"Pan Mariusz Kamiński już 20 lat temu, podczas naszej oficjalnej wizyty w Paryżu jako Pary Prezydenckiej, nasłał na nas bojówki Ligi Republikańskiej, które nas zaatakowały. Odnosimy wrażenie, że od tamtej pory kieruje nim obsesja na naszym punkcie" - pisze w swoim oświadczeniu były prezydent. - Aleksander Kwaśniewski przypisuje Mariuszowi Kamińskiemu cudze zasługi - żartuje sobie Piotr Lisiewicz.
Szef "Naszości" z rozrzewnieniem opowiada okoliczności obrzucenia jajkami byłego prezydenta, w trakcie wizyty w Paryżu w 1997 r.
Ani 20 lat temu, ani Mariusz Kamiński. Aleksandrowi Kwaśniewskiego, którego
zakupem willi w Kazimierzu od kilku dni żyje opinia publiczna, ze" zmęczenia" wszystko się miesza. -
Mariusza Kamińskiego i Ligi Republikańskiej tam nie było. Wizytę Kwaśniewskiego w Paryżu obrzuceniem jajkami urozmaiciły organizacje "Naszość" i "Radykalna Akcja Antykomunistyczna" - wspomina Piotr Lisiewicz, który sam nie pojechał do stolicy Francji, ale jako lider "Naszości" doskonale pamięta cały happening.
-
Byliśmy tam w piątkę. Jedna osoba z "Naszości", ja, dwie inne osoby z "Radykalnej Akcji Antykomunistycznej" i kierowca, który nas zawiózł na miejsce. Ten ostatni zresztą nie ukrywał, że wcześniej głosował na SLD, ale w trakcie podróży jego opinia na temat Kwaśniewskiego znacząco się pogorszyła i w końcu wziął z nami udział w wydarzeniu - wspomina swój pobyt w Paryżu Wojciech Wybranowski, ówczesny szef RAA, dziś dziennikarz tygodnika "Do Rzeczy". Kierowca razem z całą grupą trafił do aresztu.
Jajcarze zostali w Paryżu zatrzymani, a Jan Wojciech Piekarski - szef protokołu dyplomatycznego Kwaśniewskiego, by były podstawy do ukarania, złożył zeznanie, że skorupki wpadły mu do ucha i przez tydzień nie jest w stanie pracować. -
Doszukiwał się również u siebie żydowskiego pochodzenia, by móc nas oskarżyć o antysemityzm - wspomina Wybranowski. Komentując oskarżenia Kwaśniewskiego, zwraca uwagę, że Mariusz Kamiński nie zgadzał się na tego rodzaju akcje do tego stopnia, że doszło do konfliktu na tym tle między Ligą Republikańską w Warszawie Kamińskiego, a jednostką LR z Krakowa, której przedstawiciel był jednym z organizatorów obrzucenia jajkami.
Piotr Lisiewicz nie wierzy w słabą pamięć byłego prezydenta. -
To nie była pierwsza i ostatnia nasza akcja, a sam Kwaśniewski nazywał nas swoim "fanklubem". Rok wcześniej, w 1996 r. zepsuliśmy mu udział 40. rocznicy "Poznańskiego Czerwca". Po tym jak zapowiedzieliśmy, że nie dopuścimy komunistę przed poznańskie krzyże i Kwaśniewski dostanie jajkami - on i prezydent Węgier odwołali swój przyjazd - relacjonuje szef "Naszości".
-
To obrzydliwe fałszowanie historii, które komuniści mają we krwi. Jeśli Kwaśniewski będzie w tej sprawie dalej kłamał, to po tych 17 latach może zasłużyć sobie na powtórkę - zapowiada dziennikarz "Gazety Polskiej" Piotr Lisiewcz.
Źródło: niezalezna.pl
Samuel Pereira