W lutym br. po zawiadomieniu prezesa Trybunału Konstytucyjnego Bogdana Święczkowskiego Zastępca Prokuratora Generalnego prok. Michał Ostrowski wszczął śledztwo ws. podejrzenia popełnienia zamachu stanu przez m.in. premiera Donalda Tuska, marszałka Sejmu i Senatu czy szefa RCL. Niedługo później ówczesny minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny Adam Bodnar podjął decyzję o jego zawieszeniu na pół roku.
Portal Niezalezna.pl jako pierwszy informował o tym, iż w 5 sierpnia Sąd Dyscyplinarny w Warszawie, postanowił przychylić się do wniosku Rzecznika Dyscyplinarnego Ministra Sprawiedliwości o przedłużenie zawieszenia prok. Ostrowskiego o kolejne 6 miesięcy. Dziennikarz Radia Wnet Jakub Pilarek przekazał, że za decyzją stali prokuratorzy: Tomasz Lejman, Małgorzata Klaus i Rafał Kawalec.
Były kontakt SB
W sobotę prok. Ostrowski skomentował sprawę na antenie Telewizji Republika. Zastępca Prokuratora Generalnego zwrócił uwagę na przeszłość wymienionych.
"Pan Tomasz Lejman - i to wynika z akt IPN-u - był kontaktem operacyjnym Służby Bezpieczeństwa. Pani Małgorzata Klaus była moją podwładną. Zrobili to dlatego, iż wyczuli takie zapotrzebowanie polityczne ze strony pana ministra Bodnara i myślę, że też pana ministra Żurka"
– stwierdził.
Zaznaczył, że decyzja nie dotka tylko jego. - Chodzi o pokazanie, że można każdemu prokuratorowi zrobić coś takiego, żeby każdy prokurator czuł tę presję - powiedział.
Zdaniem prok. Ostrowskiego - który odniósł się także do informacji Telewizji Republika na temat możliwości wejścia przez ABW do Pałacu Prezydenckiego - w działaniach władzy chodzi o to, żeby "prokuratorzy wykonywali polecenia z góry".
Absurdalne uzasadnienie
Odnosząc się do uzasadnienia decyzji o przedłużenia zawieszenia na kolejne pół roku stwierdził, iż było ono absurdalne. - Sprowadzało się do tego, że trzeba sprawdzić okoliczności, dlaczego ja wszcząłem śledztwo (ws. zamachu stanu - przyp. red.). Ja wszcząłem śledztwo, a oni je kontynuują, więc to jest dla mnie absurdalne - ocenił.
"Chodzi po prostu o to, żebym nie przebywał w budynku Prokuratury Krajowej, żebym nie miał wpływu na to, co się dzieje w tej ważnej instytucji dla państwa. Chciałbym podkreślić, że to nie jest instytucja sama dla siebie, tylko to jest instytucja dla ludzi, dla obywateli, która powinna strzec praworządności i dbać o to, żeby ludzie, szczególnie pokrzywdzeni, mieli swoje prawa zabezpieczone"
– powiedział i dodał, że podobne działania jak wobec niego stosowane są także w stosunku do innych Zastępców Prokuratora Generalnego - m.in. Krzysztofa Sieraka, Roberta Hernanda i Tomasza Janeczka.
Jak stwierdził, "tak, jak Telewizja Polska jest w likwidacji, tak i Prokuratura Krajowa jest w likwidacji". - To jest strategia na to, żebyśmy nie mieli na nic wpływu, żeby tam było miło. Tylko "miło" to jest dla nich i dla przestępców - ocenił.