Afera korupcyjna w Parlamencie Europejskim to nie Marokogate ani Katargate; to jest Russiagate - mówił podczas obrad komisji ds. UE europoseł PiS Dominik Tarczyński. Jak dodał, 300 mln dol., które zostały przekazane z Rosji na lobbing w 20 krajach, poszło głównie do UE. Politycy PiS zasiadający w tej komisji poinformowali, że jej szef Kacper Płażyński zwróci się do marszałek Sejmu Elżbiety Witek z wnioskiem o powołanie podkomisji stałej ds. badania obcych wpływów w UE
Środowe posiedzenie Komisji ds. UE poświęcone było aferze korupcyjnej w Parlamencie Europejskim. Skandal wybuchł w grudniu wraz z aresztowaniem byłej wiceprzewodniczącej PE, greckiej socjalistki Evy Kaili, która jest podejrzewana o branie ogromnych łapówek od Kataru. Kaili to nie jedyna bohaterka afery korupcyjnej w PE. W sprawę zamieszana jest również jej rodzina i bliscy, przede wszystkim partner życiowy Greczynki Francesco Giorgi. Według dokumentów uzyskanych przez dzienniki "Le Soir" i "La Repubblica" Giorgi przyznał się do uczestnictwa w "organizacji" wykorzystywanej przez Katar i Maroko do wpływania na kształtowanie polityki UE.
- Z całym szacunkiem dla Kataru i Maroka, ale oni nie mają takich środków, aby kupić sobie wiceprzewodniczącą PE i 60 posłów, bo o takich liczbach osób mówimy
- powiedział podczas posiedzenia komisji europoseł PiS Dominik Tarczyński. "To nie jest ani Marokogate, ani Katargate; to jest Russiagate" - przekonywał.
- Dlatego że 300 mln dol., które zostały przekazane z Rosji na lobbing w 20 krajach, poszło głównie do UE. Nie jest przypadkiem, że córka Putina wydawała swoje wielodniowe wesele w Maroku
- dodał.
Podkreślał też, że "na samej górze" afery nie stoi była wiceprzewodnicząca PE Eva Kaili, ale Yassine Mansouri, szef wywiadu marokańskiego, który - jak mówił Tarczyński - "organizował całą siatkę korupcyjną". Podkreślał, że bardzo ważne jest to, aby nie nazywać tej afery tylko aferą korupcyjną.
- To jest afera korupcyjno-szpiegowska. Po pierwsze dlatego że Mansouri, jako szef wywiadu, był bardzo zaangażowany we współpracę m.in. z ambasadorem Maroka w Polsce, który spotykał się w Paryżu, Brukseli, a także w innych miastach europejskich z szefem wywiadu marokańskiego
- powiedział europoseł PiS.
Zaznaczył też, że wszyscy aresztowani, o których mówią media, nie byli "najważniejszymi graczami" tej afery.
- To wywiad marokański i służby rosyjskie były zaangażowane w działalność przeciwko UE i przeciwko Polsce
- podkreślał. Zaznaczył, że w kontekście struktury osób oskarżonych o korupcję w PE "można mówić jak o mafii".
- Sprawa jest ustrojowa, a nie parlamentarna. Widzimy drzewa, a nie las. Łapiemy płotki, a nie duże ryby
- powiedział inny europoseł PiS Jacek Saryusz-Wolski. Podkreślał, że są procedury antykorupcyjne w PE, a także instrumenty dotyczące lobbingu, jednak są one nieskuteczne. Wskazał też, że muszą one być stosowane równo wobec wszystkich. "I tutaj tkwi źródło i przyczyna problemów Unii. Wada systemowa unijna polega na tym, że w tym systemie są równi i równiejsi, a instytucje nawzajem się nie kontrolują" - ocenił.
Jego zdaniem prowadzi to do "oligarchizacji" wewnątrz instytucji. Przekonywał, że widoczne jest "systemowe przyzwolenie na polityczne wykorzystywanie procedur wobec słabszych, ale już nie tych, którzy tworzą główny nurt, mainstream".
"Przejawem tego jest coś, co nazywamy przemocą instytucjonalną i prawną w ramach instytucji UE" - ocenił. Jego zdaniem, zamiast tego mamy do czynienia z tendencją do kreowania układów wewnątrz Unii, który opiera się na zmowie silnych przeciwko małym. "W takich warunkach powstały sprzyjające warunki do nieuczciwych praktyk" - dodał.
Ambasador Polski przy UE Andrzej Sadoś, który połączył się zdalnie z komisją, przyznał, że postępowania karne ws. korupcji, w tym aresztowanie najwyższych rangą przedstawicieli, członków PE, wywołały poważny kryzys w PE, który wpływa również na postrzeganie tego parlamentu na świecie.
Mówił, że w obecnej niestabilnej sytuacji geopolitycznej postępowanie karne w sprawie o korupcję w PE jest szczególnie niepokojące. Również wskazał, że obecny system w PE dot. zwalczania korupcji okazuje się nieskuteczny, co zauważa sam Parlament Europejski w swojej rezolucji z 15 grudnia ub. r.
Podczas późniejszej konferencji prasowej przewodniczący komisji Kacper Płażyński (PiS) zwracał uwagę, że nie wiadomo, jak daleko sięga afera korupcyjna w PE i nie wiadomo jak daleko wychodzi poza obszar Kataru czy Maroka. "Mówi się nawet o wpływach rosyjskich, m.in. wśród parlamentarzystów europejskich, którzy są tymczasowo aresztowani" - mówił.
Posłanka PiS zasiadająca komisji ds. UE Anna Kwiecień oceniła, że jeden z wniosków jaki wypływa z komisji ds. UE jest taki, że "chcemy dalej rozmawiać, bo sprawa jest rozwojowa".
- W związku z tym pan przewodniczący zwróci się do marszałek Sejmu o powołanie podkomisji stałej, która będzie kontynuować te rozmowy. Mamy nadzieję, że na kolejną podkomisję, jeśli nie osobiście pani przewodnicząca PE, to może wydeleguje swojego przedstawiciela, aby wysłuchał naszych opinii i pytań
- mówiła Kwiecień.
Szef komisji ds. UE ocenił, że "Maroko czy Katar to wierzchołek góry lodowej". "Nie mamy żadnych wątpliwości, że zdolności korupcyjne czy agenturalne takich krajów jak Chiny czy Rosja to zupełnie inna liga, dlatego podkomisja ds. badania obcych wpływów w UE jest po prostu w polskim Sejmie potrzebna" - ocenił Płażyński.
Z kolei wiceszef komisji ds. UE Sylwester Tułajew (PiS) ocenił, że korupcja zżera PE". Ubolewał jednak, że w posiedzeniu komisji udziału nie wzięli przedstawiciele PE, którzy mogliby zaprezentować oficjalne stanowisko Parlamentu Europejskiego. Z środowej dyskusji - jak mówił - wyłonił się obraz, że w Brukseli obowiązuje kultura bezkarności.
Tułajew poruszył też kwestię licznych rezolucji PE dotyczących Polski. "Chcemy zapytać o podstawową sprawę, w jaki sposób ta gigantyczna afera korupcyjna miała wpływ na to, że były przyjmowane rezolucje przeciwko Polsce" - mówił polityk. Jak dodał, fałszywe oskarżenia dotyczące braku praworządności w Polsce padały w PE, a tymczasem to Parlament Europejski "ma gigantyczny problem, aby zachować praworządność u siebie, zachować standardy europejskie u siebie".