Niemieckie media oskarżają Polskę o udział w wysadzeniu gazociągów Nord Stream. Zarzuca to m.in. "Die Welt", który bezkrytycznie przekazuje tezy snute przez byłego szefa niemieckiego wywiadu BND Augusta Hanninga. Warto zaznaczyć, że polityk od zawsze stawiał na zacieśnianie relacji niemiecko-rosyjskich, a wspomnianą wysoką funkcję obsadzał w czasie, gdy kanclerzem RFN był Gerhard Shroeder, który sam określa się przyjacielem Władimira Putina.
W środę niezalezna.pl informowała o niepowodzeniu polskich służb w zatrzymaniu Ukraińca Wołodymyra Z., podejrzewanego o wysadzenie gazociągu Nord Stream (wraz z dwójką towarzyszy) i ściganego Europejskim Nakazem Aresztowania, wystawionym przez niemiecką prokuraturę generalną. Zgodnie z ustaleniami niemieckich mediów oraz doniesieniami Onetu, mężczyzna miał mieszkać w Pruszkowie. Tam jednak polskie służby nie zastały go, a z informacji pochodzących od służby granicznych wynika, że najprawdopodobniej ścigany pozostaje w tym momencie na Ukrainie.
W środę portal Tagesschau podał, że w czerwcu niemieccy prokuratorzy zwrócili się do polskich władz z europejskim nakazem aresztowania w nadziei na ujęcie podejrzanego. Według portalu strona polska nie odpowiedziała dotąd na niemiecki wniosek o pomoc prawną. Nie wiadomo też, dlaczego Z. nie został aresztowany w Polsce.
Rzecznik Prokuratury Generalnej Anna Adamiak podała jednak powody, dla których Wołodymyr Z. nie został zatrzymany na granicy polsko - ukraińskiej.
Tę informację prokuratura dostała od polskiej straży granicznej, a funkcjonariusze straży granicznej odprawiając Wołodymyra Z. na przejściu granicznym nie mieli żadnej informacji, że jest on poszukiwany ENA, co oznacza, że ENA nie był wprowadzony do bazy poszukiwawczej
Podczas gdy uwaga polskich mediów pochłonięta jest uroczystymi obchodami Święta Wojska Polskiego, oczy całego świata powoli zwracają się ku Polsce jako rzekomo współwinnej wraz z Ukrainą wysadzenia gazociągu Nord Stream jesienią 2022 roku. Oskarżenia te sformułował dla niemieckiego dziennika "Die Welt" były szef niemieckiego wywiadu BND oraz były wiceminister spraw wewnętrznych Niemiec, August Hanning, który na czele tej formacji stał w czasach urzędowania byłego kanclerza Gerharda Schroedera.
Między Zełenskim a Dudą istniały porozumienia w sprawie przeprowadzenia ataku
Spekulowaliśmy, kto mógłby mieć interes w wysadzeniu gazociągów oraz kto mógłby mieć umiejętności, aby przeprowadzić takie ataki. I właściwie jest dość jasne, że na pierwszy plan wysuwają się Ukraina i Polska
Najwyraźniej były tu zaangażowane polskie służby. I nie sądzę, że chodzi tylko o służby, lecz myślę, że była to umowa pomiędzy najwyższymi szczeblami władzy w Polsce i na Ukrainie. Najwyraźniej ukraiński zespół dywersyjny przeprowadził zamach, ale tylko dzięki silnemu wsparciu logistycznemu z Polski. Takie decyzje nie zapadają na najwyższym poziomie politycznym. Myślę, że doszło tu do umowy między prezydentem Zełenskim a prezydentem Dudą, aby przeprowadzić ten zamach
Komentarz byłego szefa niemieckiego wywiadu BND wpisuje się w narrację niemieckich dziennikarzy i komentatorów, pochylających się nad sprawą wysadzenia gazociągu Nord Stream. Dla osób śledzących wypowiedzi byłego szefa niemieckiego wywiadu jego postawa i poglądy nie powinny być jednak żadnym zaskoczeniem.
August Hanning stał na czele wywiadu w czasach gdy na stanowisku kanclerza zasiadał Gerhard Schroeder (1998 - 2005). To o tyle istotne, że polityk ten duży nacisk kładł na zacieśnienie więzi pomiędzy Niemcami i Rosją - w wymiarze zarówno politycznym, jak i gospodarczym. Po odejściu z polityki lobbował na rzecz stosunków z Rosją. Jak podaje Wikipedia:
Był prezesem zarządu Nord Stream AG i Rosnieftu, ale w 2022 roku [wtedy to miała miejsce rosyjska inwazja na Ukrainę - przyp. red.] zrezygnował z tego ostatniego i nie zdecydował się wejść do zarządu rosyjskiego państwowego koncernu gazowego Gazprom. Pełnił również funkcje globalnego menedżera w banku inwestycyjnym Rothschild oraz prezesa zarządu klubu piłkarskiego Hannover 96
To samo źródło dodaje, że ze względu na silne związki Schroedera z Rosją po wybuchu wojny na Ukrainie koalicja CDU/CSU domagała się wpisania go na listę osób objętych sankcjami unijnymi. Ostatecznie wniosek przepadł.
Sam Hanning również ciepło wypowiadał się o Rosji i jej wpływie na niemiecką gospodarkę. W wywiadzie z Krzysztofem Relnikiem z 2016 roku twierdził na przykład, że Niemcy rozpoczęły współpracę w kwestiach energetycznych jeszcze za czasów zimnej wojny, a "Rosja była odpowiedzialnym partnerem".
Mieliśmy problem z dostawami biegnącymi przez Ukrainę, ale moim zdaniem nie było to związane z Rosją, a z Ukrainą
Komentarze w niemieckich mediach na wieść o ucieczce Wołodymyra Z. na Ukrainę winą obarczają również Polskę. Niemieckie media utrzymują, że ENA za podejrzanym Ukraińcem został przekazana Polsce już na początku czerwca.
Tam (w Polsce) początkowo najwidoczniej nie zareagowano (na nakaz). Na początku lipca podejrzany wyjechał na Ukrainę. Niemieccy śledczy uważają za możliwe, że został ostrzeżony
To niejedyny taki komentarz w niemieckiej przestrzeni medialnej.
W Polsce zamachowcy na Nord Stream uważani są za narodowych bohaterów. Dla każdego polskiego rządu zatrzymanie i wydanie Ukraińca uważanego za sprawcę wysadzenia tych rur w powietrze byłoby sprawą polityczną
Problemy grożą nie tylko w stosunkach między Niemcami a Ukrainą, lecz także w relacjach niemiecko-polskich
Niemal równocześnie "The Wal Street Journal" opublikował na swoich łamach opis rzekomych kulis ataku. Z doniesień dziennika wyłaniał się obraz, w którym decyzja o wysadzeniu Nord Stream zapadła podczas suto zakrapianej imprezy pomiędzy garstką biznesmenów i generalicją ukraińską na parę miesięcy przed atakiem, a sama propozycja miała być wynikiem patriotycznego wzmożenia i spożytych procentów. Zamachem miał koordynować generał Walerij Załużny, który zlekceważył ponoć wskazania prezydenta Zelenskiego, by wstrzymać atak, gdy prośbę taką wystosowało CIA.
W Polsce snuto różne hipotezy, kto mógł stać za eksplozją gazociągu. Najgłośniejszy komentarz "popełnił" krótko po zdarzeniu obecny polski minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski, który publicznie i lakonicznie podziękował Amerykanom za tę akcję. Wzbudziło to lawinę komentarzy zarówno w środowiskach politycznych, jak i dyplomatycznych oraz dziennikarskich, jako że Sikorski zasiadał wówczas w europarlamencie jako reprezentant Polski.