- W momencie, gdy Putin uznał Lecha Kaczyńskiego za wroga numer jeden, obniżenie statusu samolotu z prezydentem, umawianie się z KGB-istami, co do przebiegu tej wizyty, było narażeniem na pewną śmierć polskiego prezydenta. Być może Tusk nie ma mózgu i nie rozumie, z kim ma do czynienia. Może tłumaczyć, że nie wiedział, że Putin to morderca, ale to był już moment, w którym Putin dokonał rzezi w Czeczenii i napadł na Gruzję - mówi niezalezna.pl Tomasz Sakiewicz, rozwijając swoją wypowiedź z niedzieli. Wypowiedź, która wywołała niemałe poruszenie.
W polskiej przestrzeni publicznej wrócił temat katastrofy smoleńskiej. To za sprawą uwidocznionego dziś uzależnienia Europy od rosyjskich surowców, wielkich pieniędzy Zachodu, stawianych ponad życie ukraińskich dzieci, czy prawdziwego oblicza Putina, jakie ponownie jawi się całemu światu. Smoleńsk wrócił jeszcze z jednego powodu.
- Pamiętamy, jak były badane okoliczności tej katastrofy. Wiemy, co to oznaczało dla was, i co oznaczało dla was milczenie tych, którzy wszystko dokładnie wiedzieli, ale cały czas oglądali się jeszcze na naszego sąsiada - mówił w piątek do polskich posłów i senatorów prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Kolejne poruszenie przyszło w niedzielę. To po słowach redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza.
- Tylko przez to, że jeszcze przez dwa lata żył Lech Kaczyński, zanim Tusk pozwolił go zabić Władimirowi Putinowi, nie udało się tych działań podjąć na tyle mocno i na tyle głęboko, że mogliśmy to w trakcie rządów PiS odkręcić
- powiedział w TVP Info, odnosząc się do uzależnionej energetycznie od Rosji Polski.
„Szokujące słowa Sakiewicza w TVP Info nt. Tuska i Sikorskiego. Prowadząca nie zareagowała” - ale zareagował portal Tomasza Lisa naTemat.pl. To tytuł artykułu, w którym czytamy m.in.:
„„[Sakiewicz -red.] nie omieszkał po raz kolejny zaatakować Tuska i Sikorskiego. Oskarżył ich o aktywne sprzyjanie Kremlowi na przestrzeni lat, ale potem poszedł zdecydowanie dalej”.
Sakiewicz ze słów się nie wycofuje. Niedzielną wypowiedź rozwija w rozmowie z niezalezna.pl.
- W momencie, gdy Putin uznał Lecha Kaczyńskiego za wroga numer jeden, obniżenie statusu samolotu z prezydentem, umawianie się z KGB-istami, co do przebiegu tej wizyty, było narażeniem na pewną śmierć polskiego prezydenta. Być może Tusk nie ma mózgu i nie rozumie, z kim ma do czynienia. Może tłumaczyć, że nie wiedział, że Putin to morderca, ale to był już moment, w którym Putin dokonał rzezi w Czeczenii i napadł na Gruzję. Celowe obniżanie rangi wizyty, umawianie się co do sposobu przebiegu wizyty, było wzięciem pod uwagę ryzyka zamachu na polskiego prezydenta - mówi nam.
Pytany, czego Putin przestraszył się w postawie polskiego prezydenta, tłumaczy:
„to były bez wątpienia trzy wydarzenia. Pierwsze dotyczyło próby zjednoczenia krajów międzymorza przeciwko Rosji. Putin zauważył realną alternatywę dla swojej polityki, mającą jeszcze ewentualne wsparcie Stanów Zjednoczonych. Ono nie było wówczas wielkie, ale w sytuacji zagrożenia mogło zadziałać. Po drugie, wystąpienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego 1 września 2009 roku w obecności Angeli Merkel i Władimira Putina, potępiające imperialną politykę i zderzające ją z polityką demokratyczną. Przypominał, do jakiego nieszczęścia doprowadziła imperialna polityka, jakim była II wojna światowa. Po trzecie, ogromny nacisk na niezależność energetyczną, którą podważał rząd Donalda Tuska”.
Oprócz byłego szefa rządu, dostało się też ówczesnemu ministrowi spraw zagranicznych Radosławowi Sikorskiemu. Sakiewicz uznał, że polityk „powinien pójść do więzienia”.
- Kraj niepodległy to taki, który prowadzi własną politykę we własnym interesie. Myśmy prowadzili wtedy rosyjską politykę w interesie Moskwy i Berlina. Jak się okazuje, z dużo większym naciskiem na interesy Kremla. Było to widać w wielu miejscach
- podkreśla naczelny „GP”.
W wymiarze symbolicznym - jak mówi - „było to postawienie na baczność polskich ambasadorów przed ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem po katastrofie smoleńskiej czy uchwalenie po cichu ustawy po katastrofie, która umożliwiającej wyprowadzenie nas z Unii Europejskiej”.
- Ponadto podpisano umowy całkowicie uzależniające Polskę od rosyjskich dostaw. To miało być gwarantem tego, że Polska nie zdoła się zbuntować. Do tego jeszcze realne rozbrojenie armii. Na wschód od Wisły nie było żadnej większej jednostki bojowej
- podsumowuje.