10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Rozmowa "GPC": Prokuratura pacyfikuje niezależnych sędziów. Mają się bać władzy

To było najście na KRS. Czynności bezsensowne, ale zrobiono to celowo. Żeby zastraszyć ludzi – mówi sędzia Przemysław Radzik, który osobiście obserwował działania prokuratora Piotra Myszkowca, do których doszło 3 lipca w siedzibie Krajowej Rady Sądownictwa. – Był taki moment, że się zawahał. Ale gdzieś zadzwonił i po tej rozmowie dostał werwy, nabrał pewności siebie.

KRS - Krajowa Rada Sądownictwa
KRS - Krajowa Rada Sądownictwa
fot. Zbyszek Kaczmarek - Gazeta Polska

Panie sędzio, po kilku dniach, na chłodno, jak Pan ocenia to, co się wydarzyło w środę w Krajowej Radzie Sądownictwa? 

Działania bezprawne, zaplanowane, z jasno określonym celem. Wbrew pozorom nie chodziło o dobrowolne wydanie dokumentów, tylko zrobienie przeszukania w naszym biurze. Potrafimy to udowodnić.

Dzisiaj byłem w KRS (rozmawialiśmy w sobotę wieczorem – red.). Dostęp wprawdzie jest ograniczony, ponieważ w pomieszczeniach, gdzie zniszczono szafy, drzwi są oplombowane i nie mogłem tam wejść, ale sprawdziłem dokumentację elektroniczną. Kilka dni wcześniej prokuratura zwracała się o wydanie akt dotyczących warszawskiej sędzi, był w naszym biurze przedstawi-ciel prokuratury, zapoznał się z dokumentami, obyło się bez żadnych problemów. Pomimo to 3 lipca przyszli i zrobili przeszukanie, choć wiedzieli, że akta im wydamy. Bo wydawaliśmy zawsze. 

Dlatego prosiliśmy prokuratora Piotra Myszkowca, żeby zaplombował gabinety do następnego dnia, kiedy wróci sędzia Piotr Schab, albo chociaż do czasu, kiedy przy-będą panie z sekretariatu dysponujące kluczami. 

Prokurator Myszkowiec podjął jednak inną decyzję.

Wyszedł trochę gang Olsena z prokuratury. Nie posłuchali, rozwiercali zamki w drzwiach, zaczęli pruć szafy, rozwalili sześć czy siedem, nie znaleźli tam, czego szukali. Przymierzali się do kolejnych pomieszczeń.

Wtedy przyjechały pracownice sekretariatu, których zresztą początkowo nie chcieli wpuścić, kluczami otworzyły właściwe szafy i akta im wydaliśmy. 
Wstępnie podsumowaliśmy – ta akcja przyniosła około 60 tys. zł strat. 

Co Panowie zastali po powrocie do tych pomieszczeń?

Zostawili straszny bałagan, nie posprzątali po sobie, jakieś rękawiczki porozrzucane, wszędzie opiłki metalu. To jednak instytucja państwowa, konstytucyjna. Totalny niesmak, fatalnie to wygląda. 

Jaki był tego cel? Albo inaczej – jakie wywoła skutki?

Zastraszenie ludzi. Tak u nas, jak i w każdym sądzie. Można Radzika, Schaba czy Lasoty nie lubić; można mieć krytyczny stosunek do naszego działania. To oczywiste. Na-tomiast teraz okazuje się, że w dowolnym momencie może przyjść prokurator i rozwalić sędziemu szafę w sądzie, bo powie, że mu akt nie wydawał albo za wolno wydaje. Te czynności były bezsensowne, ale uważam, że zrobiono to celowo, żeby zastraszyć KRS, pokazać: Wczoraj byliśmy na pierwszym piętrze, ale jutro możemy wejść na drugie. 

Wspomniał Pan, że drzwi są zaplombowane. Dlaczego?

To nasza plomba, żeby nikt tam nie wchodził, bo szafy są otwarte, a akta na wierzchu. Choć skoro weszli w środę, mogą przyjść w inny dzień. Mało tego. Prokuratura w trzech pomieszczeniach wymieniła zamki, rozwaliła oryginalne i włożyła własne wkładki. Takie działanie jest bezprawne, sytuacja niedopuszczalna. Oni myślą, że w ten sposób zabezpieczyli mienie. Absolutnie nie – to jest ich klucz, nie nasz. Nie wiemy, czy nie mają dopasowanego. 

Co Pan miał na myśli, mówiąc, że celem było przeszukanie, a nie wydanie akt? 

Jeśli na polecenie prokuratora po kolei rozwalano szafy, to prokurator musiał je przeszukiwać w poszukiwaniu rzeczy, które wymienił w postanowieniu. Nie wiem, czy fizycznie wyciągał akta, bo gdy przyjechaliśmy, to dokumenty były w szafach. Całkiem jednak możliwe, że je segregowali, przeglądali, do czego nie mieli absolutnie prawa. W tych dokumentach są dane wrażliwe sędziów, dane osobowe. Nie mogę również wykluczyć, że czegoś nie podrzucono. Mam nadzieję, że nie, ale skala bezprawia, która tam panowała, w imieniu państwa polskiego, była tak porażająca, że nic nie mogę wykluczyć. 

Dzięki relacji Telewizji Republika można było obserwować również zachowanie prokuratora Myszkowca. Ono się zmieniało. Czy mógł podjąć decyzję o „pruciu szaf” na własną rękę?

Jego chyba zaskoczyła nasza postawa, pojawiły się też media, trochę jakby stracił kontrolę nad wydarzeniami. Był taki moment, że się zawahał, gdy mówiliśmy: „Panie prokuratorze, zaplombujcie wszystko, Schab jutro się pojawi, wtedy przyjdziecie i dostaniecie akta”. Ale gdzieś zadzwonił i po tej rozmowie dostał werwy, nabrał pewności siebie, powiedział „nie”. 
Drugi prokurator był wycofany, sprawiał wrażenie, jakby się wstydził tego, co robi. 

Prokuratura twierdzi, że czynności nie były wykonywane w KRS, tylko w biurze rzecznika, bo to odrębne instytucje. 

Byli w Krajowej Radzie Sądownictwa, to było najście na KRS. Rzecznik nie ma swojej siedziby ani mienia. Wszystko, czego używamy, jest własnością KRS. Mam komputer służbowy z tabliczką, że należy do KRS. Siedzę na krześle z taką samą tabliczką. Nie mamy też swoich pracowników.
Zgodnie z ustawą Prawo o ustroju sądów powszechnych Krajowa Rada Sądownictwa nas obsługuje w sensie technicznym i administracyjnym. Nie mamy żadnej umowy z KRS na wykorzystanie pomieszczeń, do których wszedł prokurator, ani najmu, podnajmu, użyczenia; one po prostu należą do KRS. 

Pan, sędziowie Schab, Lasota, Iwaniec prowadzicie dziesiątki postępowań. Dlaczego prokuratura zainteresowała się akurat tymi, które wymieniono w postanowieniu? 

Bo dotyczyło sędziów – nie chcę używać słowa „celebrytów”, ale takich też. Znanych wszystkim z działalności określonego rodzaju. Dotyczyło to również sędziów war-szawskich, także z Sądu Apelacyjnego w Warszawie, a trzeba powiedzieć, że zgodnie z ustawą tylko my – rzecznicy Schab, Radzik i Lasota – jesteśmy właściwi do prowadzenia spraw sędziów sądów apelacyjnych. Tylko my. I to były sprawy najróżniejsze, głównie dotyczące kwestionowania statusu innych sędziów. Ale nie chodzi o czyny, które im się zarzuca, ale o osoby. Mówię z całą odpowiedzialnością, chodzi o to, żeby te postępowania umorzyć, żeby te osoby miały czyste karty, żeby mogły bez przeszkód awansować. 

Padła zapowiedź, że Panowie złożą zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Trudno chyba jednak się spodziewać, że jakaś prokuratura wykaże błędy Prokuratury Krajowej. 

Najpierw będzie zażalenie na czynność przeszukania. Z kolei zawiadomienie o przestępstwie wyślemy do jednostki właściwej miejscowo, czyli w tym przypadku proku-ratury rejonowej na Mokotowie. Nie widzę powodów, żebym kierował sprawę do jednostki, której prokurator mógł dopuścić się przestępstwa. A co prokurator rejonowy właściwy zrobi czy przekaże wyżej, to jest jego rzecz. Ktoś pod decyzją procesową, jaka w wyniku tego zawiadomienia zapadnie, musi się podpisać. Nawet jeżeli odmówią wszczęcia postępowania, to ktoś się będzie musiał pod tym podpisać. Na to z całą pewnością się zażalimy i dowody – łącznie z nagraniami czynności prokuratora Mysz-kowca, zdjęciami rozwalanych szaf, z wyceną szkody – będą w aktach sprawy. No chyba że prokuratura znowu się włamie, bo dzisiaj symbolami prokuratury są łom, bez-prawie i kłamstwa. 

W szafach należących do rzeczników dyscyplinarnych jest jeszcze wiele akt. Spodziewa się Pan kolejnych wizyt prokuratury? 

Niczego nie wykluczam. Mówiłem kilka tygodni temu „Gazecie Polskiej”, że spodziewamy się najgorszego, także przeszukań w domach. Wtedy jednak by mi do głowy nie przyszło, że również w urzędach. I dalej się spodziewam najgorszego, bo chodzi o zniszczenie nas jako sędziów, jako ludzi. Jestem przekonany, że polskie państwo w osobie ministra Bodnara i podległej mu prokuratury będzie do tego dążyło. Staliśmy się, jeśli chodzi o sądownictwo, wrogami publicznymi nr 1, będą wszczynać prze-ciwko nam kolejne postępowania karne. Na pewno stawimy temu czoła, choć nie wiem, jaką przyjdzie nam zapłacić cenę. 

Dlatego tak bardzo byłem zbudowany piątkową manifestacją przed KRS. Obecnością tak wielu ludzi, którzy nas wspierali. Nikt wcześniej nie napisał: „Murem za sędzią Radzikiem”. Przyznam, że nie potrafię o tym mówić bez wzruszenia. 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie, niezalezna.pl

#KRS #bezprawie Tuska #Adam Bodnar #Przemysław Radzik

Grzegorz Broński