Politycy opozycji zmieniają zdanie ws referendum. Kiedyś mówili, że taka forma kontaktu z wyborcami jest potrzebna i apelowali o udział. Przekonywali nawet, że wielką rolą partii politycznych jest, aby budować kampanie zachęcające do pójścia do referendum. Dziś zmienili zdanie o 180 stopni. - Widzę poważną obawę naszych konkurentów o to, by Polacy się wypowiedzieli – zauważył minister rozwoju i technologii Waldemar Buda.
Waldemar Buda w programie „Sygnały dnia” w Jedynce Polskiego Radia zwrócił uwagę na zmianę podejścia do kwestii referendum ze strony opozycji.
– Widzę poważną obawę naszych konkurentów o to, by Polacy się wypowiedzieli. To niebywałe, że jest strach przed głosem obywateli, głosem ludu. My nic innego nie chcemy, jak tylko, żeby każdy obywatel miał prawo zabrać głos w naszej ocenie, w sprawach najważniejszych
Dodał, że jeśli mają obawę przeciwko zabraniu głosu przez obywateli, „to źle świadczy trochę o tych formacjach, które miały usta pełne frazesów o demokracji, o podejściu obywatelskim, o szanowaniu głosu obywatela”
Marcin Kierwiński osiem lat temu mówił o tym, że Polacy powinni masowo iść do referendum. Wtedy nie poszli. Kiedy głosowanie w ważnych dla Polaków sprawach rozpisano na 2023 rok, Kierwiński mówi o "hucpie politycznej" i twierdzi, że w głosowaniu... nie weźmie udziału.
Kiedy w 2015 roku Bronisław Komorowski w przypływie strachu przed porażką po pierwszej turze wyborów ogłosił referendum z pytaniami niezrozumiałymi dla sporej części społeczeństwa, Marcin Kierwiński w TVP Info mówił, że Paweł Kukiz "sprowokował prezydenta do takiej, a nie innej decyzji".
Ja chciałbym, żeby była jak największa, bo ważne kwestie poruszamy w tym referendum, zarówno kwestie finansowania partii politycznych, jak i kwestie jednomandatowych okręgów wyborczych. Chciałoby się, żeby Polacy masowo poszli do referendum
Podobnie kolejny polityk Platformy Obywatelskiej nie szczędzi dziś krytyki planowanemu referendum. Chodzi o posła PO Michała Szczerbę. Co ciekawe, ten sam polityk w 2015 roku był twarzą tzw. referendum Komorowskiego, organizując akcje promocyjne głosowania, które kosztowało miliony, a zakończyło się klęską. Można było to przewidzieć, ale Szczerba mówił, że "demokracja kosztuje".
W 2015 roku, gdy referendum po przegranej pierwszej turze wyborów zaproponował Bronisław Komorowski, ten sam poseł był wielkim zwolennikiem jego promowania.
- I referendum jest potrzebne, referendum się odbędzie, ja apeluję tylko o to, żeby rzeczywiście namawiać Polaków
Dziś pisze o tym, że referendum to „prymitywny plebiscyt z pytaniami sztabu zamiast rozliczenia niespełnionych obietnic”.
A tak często powtarzali, że to święto demokracji…