GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

PO sektą Tuska? Ekspert ds. wizerunku dla Niezalezna.pl: Świat ich nie obchodzi, zrażają do siebie wszystkich

- Platforma Obywatelska ma taki trochę charakter sekciarski - ocenił ekspert ds. wizerunku Zbigniew Lazar w wywiadzie dla portalu Niezalezna.pl. - Stąd w przypadku partii Tuska mamy ten festiwal agresji, wulgarności, obelg. Im bardziej świat zewnętrzny dziwi się, że oni tacy są, tym bardziej oni okopują się w tym podejściu. To jest chore, bo jest to niemalże zaprzeczenie istoty partii politycznej, której powinno zależeć na pozyskiwaniu nowych wyborców. - dodał.

Donald Tusk
Donald Tusk
fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

Jak pan ocenia obecną sytuację opozycji? PiS wychodzi z kolejnymi propozycjami programowymi. Na opozycji widzimy natomiast dalej jakieś dziwne spory dotyczące list wyborczych czy współpracy. Czy pana zdaniem oni są w stanie przejąć władze w Polsce?

Z każdym występem Donalda Tuska i jego przedstawicieli wygląda na to, że ich szanse są coraz mniejsze. Od wielu lat zwracam uwagę na to, że partia Tuska, ale także inne te mniejsze formacje opozycyjne, zwłaszcza te postkomunistyczne, to są partie wsobne. Platforma Obywatelska jest jednak wybitnie wsobna.

Co to znaczy?

To znaczy, że ona interesuje się po prostu sama sobą. Cały czas pytamy o ich program. Oni programu nie mają i nie zamierzają nawet mieć. Ich jedynym programem jest dorwanie się do władzy. Po co? Po to, żeby mieć władzę. Tu chodzi o wsobność – sami siebie promujemy, propagujemy, nas nie obchodzi świat zewnętrzny. Wydawać by się mogło, że partie polityczne powinny działać tak, żeby pozyskiwać wyborców niezdecydowanych. Tak powinno być – mamy swoją bazę i próbujemy pozyskać niezdecydowanych. Co robi partia Tuska, a zwłaszcza on osobiście? Zrażają do siebie wszystkich, którzy mogliby mieć wątpliwości, na kogo głosować. Dlaczego? Właśnie z uwagi na tę wsobność. Ich nie interesuje świat poza tym, który już pozyskali.

Z czego to wynika?

To ma taki trochę charakter sekciarski. Sekta nie interesuje się tym, co się wokół niej dzieje, tylko sobą. Chodzi o to, żeby utrwalić istniejący system. Takie grupy skrajne charakteryzują się tym, że jeżeli nadchodzi jakaś krytyka ze świata zewnętrznego, to oni się tym nie przejmują. Stąd w przypadku partii Tuska mamy ten festiwal agresji, wulgarności, obelg. Im bardziej świat zewnętrzny dziwi się, że oni tacy są, tym bardziej oni okopują się w tym podejściu. To jest chore, bo jest to niemalże zaprzeczenie istoty partii politycznej, której powinno zależeć na pozyskiwaniu nowych wyborców.

Dostrzega pan jakieś inne problemy Platformy Obywatelskiej?

Tak. Partia Tuska to w zasadzie partia wodzowska. Oczywiście każda organizacja potrzebuje przywódcy, ale każdy król jest mądry mądrością swoich doradców. W takiej partii wodzowskiej nie ma miejsca na doradców. „Król” jest otoczony pochlebcami, których interesują własne benefity i oni nigdy nie powiedzą „królowi”, że jest nagi. Nie.

Oni będą wychwalać jego szaty. A „król” otoczony takimi akolitami, którzy biją brawo, jest przekonany, że to, co mówi i robi, jest wspaniałe. Jest to samozgubna reakcja.

Każdy normalny człowiek, nawet zwolennik Platformy Obywatelskiej, po tym, jak Donald Tusk powiedział do jednego z uczestników swojego spotkania: „z jakiej paki należą się panu reparacje?”, stwierdziłby, że to samobój i że nie tędy droga. Ale on dostał trochę braw i wkrótce posunął się jeszcze dalej, stwierdzając, że dla PiS najlepszym elektoratem są menele chlejący i bijący żony.

Czy to nie jest tak, że Donald Tusk ma taką absolutną władzę dlatego, że posłowie PO po prostu się go boją? W ostatnim czasie Tomasz Lenz i Bogusław Sonik zostali wykreśleni z list Platformy, bo ośmielili się mieć inne poglądy?

Oczywiście, że tak. Donald Tusk, po powrocie do Polski, wprowadził absolutne jednowładztwo. On jest jak car, który dzieli i rządzi. Trzeba powiedzieć wyraźnie: jego otoczenie jest bezideowe. Ludzie ideowi, czasem nawet ryzykując własną karierę, są w stanie powiedzieć: „nie, basta, ja się pod tym nie podpisuję”. Wtedy jest jakaś ideowość. A ponieważ ideowi zostali albo „wykopani”, albo sami się usunęli, to wprowadził rządy żelaznej ręki i teraz każdy, kto mu „podskoczy”, będzie od razu usuwany.

Dlatego oni biją brawo i go wielbią. A to, że król jest nagi, to wszyscy widzą.

Rafał Trzaskowski praktycznie nie bierze udziału w tej kampanii Platformy Obywatelskiej. Dlaczego tak się dzieje? Czy prezydent Warszawy boi się lidera swojej formacji?

Oczywiście na pewno tego nie wiemy, ale tutaj mogą działać dwa mechanizmy. Po pierwsze, Tusk może go nie dopuszczać, bo się go boi. Raz się tak zdarzyło, że go dopuścił, ale podczas tego spotkania Trzaskowski tylko stał jak taki „zbity piesek”. Z drugiej jednak strony może być też tak, że Trzaskowski sam nie chce się zbytnio angażować, bo widzi, że zbyt bliskie kojarzenie się z Tuskiem byłoby dla niego pocałunkiem śmierci. Być może on sam niekoniecznie pcha się do pierwszego szeregu z nadzieją, że w razie porażki nie będzie łączony z tą wulgarnością, agresją i prymitywizmem. Bo tak trzeba mówić o sposobie prowadzenia polityki przez lidera PO. Nie wyobrażam sobie, żeby takim słownictwem operował jakiś poważny polityk na Zachodzie, na przykład w Niemczech, chyba że w latach 30. ubiegłego wieku. Nawet Donald Trump, uznawany za autokratę, nie zachowywał się w taki sposób.

Jak pan ocenia obecną sytuację na opozycji, jeżeli chodzi o ich prekampanię?

Skoro nawet niektóre media związane z obozem Platformy Obywatelskiej już zaczynają bić na alarm, to rzeczywiście jest źle z opozycją: ogólny brak konkretów i wytarte hasła. Na przykład lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz ostatnio mówił, że jego programem jest, by w każdej szkole był dentysta czy psycholog. Zgoda, ale to nie jest coś, co się nadaje do programu wyborczego. To jest lista życzeń. Niemniej trzeba przyznać liderom innych partii opozycyjnych, nawet tych neomarksistowskich, nazywających się lewicowymi dla niepoznaki, że po dziesiątkach lat komuny nauczyli się przynajmniej robić pewne rzeczy w białych rękawiczkach, chociaż ich poszczególni posłowie nadal "brylują" negatywnie, jak chociażby Joanna Senyszyna. Partia Zandberga czy inne tego typu formacje nie idą na rympał jak Tusk, nie obrażają ogółu wyborców. Powtarzają jedynie w kółko, że chcieliby, aby ludziom żyło się lepiej. To kolejny pusty slogan żywcem z PRL, ale przynajmniej nikogo nie obraża. 


 

 



Źródło: Niezalezna.pl

#Donald Tusk #opozycja #Platforma Obywatelska #wybory #Zbigniew Lazar

Adrian Siwek