Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Majstrowanie przy urnie

- Nie mogłem uwierzyć, gdy w sprawozdaniu komisji wyborczej przy nazwisku Adama Kwiatkowskiego z PiS było zero.

- Nie mogłem uwierzyć, gdy w sprawozdaniu komisji wyborczej przy nazwisku Adama Kwiatkowskiego z PiS było zero. Sam widziałem, że przynajmniej osiem osób zagłosowało na niego – mówi „Codziennej” Krzysztof Dasiewicz. Podczas wyborów był mężem zaufania w lokalu znajdującym się w ambasadzie w Berlinie.

Dasiewicz patrzył na ręce komisji wyborczej nr 134 w stolicy Niemiec przez ponad 31 godzin.

– Członkowie komisji, licząc głosy, mylili się wielokrotnie – wspomina Polak mieszkający w Berlinie. Gdy liczba głosów się nie zgadzała, musieli swoją pracę wykonywać ponownie.

– Na Kwiatkowskiego zwróciłem uwagę, bo poznałem go podczas kampanii – podkreśla. – Jestem pewien, że przynajmniej osiem osób głosowało na niego – zapewnia.

Dlatego gdy Dasiewicz przyszedł do domu i odebrał maila z komisji z wynikami wyborów, był zaskoczony. Przy nazwisku Adama Kwiatkowskiego było wpisane zero. O swoich spostrzeżeniach poinformował PiS. Brak głosów z Berlina nie przeszkodził Adamowi Kwiatkowskiemu dostać się do Sejmu.

Berlińska komisja nie była jedyną podczas tych wyborów, w której w dziwny sposób zniknęły głosy. Podobna sytuacja wydarzyła się w Byczynie na Opolszczyźnie. Państwowa Komisja Wyborcza podała, że kandydatka PiS Violetta Porowska nie otrzymała żadnego głosu. Problem w tym, że głosowała na nią rodzina. Byli świadkowie, także z komisji wyborczej. Okazało się, że głosy oddane na Porowską (numer 5 na liście) zaliczono Janowi Chabraszewskiemu, „czwórce” na liście PiS.

Do prawdziwego skandalu doszło podczas liczenia głosów w jednej z komisji na Lubelszczyźnie. Dorota Wrona, PiS-owski mąż zaufania, opowiada „Codziennej”:

– Powiedziałam członkom komisji, że chciałabym sprawdzić głosy uznane za nieważne. Wtedy zdenerwowana przewodnicząca podeszła do stołu, na którym odkładano karty z głosami „nieważnymi”, i dołożyła je do kart z głosami oddanymi na Platformę Obywatelską. Na nic zdały się moje protesty.

Mężowie zaufania odnotowali również inne nieprawidłowości np. dotyczące przeliczania i zabezpieczania kart do głosowania. Niestety mają ograniczone możliwości działania. Co mogą zrobić?

– Skierować sprawę do Naczelnego Sądu Administracyjnego – odpowiada Krzysztof Lorenz z Państwowej Komisji Wyborczej.

Pewnie miną miesiące, zanim sędziowie wyjaśnią, czy doszło do naruszenia prawa.

Cały tekst ukazał się w dzisiejszym wydaniu „Gazety Polskiej Codziennie”



 



Źródło:

Grzegorz Broński