że to w pewien sposób testament Alesia Puszkina – mówi Piotr Bernatowicz. 

 



Źródło: Gazeta Polska,

Piotr Lisiewicz