Donald Tusk przekonuje, że w kuluarach europejskich instytucji uznawany był zawsze za osobę antyrosyjską. Zapytaliśmy polityków różnych opcji, czy zgadzają się z takim samoosądem byłego premiera. - Żadne jego słowa nie zmienią teraz tego, że był nazywany „rosyjskim człowiekiem w Warszawie" - ocenił Adam Andruszkiewicz.
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk w wywiadzie dla „Polityki” stwierdził, że kiedy pełnił funkcję szefa Rady Europejskiej, był w Europie uznawany za politykę antyrosyjskiego. - Paradoks polega na tym, że to ja w Brukseli miałem opinię rusofoba. Tam się za głowę łapali, nazywali mnie monomaniakiem, że ja wciąż tylko o Ukrainie i o zagrożeniu rosyjskim - mówił.
Warto przypomnieć, że dotychczas lider PO nie dawał się poznać jako „rusofob”. Podczas swojego pobytu w Europie w żaden nie sprzeciwiał się projektowi Nord Stream 2, który doszczętnie uzależniłby Rosję od rosyjskiego gazu oraz sam często zarzucał politykom Prawu i Sprawiedliwości „rusofobię”.
Postanowiliśmy zapytać polityków różnych opcji o to, czy uważają Donalda Tuska za „rusofoba”.
Poseł Platformy Obywatelskiej Tomasz Lenz przekonywał, że „Donald Tusk od zawsze w swojej działalności politycznej kieruje się dobrem Polski”. - A ono wymaga pragmatyzmu. Natomiast ostrzegał, że polityka rosyjska nie jest przewidywalna, skoro Rosja okupuje Naddniestrze w Mołdawii, skoro okupuje Osetię i Abchazję w Gruzji i w każdej chwili takie działania mogą dotyczyć innych państw i jak się okazało, dotyczy to także Ukrainy - mówił.
Polityk ocenił jednak, że „nie należy nazywać Donalda Tuska rusofobem z tego powodu, że przewiduje przyszłość i wskazuje zagrożenia”. - Ale dzisiaj wszyscy, którzy sprzeciwiamy się rosyjskiej agresji na Ukrainę, w pewnym sensie jesteśmy rusofobami. Możemy przyjąć do wiadomości, że ja i ci wszyscy inni, którzy nas czytają, jesteśmy rusofobami, bo nie akceptujemy polityki, którą uprawia Władimir Putin - podsumował.
Wątpliwości co do słów Tuska nie ma także polityk PSL-u. Poseł Krzysztof Paszyk stwierdził, że nie zamierza kwestionować opinii Donalda Tuska na własny temat. - Każdy może jakieś swoje własne refleksje przedstawiać i ma do tego prawo - ocenił.
- Natomiast moim zdaniem od 24 lutego mamy zupełnie nową rzeczywistość i każdy swoimi działaniami i czynami powinien pracować na własną opinię
- zakończył.
Poseł Nowej Lewicy Maciej Konieczny podkreślił natomiast, że „kluczowe jest to, żeby cała polska klasa polityczna odgrywała rolę tych, którzy zwracają uwagę na zagrożenie ze strony Rosji i trochę budzili sumienia zachodu i upominali się o Ukrainę. Tutaj ważne jest, aby robiła to zarówno władza, jak i Tusk, a także Lewica. Wolę, żeby miał opinię rusofoba niż żeby żerował na jakieś prorosyjskie stanowiska - stwierdził.
Dopytaliśmy polityka, czy jego zdaniem dotychczasowa działalność lidera PO była antyrosyjska. - Nie wiem, co Donald Tusk mówił w Brukseli. Jeżeli było tak, jak mówi, to dobrze, bo to, co było wczoraj uznawane za rusofobiczne, dzisiaj okazuje się być po prostu rozsądne - ocenił.
Zupełnie inaczej rzekomą antyrosyjskość byłego szefa Rady Europejskiej ocenia poseł Prawa i Sprawiedliwości Adam Andruszkiewicz. - Donald Tusk twierdził, że chciał wprowadzić w Polsce 500+, dzisiaj twierdzi, że chce obalić Rosjan. Obydwa te stwierdzenia nie mają żadnego potwierdzenia w rzeczywistości, w tym, jak dotychczas prowadził swoją politykę - powiedział.
- Donald Tusk jest znany z manipulacji. Żadne jego słowa nie zmienią teraz tego, że był nazywany „rosyjskim człowiekiem w Warszawie”. Tak już pozostanie
- podsumował.