Czy widzi pan na opozycji osobę, która mogłaby się stać kimś w rodzaju lidera?
W tej chwili moim zdaniem nie ma takiej osoby.
Dlaczego?
Ponieważ taki lider wykluwa się w walce, w boju. Wszyscy ci, którzy do tej pory kierowali opozycją, polegli. Ostatnio poległ Borys Budka i to w spektakularny sposób. Jeżeli w walce ukształtowałby się ktoś taki, kto zdominuje wszystkich innych, to i owszem jest szansa na to, że ktoś taki się pojawi. Nic jednak tego nie zapowiada. Próbował zrobić to Schetyna, zakończyło się niepowodzeniem. Próbował też Budka, ale jego nieskuteczność jest o wiele dalej posunięta.
Małgorzata Kidawa-Błońska przyznała, że bardzo by chciała, żeby Donald Tusk wrócił do polityki, ponieważ "ludzie go chcą". Czy pana zdaniem były premier mógłby stać się takim liderem, czy jest to już melodia przeszłości?
Nie ma na to szans. To już absolutnie jest melodia przeszłości. Przede wszystkim on już przestał być politykiem, a stał się takim Wałęsą polityki polskiej, czyli hejterem. Niczym Róża Thun bardziej jest związany z elitami unijnymi niż z polskimi. Co najwyżej jest on jakimś pomagierem, który chciałby odrobinę mieszać, ale nie jest to już polski polityk.
W ostatnim czasie sytuacja na opozycji jest bardzo napięta. Dochodzi do wielu konfliktów, kolejni politycy opuszczają Koalicję Obywatelską. Czy pana zdaniem ten rozkład opozycji będzie się jeszcze pogłębiał?
On postępuje w zasadzie z dnia na dzień. Przede wszystkim Platforma dzieli się na kawałki i to jest proces, który moim zdaniem będzie jeszcze sporo trwał.
Czy opozycja, chcąc zwyciężyć w wyborach, powinna się jednoczyć, czy też rywalizować między sobą?
To nie jest takie proste. Zjednoczenie wszystkich w jeden organizm nie powoduje, że sumują się ich elektoraty. Ktoś na przykład jest w stanie zagłosować na PSL, ale nie jest w stanie zagłosować na PSL razem z PO. Oczywiście optymalne z ich punktu widzenia byłyby jakieś takie dwa bloki - ludowy pseudokonserwatywny i liberalno-lewicowy. To byłoby optymalne w sensie rachunkowym, ale patrząc głębiej, to te elektoraty się nie sumują, bo część elektoratu się zrazi obecnością takiej, czy innej partii.