- Napięcia wewnątrz Platformy mogą stać się większe, ponieważ PO ma bardziej konserwatywnych wyborców, niż nam się wydaje. Pamiętajmy, że dwadzieścia lat temu Platforma miała być partią konserwatywno-liberalną w kontekście światopoglądowym, mocno oddaną idei chrześcijaństwa - powiedział w rozmowie z portalem Niezależna.pl dr Bartosz Rydliński, politolog Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Mija rok, odkąd Borys Budka został przewodniczącym Platformy Obywatelskiej. Jak pan ocenia ten czas?
Można powiedzieć, że sondaże tej partii nie tylko stoją w miejscu, ale nawet spadają. Dodatkowo warto zwrócić uwagę, że odejście z PO Joanny Muchy, która przecież niedawno popierała Budkę w wyborach na przewodniczącego partii, to poważny cios wizerunkowy dla obecnego lidera Platformy.
Jak Borys Budka wypada w porównaniu do Grzegorza Schetyny?
Grzegorz Schetyna miał taką przywarę, że przegrywał wszystkie możliwe wybory, jakie mógł przegrać jako przewodniczący. Zwróćmy jednak uwagę, że za czasów Schetyny Platforma pozostawała pierwszą partią na opozycji, a teraz widzimy, że Borys Budka wyraźnie przegrywa w niektórych sondażach z Szymonem Hołownią, jednakowo jeżeli chodzi o popularność jego osobistą, ale także w kwestiach poparcia dla partii.
We wszystkich poważnych sondażach popularności polityków Budka okupował najniższe miejsca wśród politycznych liderów. Zdecydowanie przegrywał nawet ze swoim partyjnym kolegą Rafałem Trzaskowskim. Z czego to wynika?
Rafał Trzaskowski w przeciwieństwie do Borysa Budki może pochwalić się ponad dziewięciomilionowym wynikiem w wyborach prezydenckich. Obecny prezydent Warszawy jest zdecydowanie bardziej popularny w środowisku liberalnym. Ponadto pamiętajmy, że Budka nie jest tak bardzo charyzmatyczną postacią, dobrym mówcą jak właśnie Rafał Trzaskowski, który ma zresztą swoje inne problemy.
Czy ten rok przewodnictwa spowodował, że wewnętrzne podziały w partii stały się jeszcze większe?
Z jednej strony można powiedzieć, że Platforma stara się, jak może, opowiadać się chociażby za rozdziałem państwa od Kościoła, czy liberalizacją prawa aborcyjnego, przynajmniej w takim sensie deklaratywnym, ale tego nie znajdziemy w żadnym zapisie programowym. Niedawno miała zostać ogłoszona taka ideowa deklaracja Platformy, ale mijają kolejne tygodnie i dalej jej nie widać. Borys Budka w jakimś sensie próbuje iść w lewo, ale nie do końca mu to wychodzi. Te napięcia wewnątrz Platformy mogą stać się większe, ponieważ PO ma bardziej konserwatywnych wyborców, niż nam się wydaje. Pamiętajmy, że dwadzieścia lat temu Platforma miała być partią konserwatywno-liberalną w kontekście światopoglądowym, mocno oddaną idei chrześcijaństwa. Widzimy jednak, że PO jest taką partią, można powiedzieć postpolityczną, postmodernistyczną, w której poglądy nie odgrywają żadnej większej roli.