Sprawa robi się coraz poważniejsza; mówi się, że korupcja może dotyczyć 60 europosłów; to niemal 10 proc. całego parlamentu. Na razie obracamy się wokół nazwisk z lewicy. Są jednak doniesienia, że może to dotyczyć również posłów z EPL-u - tak o korupcyjnym skandalu w gremiach Parlamentu Europejskiego mówi nam europoseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Kuźmiuk.
We wtorek po południu w Parlamencie Europejski w Strasburgu odbędzie się debata o skandalu korupcyjnym, którego tłem jest lobbing na rzecz Kataru i Maroka. Skandal narastał z każdym tygodniem od momentu aresztowania byłej wiceprzewodniczącej PE, greckiej socjalistki Evy Kaili, która jest podejrzewana o branie ogromnych łapówek.
Jeszcze przed dyskusją, Zbigniew Kuźmiuk (EKR, PiS) przypomina, że „wniosek o tę debatę złożyło już pięć grup politycznych”. - Większość frakcji oczekuje, żeby na ten temat rozmawiać. W Parlamencie Europejskim mamy wyłącznie informacje z mediów. Sprawa robi się coraz poważniejsza; mówi się, że korupcja może dotyczyć 60 europosłów; to niemal 10 proc. całego parlamentu. Na razie obracamy się wokół nazwisk z lewicy. Są jednak doniesienia, że może to dotyczyć również posłów z EPL-u (Europejska Partia Ludowa). Ta debata puści nieco pary spod pokrywy. Finalnie skończy się pewnie jakąś rezolucją, że musimy zapewnić przejrzystość itd. - mówi nam dalej.
Ocenia, że „skala zjawiska czy sposób przyjmowania pieniędzy” nakazuje myśleć, że „ci ludzie (zamieszani w korupcję) czuli się po prostu bezkarni”. - W przeciwdziałania samego Parlamentu niespecjalnie wierzę. Przecież ten proceder miał trwać lata, to nie był incydent - przyznaje.
Odnosząc przekupne opinie na europejskich forach do sytuacji wokół Polski, Kuźmiuk podkreśla, że „skoro można kupić pozytywną opinię, pewnie można też było kupić negatywną”.
- Krajem, któremu wprost zależało na negatywnym obrazie Polski, była i jest Rosja. Ona, przygotowując się do ataku na Ukrainę, wcześniej działała hybrydowo na różnych obszarach, m.in. destabilizując sytuację na rynku surowców energetycznych. Robiła to od lata 2021 roku. Rosja spodziewała się, że jeśli zaatakują Ukrainę, Polska będzie głównym krajem dostarczającym pomocy. Mogło więc zależeć Rosji, by destabilizować sytuację Polski. Takie myślenie jest uprawnione
- zastanawia się polityk.
Dopytywany, czy traci wiarę w europarlament, opisuje:
„w Parlamencie Europejskim zarabia się dużo. Taka była idea, żeby pieniądze były na tyle godziwe, by za niczym innym się nie rozglądać. Są jednak posłowie, którzy wykazują dalece wyższe kwoty w swoich oświadczeniach majątkowych. Mamy nawet jedno takie nazwisko z Polski. Radosław Sikorski wykazał dodatkowe zarobki z bliżej nieokreślonych „konsultacji”. Teraz zapewne odpowiednie służby zażądają od niego dodatkowych wyjaśnień”.
Na koniec słyszymy: „niech cały ten skandal poruszy chociaż opinią publiczną. Gdy przyjdą wybory do Parlamentu Europejskiego, może społeczeństwa bardziej świadomie oddadzą swoje głosy”.