"Oni są tak bezczelni, jak pani von der Leyen, która potrafi na spotkaniach Europejskiej Partii Ludowej mówić, kogo chce jako premiera w Polsce. Rozmawiamy o suwerenności - jak może ktoś w Brukseli decydować, kto ma być naszym rządem?" - mówi w rozmowie z Niezalezna.pl minister w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, wiceszef Solidarnej Polski Michał Wójcik. Poruszyliśmy kwestię relacji Polska-UE i suwerenności kraju, a minister Wójcik przedstawił nam stanowisko Solidarnej Polski. Zachęcamy do lektury.
Niezależna.pl: Polska wciąż nie otrzymała należnych jej pieniędzy z KPO. Jakie stanowisko ma w tej sprawie Solidarna Polska?
Michał Wójcik: Stanowisko Solidarnej Polski nie zmienia się od wielu miesięcy, jesteśmy tym ugrupowaniem na polskiej scenie politycznej, które jako jedyne nie myliło się w ocenie sytuacji. Rację miał minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, który postawił trafną diagnozę i był zwolennikiem twardego kursu wobec Brukseli. Źródłem całego problemu jest zgoda polskiego rządu na ogromną władzę Komisji Europejskiej. Dodam, chodzi o władzę, jakiej od kilkudziesięciu lat nie miała wobec żadnego państwa członkowskiego. Przestrzegaliśmy pana premiera Mateusza Morawieckiego, że to pułapka zastawiona na nas. Niestety zgoda została wyrażona, dając KE nieograniczona możliwość szantażowania nas. Przez całe lata UE mogła skorzystać jedynie z mechanizmu zapisanego w art. 7 Traktatu i nic nie mogła zrobić bez zgody wszystkich państw członkowskich. Jeśli ktoś myśli, że to koniec oczekiwań wobec Polski, to jest w błędzie.
Zmiany w sądownictwie są tylko pretekstem do atakowania Polski i doprowadzenia do upadku demokratycznie wybranego rządu. Bruksela do spółki z Berlinem oczekuje takiego rządu, który będzie wpisywał się w ich interesy. Taką rolę może pełnić ich zdaniem Donald Tusk, który nieprzypadkowo pojawił się na polskiej scenie politycznej. Zgoda na tak daleko idącą władzę KE była błędem, którego skutki będziemy odczuwali. Przed tym przestrzegaliśmy i to jest jeden z powodów sporu pomiędzy Zbigniewem Ziobro a Mateuszem Morawieckim. Dodam, że Bruksela nie zatrzyma się i będzie rościła sobie coraz większe pretensje. Proszę zauważyć, że w Polsce gościła przewodnicząca KE von der Leyen i byliśmy zapewniani, ze środki zostaną wypłacone. Tak się jednak nie stało. To wszystko wygląda jakby UE pokazała złotą rybkę, za którą był haczyk.
Dziś Komisja Europejska ma pretensje o ustawę, która ma rzekomo nie zapewniać standardów europejskich wobec sędziów. W przestrzeni publicznej funkcjonuje narracja, ze system został zaprojektowany w resorcie sprawiedliwości. Tyle, że ta ustawa nie była autorstwa Ministra Sprawiedliwości. Gdyby ustawa Zbigniewa Ziobro przeszła w 2017 roku, a nie była zawetowana, dziś nie byłoby problemu z kastą sędziowską, która wojuje w Brukseli i staje ramię w ramię z opozycją. Z satysfakcją odczytuję jednocześnie stanowisko pana prezydenta z ostatnich tygodni, który dziś mówi o faktycznych intencjach KE.
Musimy mieć świadomość, że sprawy sądownictwa to tylko pretekst do atakowania Polski. Jeśli ktoś pyta nas, czy chcemy te środki dla Polski jako Solidarna Polska, to odpowiadam jasno - nigdy nie byliśmy temu przeciwni. Te środki są polskie, należą nam się i zostały bezprawnie przywłaszczone przez Brukselę.
Pojawiają się ostatnio głosy o kompromisie z unijnymi instytucjami, o ustąpieniu w pewnych sprawach. Czy w ogóle można iść na jakieś ustępstwa czy - jak to się mówi - "ani kroku w tył"?
Unia Europejska nie chce dać tych pieniędzy, bo oczekuje zmiany rządu. Tu nie ma żadnych przyczyn merytorycznych. Do tego, chce wyższości prawa wspólnotowego nad Konstytucją. O to też się toczy walka. Jeśli przyjąć, że w sporze rację ma KE, oznaczałoby to, że nic nie będziemy mieli do powiedzenia w naszym państwie. Dlatego w centrum uwagi stają dziś kwestie dotyczące suwerenności. Jako Solidarna Polska uważamy, że wszelkimi środkami trzeba jej bronić. Jednocześnie zastanawiamy się, dlaczego nie złożono do dziś wniosku o wypłatę środków z KPO. O to pytał ostatnio szef Solidarnej Polski. My nie sprzeciwiamy się przecież jego złożeniu.
Do tego dochodzi sprawa wotum nieufności zgłoszone przez Tuska i jego ugrupowanie, co ma destabilizować sytuację w Polsce. Chodzi o taki przewrót, żeby posypało się wszystko, począwszy od tego stanowiska, a kończąc na całym parlamencie.
Bruksela stawia warunki dotyczące m.in. wymiaru sprawiedliwości. Jak Pan na to patrzy? Te oczekiwania zachodzą bardzo daleko…
Unia Europejska, Parlament Europejski czy Komisja Europejska rozzuchwalone zostały przede wszystkim zachowaniem opozycji, ale też błędami, które zostały popełnione. Błędnie uważano, że z nimi da się rozmawiać na zasadach równego dialogu. Dziś widzimy, że w dialogu z nimi liczy się tylko argument siły, a to jest weto. W kilku obszarach to weto powinno być stosowane. Zachęcam do tego od wielu miesięcy. Wiem, że wiele osób z Prawa i Sprawiedliwości także podziela ten punkt widzenia. Podobne stanowisko głosi pan Jacek Saryusz-Wolski, który ma doświadczenie w relacjach z UE.
Cała ta dyskusja wokół praworządności, to przecież wielka ściema. W Niemczech sędziów sądu najwyższego wybierają politycy i wynika to z ich ustawy zasadniczej. Nikt nie wdrożył wobec tego kraju procedury praworządnościowej , podobnie rzecz się ma z Hiszpanią, na wzór której wprowadzaliśmy zmiany przy wyborze członków KRS. Wymiar sprawiedliwości jest poza kompetencją UE, to oczywiste. Suwerenność każde państwo musi zachować, a kiedy ma suwerenność? Kiedy może mieć swoją armię, nadzór nad sprawami bezpieczeństwa wewnętrznego i nadzór nad wymiarem sprawiedliwości. Każde państwo same sobie określa, jak wymiar sprawiedliwości jest zbudowany. Dlatego w Holandii nie ma na przykład Trybunału Konstytucyjnego, tylko jest Rada Stanu, a w Finlandii to sądy decydują, co jest konstytucyjne. W Niemczech nie ma Krajowej Rady Sądownictwa, a w Polsce jest organ, który stoi na straży niezawisłości sędziowskiej.
To jest ta gra o suwerenność. Jest ona kluczem do zrozumienia pewnych mechanizmów, które się dzieją wokół nas. Musimy stanąć na wysokości zadania. Trzeba sprzeciwić się wnioskowi o wotum nieufności dla ministra sprawiedliwości, a potem twardo negocjować z Brukselą, iść tym kierunkiem, który pokazywał Zbigniew Ziobro i pokazuje od kilku lat.
Ostatnio pojawiają się głosy, że reforma wymiaru sprawiedliwości jest ważna, ale pieniądze z KPO również. I teraz pytanie - czy Pana zdaniem da się to jakoś pogodzić? Czy można liczyć na zmianę stanowiska unijnych instytucji?
Nie bądźmy naiwni w tej całej sytuacji, tu nie chodzi o wymiar sprawiedliwości. W PE jest pani Katarina Barley, która była ministrem sprawiedliwości w Niemczech i ona sama decydowała, kto może być sędzią, a kto nie. Tu chodzi o to, żeby uderzyć w ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego, a później w cały obóz prawicy, żeby się rozchwiał i upadł. To jest oczywiste, gołym okiem to widać.
Oni są tak bezczelni, jak pani von der Leyen, która potrafi na spotkaniach Europejskiej Partii Ludowej mówić, kogo chce jako premiera w Polsce. Rozmawiamy o suwerenności - jak może ktoś w Brukseli decydować, kto ma być naszym rządem? To po co są te wybory? To jest właśnie cały problem, taka gangsterka: "jak nie zrobicie tak jak chcemy, to wam nie damy pieniędzy". Niestety, dostali na to przyzwolenie.