"Nie tylko Polska nie zgadza się na mechanizm przymusowego oddawania swoich zasobów. Jeśli zostalibyśmy ukarani, a inne kraje nie - to spowodowałoby duży podział w UE. Moim zdaniem to by było polityczne samobójstwo. Dobrowolnie - tak, ale na przymusowe żądania nie ma zgody"- powiedział sekretarz stanu w KPRM, Adam Andruszkiewicz, na antenie Telewizji Republika
Gośćmi redaktor Katarzyny Gójskiej w programie "W Punkt" byli:
Przypomnijmy, ostatnio nasi sąsiedzi zza Odry zaproponowali, aby w ramach solidarności europejskiej dzielić się z innym państwami zasobami surowców energetycznych (m.in. gazem), kiedy zajdzie taka potrzeba. Propozycja ta wyszła później ze struktur unijnych - Komisji Europejskiej, na co zgodziła się również Polska. Należy zaznaczyć w tym miejscu, iż zawarto w niej dwa mechanizmy. Jeden z nich zawiera w sobie dobrowolność, drugi zaś, pewnego rodzaju zobowiązanie do przekazania swoich zasobów państwom, które znajdą się w trudnej sytuacji energetycznej. Tajemnicą nie jest, że głównie chodzi tu o Niemcy, które obawiają zagrożenia płynącego z możliwości zakręcenia przez Rosję kurka z gazem.
Redaktor Katarzyna Gójska zapytała swoich gości o to, czy zgadzają się ze stanowiskiem polskiego rządu w tej kwestii, przytaczając wypowiedź europosła Zdzisława Krasnodębskiego. Polityk przyznał, iż w odniesieniu do zgody na przyjęcie ostatnich mechanizmów unijnych - "przestał rozumieć polski rząd".
"Nie chciałbym komentować tej wypowiedzi. Zwrócę uwagę na fakty. Są dwa filary - solidarność unijna, ale i bezpieczeństwo wewnątrz kraju. Sukcesywnie od 2015 roku uniezależnialiśmy się od gazu ze Wschodu i dzięki temu nasze magazyny są dziś zapełnione. Druga istotna kwestia - gdyby KE chciała nagle wymusić to, że mamy ten gaz przekazać, a byłoby to sprzeczne z naszym bezpieczeństwem energetycznym, my się na to nie zgodzimy. To jest stan faktyczny. Reasumując - minister Anna Moskwa wróciła z negocjacji zwycięsko"
- odparł Jan Mosiński.
Prowadząca program dopytała, czy w sytuacji, gdy ten mechanizm został już zastosowany, a Polska się sprzeciwi, istnieje możliwość, że poniesiemy za to karę?
"Jestem przekonany, że nie ma podstaw traktowych, żeby Polskę za to ukarać"
- odpowiedział poseł PiS.
Redaktor Gójska zapytała, czy nie lepiej byłoby zadeklarować swoją dobrowolność w razie potrzeby pomocy, nie godząc się na mechanizmy unijne. Jak mówiła - jeśli je przyjęliśmy, a nagle się sprzeciwimy, możliwa jest kara.
"Jestem przekonany, że nie tylko Polska nie będzie chciała godzić się na to, żeby w sytuacji kryzysowej nie móc dbać o interes narodowy"
- mówił dalej polityk.
To samo pytanie, redaktor zadała Mieczysławowi Kacprzakowi. Jak oceniła - sytuacja może się nieco skomplikować, czy UE uzna, że sytuacja faktycznie jest niebezpieczna i będziemy zobowiązani do tego, aby swoim gazem podzielić się chociażby z Niemcami, które same sobie taki los zafundowały. Dodała również, że przez skrajnie egoistyczną politykę Niemiec, na Ukrainie toczy się teraz wojna, zaś w innych państwach panuje ogromna inflacja.
"Jeżeli minister Moskwa jedzie na negocjacje, to powinno być jedno jasne stanowisko rządu. Nie powinno być tak, że zgadzamy się na politykę unijną, podczas, gdy polityka wewnętrzna mówi całkiem co innego. Mówimy, że solidarność europejska nas dotyczy, a za chwilę, że nie. Przecież my dziś kupujemy gaz z Niemiec - gaz rosyjski"
- ocenił Kacprzak.
"Skąd Pan to wie?" - wtrąciła redaktor.
"To jest oczywiste"
- odpowiedział polityk.
Katarzyna Gójska przypomniała, że gaz w Europie płynie z wielu różnych kierunków. Jak zaznaczyła - Rosja wstrzymała dostawy gazu, więc ten, którego używają Europejczycy, nie pochodzi tylko z tamtego kierunku.
"Gaz nie ma koloru. Może mieć różne pochodzenie, on się gdzieś w rurze miesza. Ileś procent gazu z Niemiec jest pochodzenia rosyjskiego.
- dodał polityk.
Prowadząca zapytała ponownie o to, czy jej rozmówca zgadza się ze stanowiskiem rządu, że trzeba było ten mechanizm przyjąć. Jak podkreśliła - "jeżeli się chce - to się pomaga. Tu chodzi o tą drugą część - jeśli jakieś państwo ma problem z zapewnieniem dostaw - w tym przypadku Niemcy, to będziemy musieli się z nimi podzielić".
"To jest zbyt upraszczanie sytuacji. My, mówiąc dziś o problemach, musimy patrzeć na całość energetyki. Jeśli nam zabraknie prądu, a to nam grozi, to też musimy patrzeć na to, od kogo kupimy energię"
- mówił Kacprzak.
Redaktor wyjaśniła, że to jest zupełnie inna sytuacja, ponieważ "my nie zmuszamy nikogo do tego, żeby wyłączał u siebie prąd, bo my go chcemy. Ten mechanizm nie polega na tym, że komuś się pozwala coś kupić. Chodzi tu o to, że jednym zabierzemy/wyłączymy, żeby dać komuś innemu. To nie jest wolny rynek".
"Nie znam szczegółów. Rząd popełnił błąd. Ja już słyszę, że pojawiają się wnioski o odwołanie Moskwy, bo nie miała konkretnego stanowiska. (...) Nie jestem za przemocowymi ograniczeniami. Jestem za tym, aby Polacy mieli pełny dostęp do prądu, węgla i gazu"
- stwierdził poseł.
Katarzyna Gójska ponowiła pytanie o zgodę co do drugiego mechanizmu, zaznaczając, że ten dotyczący dobrowolności jest niedyskutowalny. Przypomniała również, że w momencie, gdy pomysł KE był zaproponowany w formie luźnego pomysłu - opozycja była zgodna i była "za".
"Zgoda na coś takiego jest bardzo poważną deklaracją"
- ocenił Wojciech Konieczny.
"To jest coś takiego jak - idzie wojna, a my się dowiadujemy, że na pewno na 100% oddamy nasz sprzęt, nie zważając na naszą sytuację, nasze bezpieczeństwo. Nie można zakładać, że gospodarka Polski będzie się rozwijać, jeśli gospodarka Niemiec padnie. Nie byłbym jednak rozdarny, co do tego, że powinniśmy oddawać swoje zapasy. Stawiam tezę - jeśli nie zgodzimy się na mechanizmy, być może nie popłynie do nas gaz przez Baltic Pipe"
- mówił dalej senator.
O komentarz do wypowiedzi prof. Krasnodębskiego, co do tego, że "przestał rozumieć polski rząd", redaktor Gójska poprosiła ministra Adam Andruszkiewicza.
"Ja profesora Krasnodębskiego bardzo szanuję. Myślę, że premier Mateusz Morawiecki będzie robił wszystko, co będzie mógł, aby przekonać go, że te działania były podjęte słusznie. Jest to polityk z ogromnym doświadczeniem, wiedzą, dlatego ma prawo do wyrażania własnych poglądów w tej kwestii. Ale pewnym jest, że my wiemy, co robimy. Premier powiedział jasno - jeśli chodzi o redukcję gazu, nie zgodzimy się. Będzie w tym celu użyte weto"
- zapowiedział sekretarz stanu w KPRM.
Redaktor Gójska dopytywała, czy będziemy mogli użyć weta w momencie, gdy będziemy musieli się tym gazem podzielić.
"Być może w tej sytuacji, to weto będzie tak właśnie wyglądać"
- odparł Andruszkiewicz.
Prowadząca zapytała również, czy w związku z tym, Polska mogłaby zostać ukarana.
"Nie przejmowałbym się tym. To nie jest tylko Polska. To spowodowałoby duży podział w UE. Moim zdaniem to by było polityczne samobójstwo. Dobrowolnie - tak, ale na przymusowe żądania nie ma zgody"
- podsumował.
Powtórkę zobaczysz PONIŻEJ: