Przestrzegaliśmy, że wielka zmiana myślenia o polityce wschodniej i rosyjskiej, do której miało dojść w Niemczech wcale nie musiała być trwała i dogłębna - przypomniał były podsekretarz stanu w MSZ Marcin Przydacz w Telewizji Republika. Mówił to w kontekście pojawiających się w Niemczech głosach, by wrócić do bliskich relacji z Rosją. Czy w tym czasie premier Donald Tusk naciska na kanclerza Scholza? "Wręcz przeciwnie, jest polityka zgiętego karku wobec Urzędu Kanclerskiego" - ocenił Przydacz.
W ostatnich dniach Federacja Rosyjska zgłaszała pretensje do rządu Niemiec o to, że za wolno prowadzi postępowanie w sprawie wysadzenia gazociągu Nord Stream 2. Pojawiają się przy tym głosy już z Niemiec, że być może... Polska będzie musiała płacić za to odszkodowania. O pogląd na sprawę pytał Marcina Przydacza Michał Rachoń w Telewizji Republika.
Dzieje się coś, przed czym przestrzegaliśmy od wielu, wielu miesięcy. Przestrzegaliśmy, że to "Zeitenwende", wielka zmiana, do której miało dojść rzekomo w Niemczech - myślenia o polityce wschodniej, rosyjskiej - wcale nie musiała być trwała i wcale nie musiała być taka dogłębna. Coś, czego obawialiśmy się wtedy, kiedy my rządziliśmy, dzisiaj rzeczywiście zaczyna przybierać swoje kształty
"Ta polityka niemiecka i myślenie o Rosji, które kształtowały się przez 300 ostatnich lat, nie są tak łatwe do zmiany. Środowiska biznesowe przede wszystkim, ale także i polityczne, zaczynają wysyłać sygnały chęci jakiejś dyskusji, powrotu do dialogu. Finalnie być może do "business as usual" z Rosją" - ocenił gość programu.
Jego zdaniem, dzieje się tak dlatego, że nacisk międzynarodowej opinii społecznej i państw takich jak Polska "po prostu osłabł".
Premier Morawiecki i prezydent Andrzej Duda, wtedy gdy działali w tym tandemie, bardzo często stawiali Urząd Kanclerski w sytuacji trochę bez wyjścia. Proponując różnego rodzaju działania na kierunku wschodnim, a jednocześnie budując koalicję wsparcia w Europie. Dzisiaj takich propozycji wsparcia ze strony Donalda Tuska nie ma
"Wręcz przeciwnie, jest polityka zgiętego karku wobec Urzędu Kanclerskiego, czego byliśmy świadkami podczas wizyty kanclerza Scholza w Warszawie" - dodał były szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta.