Sprawa Heleny W. była jednym z pobocznych elementów szeroko zakrojonego śledztwa dotyczącego byłego ministra transportu. Jak ustaliło Radio Wnet, 14 lutego 2025 roku Sąd Rejonowy dla m. st. Warszawy wydał prawomocny wyrok uniewinniający kobietę od zarzutów z art. 270 par. 3 kodeksu karnego, czyli przygotowania do fałszerstwa. Orzeczenie to może budzić zdumienie, zważywszy na fakt, że w toku śledztwa przy Helenie W. „znaleziono kilkadziesiąt pieczątek, w tym m.in. urzędu skarbowego i kancelarii radcy prawnego”.
Co kluczowe, wyrok się uprawomocnił, bo Prokuratura Okręgowa w Warszawie, nadzorowana przez nominatów Adama Bodnara, nie zdecydowała się na złożenie apelacji. Rzecznik prasowy prokuratury, Piotr Antoni Skiba, tłumaczył tę decyzję w zaskakujący sposób. Stwierdził, że „prokurator referent sądowy po ocenie wyroku z uzasadnieniem odstąpił od apelacji, oceniając wyrok jako słuszny z uwagi na brak jednoznacznych dowodów wskazujących na sprawstwo i winę oskarżonej”. Dodał również, że w sprawie „występowały niedające się usunąć wątpliwości, które zgodnie z art. 5 paragraf 2 kk sąd rozstrzygnął na korzyść oskarżonej”.
Tłumaczenia te stoją w sprzeczności z realiami sprawy. Jak podaje Radio Wnet, Helena W. broniła się, twierdząc, że... pieczątki znalazła. Wyjaśnienia te były jednak mało wiarygodne – posiadała m.in. pieczątkę radcy prawnego, którego osobiście znała. Przesłuchany w charakterze świadka prawnik zeznał, że nigdy nie zgubił żadnej pieczątki, a jej wzór różnił się od tych używanych w jego kancelarii.
Sprawa nabiera jeszcze bardziej intrygującego charakteru, gdy przyjrzymy się losom prokuratora, który pierwotnie prowadził śledztwo i postawił zarzuty Helenie W. Został on odsunięty od sprawy, a następnie przeniósł się z Prokuratury Okręgowej w Warszawie do Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej.
Co istotne, zabrał on ze sobą niektóre wątki, w tym ten dotyczący Heleny W. Jego determinacja przyniosła efekt – udało mu się nie tylko udowodnić, że kobieta przygotowywała się do fałszerstwa, ale że go dokonała. W nowym postępowaniu „podejrzana przyznała się do winy. Wyrok skazujący Helenę W. jest prawomocny. Dotyczył pojedynczego przypadku fałszerstwa”.
Decyzja o zaniechaniu apelacji w pierwszej sprawie, w świetle późniejszego prawomocnego skazania, budzi poważne wątpliwości co do intencji prokuratury. Anonimowy prokurator, z którym rozmawiało Radio Wnet, nie kryje oburzenia:
To są po prostu jaja. Według mojej wiedzy Helena W. nie była żadną „szychą” w środowisku objętym aktem oskarżenia, więc nie powiedziałbym, że ktoś mógłby mieć jakieś szczególnie mocne motywacje, by ją personalnie chronić. Wygląda to albo tak, że zapadła decyzja, by ogólnie czyścić tę sprawę, ile się da, nie patrząc na szczegóły. Albo też po prostu sąd i prokuratura poszli po linii najmniejszego oporu, bo chcieli się pozbyć tego tematu.