Uchylony wyrok dożywocia. Bo wydał go "neo-sędzia"
Sędzia Sądu Okręgowego w Poznaniu Daniel Jurkiewicz w marcu br. wydał wobec Serhija T. wyrok dożywocia za zabicie swojej żony oraz dwóch małych córek. Dziś z kolei sędzia Henryk Komisarski z Sądu Apelacyjnego w Poznaniu uchylił poprzedni wyrok. Powód: sędzia Jurkiewicz uznawany jest za "neo-sędziego".
W składzie orzekającym byli następujący sędziowie:
- Henryk Komisarski (sprawozdawca),
- Krzysztof Lewandowski,
- Izabela Pospieska,
- Marek Kordowiecki,
- Grzegorz Nowak.
Sąd Apelacyjny uznał, że skład Sądu Okręgowego był nienależycie obsadzony, bo zasiadał w nim tak zwany neosędzia"
– mówił sędzia Henryk Komisarski.
Dodawał też, że "Sąd Apelacyjny z wielkim ubolewaniem to stwierdza i żalem, że w tak poważnej sprawie, gdzie doszło do zabójstwa trzech osób, jest Sąd Apelacyjny zmuszony uchylić zaskarżony wyrok, czego nie chciałby absolutnie czynić, ale Sąd Apelacyjny nie miał wyboru". Przekonywał także, że rzekomo sędzia Jurkiewicz "nie zdał testu niezależności i bezstronności".
Zbrodnia w Puszczykowie
Do tej przerażającej zbrodni doszło w listopadzie 2023 roku. Policjanci otrzymali wówczas informację o odkryciu zwłok kobiety i dwóch małych dziewczynek w mieszkaniu w Puszczykowie. Dzieci zostały pozbawione życia ze szczególnym okrucieństwem.
Kilka dni po tych wydarzeniach ówczesny 42-latek, Serhij T., zgłosił się do pracownika ochrony w jednym z poznańskich centrów handlowych, przyznał się, że zabił żonę i córki, po czym został zatrzymany przez policję.
Przed poznańskim sądem okręgowym proces rozpoczął się w maju 2024 roku. Oskarżony na sali sądowej przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale odmówił składania wyjaśnień. Sąd odczytał więc jego wcześniejsze zeznania, w których szczegółowo opisał przebieg zdarzeń, zaznaczając, że w dniu zabójstwa był pod wpływem alkoholu. Według jego relacji wcześniej doszło do kłótni z żoną, podczas której doszło do przepychanki; potem kobieta poszła wykąpać dzieci.
Po tym, jak żona i córki zasnęły, wszedł na górę i je udusił, po czym wrócił na dół.
„Gdy zobaczyłem, co zrobiłem, zacząłem płakać”
- zeznał.
W domu był wtedy także nastoletni syn kobiety z poprzedniego związku, który spał na parterze. Oskarżony poinformował go, że matka i siostry są w szpitalu. Kilka dni później sam zgłosił się na policję.
W marcu 2025 roku zapadł wyrok. Ukrainiec został skazany na karę dożywocia. Podczas ostatniej rozprawy zmienił swoje zeznania i przekonywał, że zbrodni dokonał właściciel domu, od którego oskarżony go wynajmował.