Sąd Okręgowy w Warszawie uznał dzisiaj Tomasza Duklanowskiego częściowo za winnego zarzucanego mu zniesławienia (art. 212 Kk). Dziennikarz został skazany na karę grzywny w wysokości 300 stawek dziennych (o wartości 40 zł każda) oraz zobowiązany do zapłaty nawiązki w wysokości 8000 zł. Duklanowski ma ponieść także większą część kosztów procesu. Chodziło o publikacje na temat tzw. „afery kopertowej” w szpitalu Szczecin-Zdunowo. Zdaniem wielu pacjentów oraz ich rodzin, cytowanych przez dziennikarza, lekarz miał przyjmować od nich korzyści majątkowe.
Sędzia Iwona Ramotowska, która skazała red. Tomasza Duklanowskiego, w przeszłości podpisała się pod listem poparcia dla sędziego Igora Tuleyi oraz jest członkiem organizacji zbliżonej do Iustitii - Stowarzyszenia Sędziów Apelacji Warszawskiej NIKE.
Fakty się nie liczą
Komentując dla portalu Niezależna.pl wyrok warszawskiego sądu, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich dr Joanna Hajdasz przyznała, że „niestety, informowanie o faktach staje się w Polsce przestępstwem”. - Ze sprawiedliwym procesem, z poczuciem sprawiedliwości, z wolnością słowa nie ma to nic wspólnego. Ten wyrok jest tak skandaliczny, że brak mi słów, aby w parlamentarny sposób się do niego odnieść – powiedziała.
- Dziennikarz dochował należytej staranności, dziennikarz działał w interesie społecznym i został skazany. Mało tego, przecież w sprawie, której dotyczyła ta publikacja były marszałek senatu Tomasz Grodzki, były dyrektor szpitala w Szczecinie schował się za immunitetem. Nie zrzekł się go nigdy i nie pozwolił by niezależny sąd wypowiedział się na temat stawianych mu zarzutów
- przypomniała.
Zwróciła przy tym uwagę, że prokuratura wielokrotnie starała się postawić Grodzkiemu zarzuty i sformułować akt oskarżenia. - Wnioskowała o uchylenie mu immunitetu, ale on mając władze decydowania nad czym Senat głosuje lub nie, nigdy się tej normalnej, zwyczajnej procedurze kontrolnej nie poddał – zaznaczyła Jolanta Hajdasz.
- Każdy tzw. normalny człowiek musiałby się w podobnym przypadku poddać procedurze karnej. Jednak tu mamy do czynienia z przedstawicielem uprzywilejowanej władzy, władzy, która tworzy dla siebie specjalne reguły
– dodała.
System do zmiany
Hajdasz podkreśliła, że sporna publikacja nie prezentowała opinii „jednej czy dwóch osób”, choć – jak zaznaczyła – „to również w przypadku odpowiedniego udokumentowania wystarczyłoby do formułowania zarzutów”. - Tych świadków, których zebrał red. Tomasz Duklanowski było kilkuset. Opublikowano dziesiątki relacji, a przecież i tak wszystkiego się opublikować nie dało – tłumaczyła.
- Jak można było w tym przypadku skazać dziennikarza na jakąkolwiek karę? To oznacza, że cały ten system prasowy oparty na takim właśnie prawie, swobodzie wypowiedzi, na której straży mogą stać tylko i wyłącznie sądy, po prostu nie działa. Ten wyrok jest absolutnie skandaliczny i nie ma na to zgody, abyśmy my jako dziennikarze byli w ten sposób traktowani. Okazuje się, że kiedy my poważnie traktujemy naszych rozmówców, ludzi, którzy z zaufaniem się do nas zwracają i publikujemy ich relacje, potem zostajemy za to karani. I to tak, żeby nam się odechciało kiedykolwiek takimi sprawami zajmować. To jest dowód na to, jak stronnicze bywają sądy w Polsce i jak wiele trzeba, żeby cokolwiek się tutaj zmieniło
- tłumaczyła szefowa SDP.
Wskazała na zawodowy profesjonalizm red. Tomasza Duklanowskiego, który jej zdaniem zrobił to, co do niego jako dziennikarza należało. – Nie wiem co więcej mógłby zrobić, żeby opublikować materiały, które nie powinny leżeć nigdy w szufladzie. On stanął po stronie zwykłego człowieka. Stanął po stronie ludzi, którzy stykają się z bezdusznością systemu opieki zdrowotnej, który przez lata wymuszał łapówki. Wiemy, jak to było powszechne, jak trudne, tym bardziej, że te wymuszenia dotyczyły schorowanych ludzi – przypomniała.
Grodzki bał się prawdy
Podkreśliła, że to na wniosek Tomasza Grodzkiego proces został utajniony, a przychylił się do tego sąd.
- Gdyby nie to, być może moglibyśmy usłyszeć ludzi, którzy pod własnym imieniem i nazwiskiem mówiliby, co przeszli i jaka jest ich historia. Zdecydowana większość tych relacji pewnie nie kwalifikowałaby się do oceny procesowej, bo poszczególne sprawy się przedawniły. Ale przecież z etycznego, moralnego punktu widzenia ten problem istnieje. Jeśli ktoś chciał pełnić funkcję trzeciej osoby w państwie, a dzisiaj cały czas jest senatorem, to niech po prostu się do tego odniesie, a nie doprowadza do skazania dziennikarza na jakieś horrendalne kwoty, jakieś przeprosiny czy zadośćuczynienia. Za co? Za to, że dziennikarz ujawnił fakty?
- zastanawiała się Jolanta Hajdasz.
Zadeklarowała, że „całe środowisko” ludzi związanych z SDP „będzie robić wszystko, żeby wesprzeć red. Tomasz Duklanowskiego w II instancji”. - Ufam, że jakaś refleksja przyjdzie, a wymiar sprawiedliwości stanie się wymiarem sprawiedliwości, a nie wymiarem represji i opresji przeciwko dziennikarzom. To jest nieakceptowalne – podsumowała nasza rozmówczyni.