Wczorajsze doniesienia medialne zdominowała informacja o możliwości zablokowania Polsce środków z Funduszu Odbudowy na walkę ze skutkami pandemii koronawirusa w gospodarce. Temat nośny, bo chodzi o ok. 58 mld euro, ale czy faktycznie jest się czego obawiać?
Spore zamieszanie wywołała wczoraj wypowiedź komisarza UE ds. gospodarczych Paolo Gentiloniego [podczas europejskiego wysłuchania nt. Funduszy Odbudowy i postępów realizacji KPO (Krajowych Planów Odbudowy-red.)], który jako przyczynę przeciągających się negocjacji z polskim rządem w tej kwestii wskazał na „problem” z polską praworządnością, wolnością mediów oraz kwestię nadrzędności prawa UE nad prawem krajowym.
Temat ten jest politycznie „ograny”, a kolejne zastrzeżenia i „zaniepokojenia” KE co do niezależności polskich sądów i mediów nie robią już chyba wrażenia nawet na brukselskich urzędnikach, którzy je nieustannie publicznie artykułują. Tym razem jednak chodzi o poważny instrument nacisku (jeśli wręcz nie szantaż) na polski rząd, który na szczycie RE w lipcu ub.r. wywalczył historycznie największe środki unijne dla naszego kraju.
Nie jest żadną tajemnicą, że ew. perturbacje związane z pozyskiwaniem przez nasz kraj środków na rozwój (w tym przypadku pochodzących z tanich kredytów i dotacji) są na rękę opozycji, która dostrzega swoją szansę na wzbudzenie społecznego niezadowolenia. Powrót Donalda Tuska na polską scenę polityczna też ma tu swoje znaczenie, bo kto jak nie on może być lepiej „zblatowany” z brukselską (w większości antypisowską) „elitą”.
Sam szef Platformy po doniesieniach nt. słów Gentiloniego natychmiast przystąpił do ataku, publikując na Twitterze oświadczenie. Tusk poszedł za ciosem, obarczając winą za przeciągające się negocjacje ws. KPO Jarosława Kaczyńskiego - „PiS niszczy praworządność i europejski ład prawny”. (…) „Za obsesje prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego płacą dziś wszyscy Polacy” - alarmował, mimo, że proces negocjacji jest w toku i nic jeszcze nie zostało ostatecznie przesądzone.
Co więcej, nie tylko polski KPO nie został jeszcze uzgodniony z KE. Dotychczas jedynie w przypadku 18 państw Wspólnoty proces ten został zakończony, a ostatecznie sprawą zajmie się Rada Unii Europejskiej złożona w tym przypadku z ministrów finansów.
Wprawdzie TSUE nie rozstrzygnął jeszcze skargi Polski i Węgier złożonej w marcu br. na mechanizm warunkowości wypłaty środków UE, uzależniający je od przestrzegania zasady praworządności, ale jak podkreśla wielu ekspertów od prawa europejskiego, jeśli Trybunał podejmie decyzję w oparciu o traktaty, będzie ona dla Polski i Węgier korzystna.
W sprawie słów (gróźb) Gentiloniego wypowiadało się wczoraj wielu prominentnych polityków opozycji, ale głos zabrali także przedstawiciele rządzącej koalicji. Minister Sprawiedliwości i szef Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro powiedział, że żaden urzędnik niskiego i wysokiego szczebla Unii Europejskiej nie ma prawa stosować „szantażu o korupcyjnym charakterze”. - Bo gdyby poważnie potraktować tę jego wypowiedź, oznaczałoby to, że ten urzędnik mówi nam, polskiemu rządowi, polskiemu państwu „albo złamiecie swoje zasady konstytucyjne, albo zgodzicie się na łamanie zasad waszej konstytucji i ograniczycie swoją suwerenność, albo chcecie pieniądze” - mówił Ziobro.
Wiceminister w resorcie funduszy i polityki regionalnej, Waldemar Buda podkreślił, że słowa komisarza UE ds. gospodarczych Paolo Gentiloniego, „nie są oficjalnym stanowiskiem Komisji Europejskiej w sprawie Krajowego Planu Odbudowy”, a „do Polski nie trafiło żadne oficjalne pismo w tej kwestii”.
Sama KE oświadczyła, że kontynuuje ocenę polskiego Krajowego Planu Odbudowy na podstawie kryteriów określonych w rozporządzeniu w sprawie Instrumentu Odbudowy i Odporności. - Nasza współpraca z polskimi władzami trwa. W tym zakresie przyglądamy się wymogom rozporządzenia w sprawie zaleceń dla poszczególnych krajów - podkreślono.
KE przyznała jednocześnie, że wypowiedź Gentiloniego odzwierciedla jej stanowisko „dotyczące kwestii nadrzędności prawa UE nad prawem krajowym”.
Zdaniem posła Platformy Obywatelskiej Marka Sowy z którym rozmawialiśmy, KE wstrzymała zatwierdzenie polskiego KPO, bo jak stwierdził „od lipca nic się nie dzieje w tej sprawie”. - Nie ma w tym zakresie żadnej wątpliwości - ocenił.
- Wypowiedź komisarza Paolo Gentiloniego jest potwierdzeniem wysokiego szczebla przedstawiciela Komisji Europejskiej, którą interpretuję w ten sposób, że dopóki nie zostaną uregulowane kwestie związane z wymiarem sprawiedliwości i z praworządnością, to postępu w tym zakresie nie będzie, a tym samym nie będzie pieniędzy. (…) Jeszcze nigdy w sprawie KPO żaden komisarz tak ostrego stanowiska nie zajął
– powiedział dodając, że dla niego „to jest rzecz oczywista”.
Zdaniem posła Sowy, proces zatwierdzania polskiego KPO „skończy się ustępstwem ze strony PiS-u”.
Odnosząc się do nacisków Gentiloniego związanych z wnioskiem premiera Mateusza Morawieckiego do Trybunału Konstytucyjnego ws. nadrzędności prawa polskiego nad prawem unijnym, parlamentarzysta KO stwierdził, że „wyrok w tej sprawie może nigdy nie zapaść” . - To jest absurdalny wniosek premiera - ocenił, wyrażając jednocześnie przekonanie, że orzeczenie TK „wyjdzie naprzeciw premierowi i nie będzie on musiał swojego wniosku wycofywać”.
Szef Centrum Analiz Strategicznych prof. Norbert Maliszewski komentując w rozmowie z Niezalezna.pl słowa Gentiloniego stwierdził, że „należy je odczytywać jako polityczny nacisk”, który wskazuje na chęć „ingerencji w niezależność naszego systemu prawnego”.
- Trudno takie działania oceniać pozytywnie, tym bardziej, że one się odbywają poza wszelkimi procedurami, a te procedury dotyczące właśnie realizacji KPO są ściśle określone i wydaje się, że te głosy nie stanowią o tym, czy faktycznie te środki z KPO Polska uzyska, czy nie
- powiedział.
Przypomniał, że dotychczas nie było głosów ze strony KE, które świadczyłyby o jakichś uwagach w stosunku do polskiego KPO. - Biorąc to pod uwagę, środki te nie powinny być zagrożone, aczkolwiek widać, że mamy do czynienia z jakimiś naciskami, które powinniśmy potraktować dosyć asertywnie – powiedział Maliszewski.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Anna Kwiecień przypomniała, że „Trybunał Konstytucyjny wypowiadał się już w przeszłości w sprawie nadrzędności prawa polskiego nad prawem unijnym”.
- Jednoznacznie w tej sprawie powiedział, że konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej jest nadrzędnym prawem nad prawem unijnym. Wchodząc do Unii zdecydowaliśmy wprawdzie o tym, że są pewne kwestie co do których prawo unijne będziemy traktować jako prawo „bezwzględne” i to jest enumeratywnie wymienione w traktatach, ale jest wiele obszarów, w tym obszar sądownictwa, który jest absolutnie zastrzeżony dla państw narodowych
- powiedziała parlamentarzystka w rozmowie z Niezalezna.pl.
Podkreśliła, że jeśli jakikolwiek urzędnik UE warunkuje przyznanie Polsce środków finansowych „od zrzeczenia się suwerenności”, to de facto ten urzędnik „łamie prawo i narusza praworządność europejską”. - To jest skandal i to jest pewna forma szantażu w stosunku do państw narodowych na zasadzie - „macie się nam bezwzględnie podporządkować, nawet przekraczając traktaty unijne” - tłumaczyła.
Poseł podkreśliła, że wypowiedź Gentiloniego nie rodzi istotnych konsekwencji, a KE „żadnych twardych decyzji w tym temacie nie podjęła”. - Warto zauważyć, że nasz KPO jest bardzo obszerny, liczy prawie 500 stron, natomiast z tego co wiem, są takie krajowe plany odbudowy, które liczą zaledwie dwadzieścia parę stron. Podejrzewam, że analiza takiego szczegółowego planu jaki przygotowała Polska, może stanowić dla urzędników brukselskich wyzwanie z którym muszą się zmierzyć - przekonywała.
Anna Kwiecień wyraziła nadzieję, że „niektórzy urzędnicy w Unii Europejskiej” nie będą „łamać traktatów unijnych jednocześnie mówiąc o praworządności”.
- Przede wszystkim to oni powinni dbać o zachowywanie praworządności i nie poszerzać swoich kompetencji kosztem państw narodowych
- podsumowała poseł Prawa i Sprawiedliwości.