Za, a nawet przeciw - mniej więcej tak można określić wystąpienia opozycji podczas Komisji Spraw Zagranicznych. Miała być dyskusja o projekcie uchwały sprzeciwiającej się przymusowej relokacji w ramach Unii Europejskiej. Miała, bo o ile cała klasa polityczna zgodnie odrzuca propozycje zawarte w tzw. pakcie migracyjnym, o tyle nad uchwałą pracować nie chce. Jakie padły argumenty?
Dziś odbywa się pierwsze czytanie poselskiego projektu uchwały w sprawie propozycji wprowadzenia unijnego mechanizmu relokacji nielegalnych migrantów. Tym samym Sejm chce wyrazić sprzeciw wobec unijnej propozycji, co będzie – jak tłumaczył rzecznik PiS Rafał Bochenek – „mandatem dla rządu, aby ten postawił mocne weto na forum UE”.
O ile jest ponadpartyjne porozumienie ws. przymusowej relokacji, o tyle nie ma co liczyć na przyjęcie uchwały przez aklamację. Pokazały to burzliwe obrady Komisji Spraw Zagranicznych.
- Nie chcemy brać udziału w imprezie, że wy udajecie, że coś robicie, jak żeście zawalili. Powiedźcie ludziom, że nie jesteście tej sprawy w stanie załatwić – atakował rządzących Paweł Kowal z Koalicji Obywatelskiej. Z kolei poseł Lewicy Maciej Gdula przyznał, że jego ugrupowanie nie zaangażuje się w prace nad uchwałą, bo – jak stwierdził – „nie chce grać w grę ukrywania odpowiedzialności (rządzących -red.)”.
Opozycji odpowiadali m.in. członkowie rządu. Wiceminister Klimatu i Środowiska Jacek Ozdoba pytał Pawła Kowala:
„chce nam pan powiedzieć, że jest pan przeciwko uchwale, która w pierwszych zdaniach ma: „sprzeciw wobec próby wprowadzenia na poziomie Unii Europejskiej mechanizmów przymusowej relokacji” i „nie zgadzamy się, aby państwo polskie ponosiło koszty społeczne i finansowe błędnych decyzji innego państwa członkowskiego Unii Europejskiej”?”.
- Nie chcecie przymusowej relokacji, bo nagle słuchacie Polaków, ale kiedy chodzi o decyzję, nie potraficie podjąć dobrej decyzji. Wskażcie choć jedno zdanie, które chcielibyście poprawić. Na razie to jest czysta polityczna gra - krytykował.
Głos zabierał też wiceszef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. - To my przekonaliśmy Europę, że mechanizm relokacji nie będzie działał. To, że dziś tutaj rozmawiamy, to jeden z elementów naszego sporu. Ale też jeden z elementów, gdzie premier będzie mógł pokazać tę uchwałę i powiedzieć: „proszę – nasz parlament zajął stanowisko. Mam mocny mandat” – tłumaczył zasadność przyjęcia uchwały.
Przewodniczący komisji Radosław Fogiel prostował z kolei Pawła Kowala, że „uchwała Sejmu jest wyrazem woli parlamentu, a nie aktem obowiązującego prawa”. - Dziwią mnie oczekiwania pana przewodniczącego – zwracał się do posła KO.
Ministrowie spraw wewnętrznych państw UE przyjęli stanowisko negocjacyjne w sprawie reformy regulacji migracyjnych w Unii. Stanowisko to będzie podstawą negocjacji prezydencji Rady z Parlamentem Europejskim. Polska i Węgry głosowały przeciwko poparciu tzw. paktu migracyjnego.
Tzw. pakt migracyjny zawiera m.in. system "obowiązkowej solidarności". Polega on na tym, że choć "żadne państwo członkowskie nie będzie nigdy zobowiązane do przeprowadzania relokacji", to "ustalona zostanie minimalna roczna liczba relokacji z państw członkowskich, z których większość osób wjeżdża do UE, do państw członkowskich mniej narażonych na tego rodzaju przyjazdy".
Liczbę tę ustalono na 30 tys. "Natomiast minimalna roczna liczba wkładów finansowych zostanie ustalona na 20 tys. euro na relokację. Liczby te można w razie potrzeby zwiększyć, a sytuacje, w których nie przewiduje się potrzeby solidarności w danym roku, również zostaną wzięte pod uwagę" - czytamy w komunikacie Rady UE. Oznacza to de facto, jak tłumaczył PAP wysokiej rangi dyplomata unijny, który uczestniczył w negocjacjach, wybór między relokacją migrantów a ekwiwalentem finansowym w przypadku braku chęci ich przyjęcia.