Śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Regionalną w Szczecinie dotyczyło podejrzenia przyjmowania korzyści majątkowych przez Tomasza Grodzkiego w okresie, gdy pełnił on funkcję dyrektora Specjalistycznego Szpitala im. prof. Alfreda Sokołowskiego w Szczecinie-Zdunowie oraz ordynatora oddziału chirurgii. Według ustaleń śledczych, Grodzki miał być inicjatorem i mózgiem procederu, w ramach którego pacjenci mieli dokonywać wpłat w wysokości 10 tysięcy złotych na rzecz Fundacji Pomocy Transplantologii w zamian za przyspieszenie operacji bariatrycznych. Zabiegi te, choć finansowane przez NFZ, w normalnym trybie wymagały nawet dwuletniego oczekiwania. Dzięki wpłatom pacjenci mieli być operowani w ciągu zaledwie kilku miesięcy.
Prokuratura twierdziła, że mechanizm wydatkowania środków z fundacji był "pozbawiony transparentności i uniemożliwiający rzeczywistą kontrolę". W sumie, według wyliczeń śledczych, na konto fundacji miało trafić ponad 2,3 miliona złotych od 217 pacjentów. Na podstawie zebranego materiału dowodowego, w tym zeznań ponad 230 świadków, prokuratura chciała postawić Tomaszowi Grodzkiemu zarzuty oszustwa na szkodę pacjentów, łapownictwa oraz prania brudnych pieniędzy.
Tarcza immunitetu
Aby postawić zarzuty czynnemu senatorowi, prokuratura musiała uzyskać zgodę Senatu na uchylenie mu immunitetu. Pierwszy wniosek w tej sprawie trafił do izby wyższej w grudniu 2021 roku. Tomasz Grodzki od początku konsekwentnie zaprzeczał wszystkim oskarżeniom, twierdząc, że jest to "polityczna nagonka" zorganizowana przez PiS i prokuraturę Zbigniewa Ziobry. "Nigdy nie przyjąłem żadnej łapówki od pacjentów; wniosek prokuratury o uchylenie immunitetu odbieram jako polityczną akcję" – mówił w Senacie.
Mimo obszernych materiałów dowodowych senacka większość, której przewodziła Platforma Obywatelska, stanęła murem za swoim marszałkiem. W maju 2022 roku Senat odrzucił wniosek prokuratury. Grodzki argumentował, że "instytucję immunitetu wymyślono po to, by bronić parlamentarnej mniejszości przed zakusami tej czy innej władzy".
Prokuratura nie dawała za wygraną. W październiku 2023 roku skierowano nowy, uzupełniony wniosek o uchylenie immunitetu marszałkowi. Jednak i ten ruch został zablokowany przez polityczną większość w Senacie.
Jak "skręcono" aferę?
Przełom w sprawie nastąpił po wyborach parlamentarnych w 2023 roku i zmianie władzy. W lutym 2024 roku nowe kierownictwo Prokuratury Regionalnej w Szczecinie podjęło decyzję o wycofaniu wniosku o uchylenie immunitetu Tomaszowi Grodzkiemu. Jako powód podano, że wniosek przygotowany przez poprzedników zawierał "stwierdzenia o charakterze przypuszczającym, dotyczące okoliczności mających obciążać Pana Tomasza Grodzkiego, których nie można uznać za ustalenia faktyczne o charakterze pewnym". Stwierdzono również "liczne braki i błędy, które dyskwalifikowały go jako pismo procesowe".
Decyzję tę można było traktować jako ostateczne "skręcenie" afery i dowód na to, że wymiar sprawiedliwości działa na polityczne zlecenie. Skazany dziś dziennikarz śledczy Tomasz Duklanowski, który ujawnił sprawę, pisał wtedy: "wczoraj Korneluk [p.o. Prokuratora Krajowego - red.] zapowiedział, umorzenie śledztwa dotyczącego korupcji Grodzkiego i tym samym, całkowite skręcenie sprawy korupcyjnej 'trzeciej osoby w państwie'".
Tomasz Grodzki komentował, że to "ostatnie podrygi prokuratury ziobrowej" i wyrażał przekonanie, że sąd odrzuci akt oskarżenia przeciwko jego byłym współpracownikom. Sam oskarżył red. Duklanowskiego w procesie karnym z art. 212. Dziennikarz mówił kilka miesięcy temu: „Senator Tomasz Grodzki — który sam wielokrotnie mówił o wolności słowa — w praktyce tę wolność słowa blokuje. Przykładem tego jest właśnie obecny proces, który toczy się przeciwko mnie. Jeżeli Grodzki faktycznie nie ma sobie nic do zarzucenia, to powinien ten proces odtajnić [...] Niech zezwoli na ujawnienie materiałów dowodowych, a wówczas wszystkie osoby zainteresowane, dziennikarze i opinia publiczna mieliby możliwość samodzielnego ocenienia, jak było naprawdę. Ale ponieważ ta sprawa jest dla Grodzkiego bardzo niewygodna, niekorzystna, dlatego nie zgadza się na proces jawny”.
Dziś okazało się, że Tomasz Grodzki słusznie pokładał ufność w „wolnych sądach” i bodnarowskiej prokuraturze.
Grzegorz Wierzchołowski