Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Lewicowi aktywiści chcą oskarżać jak prokurator - napisali list do Żurka. "To niezwykle groźne żądania"

Lewicowe fundacje w liście do ministra Żurka chcą przyznania „organizacjom społecznym, które złożyły zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa motywowanego uprzedzeniami, uprawnienia do wykonywania praw pokrzywdzonych”. – To jest próba zawłaszczenia procesu sądowego i ubrania się w togę prokuratora. Teraz tłumaczą to ochroną Ukraińców, ale te regulacje pozwolą oskarżać np. rodziców, którzy nie chcą tęczowych piątków, lekarzy odmawiających aborcji, dziennikarzy piszących o migrantach. To niezwykle groźne żądania – mówi Marcin Warchoł, były wiceminister sprawiedliwości, poseł PiS.

W liście do ministra sprawiedliwości lewicowe fundacje tłumaczą swoje żądania sytuacją Ukraińców w Polsce, którzy według nich są coraz bardziej szykanowani. Jak piszą w liście, ta grupa w Polsce stała się celem „konkretnych działań: od werbalnych i fizycznych ataków w codziennym życiu, przez szerzenie mowy nienawiści w internecie, mediach tradycyjnych i przestrzeni publicznej, aż po nagonki wymierzone w instytucje wspierające społeczność ukraińską, w ukraińskie i polsko-ukraińskie aktywistki i aktywistów”.

Dlatego ich zdaniem konieczne jest m.in., by dokonać zmiany „art. 49 Kodeksu postępowania karnego i przyznanie organizacjom społecznym, które złożyły zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa motywowanego uprzedzeniami, uprawnienia do wykonywania praw pokrzywdzonych”.

List podpisały: Fundacja „Ukraiński Dom”, Mapuj Pomoc, Fundacja Inicjatywa Dom Otwarty, Stowarzyszenie Egala, Fundacja „OPORA in Poland”, Fundacja Uniters (United Volunteers), Związek Ukraińców w Polsce, Fundacja Ocalenie.

Cyniczne żądania

Obecnie według owego art. 49 k.p.k. „pokrzywdzonym jest osoba fizyczna lub prawna, której dobro prawne zostało bezpośrednio naruszone lub zagrożone przez przestępstwo”. Oznacza to, że właśnie osoba/podmiot, która bezpośrednio doznała szkody lub krzywdy, może być stroną w procesie.

To jest cyniczna próba przywłaszczenia sobie postępowania sądowego i uprawnień prokuratorskich do oskarżania. Wykorzystuje się tu Ukraińców celowo, by ukryć prawdziwe intencje, a te są proste: możliwość oskarżania wszystkich, których uzna się za niezgadzających się z daną ideologią. Jest tym bardziej jasne, że organizacje pozarządowe już teraz mogą brać udział w postępowaniu sądowym. I to za ministra Zbigniewa Ziobry w 2016 r. dokonano zmiany w k.p.k., która to gwarantuje w art. 90 k.p.k.: „W postępowaniu sądowym udział w postępowaniu może zgłosić organizacja społeczna, jeżeli zachodzi potrzeba ochrony interesu społecznego lub interesu indywidualnego, objętego zadaniami statutowymi tej organizacji, w szczególności ochrony wolności i praw człowieka”. Warunek tego uczestnictwa, o którym mówi artykuł, jest taki: „Sąd dopuszcza przedstawiciela organizacji społecznej do występowania w sprawie, jeżeli przynajmniej jedna ze stron wyrazi na to zgodę. Strona może w każdym czasie cofnąć wyrażoną zgodę”. W tym przypadku więc w procesie bierze udział prawdziwie pokrzywdzony i to on może zdecydować, czy chce wsparcia takiej organizacji. W tym, co proponują w liście organizacje, nie ma o tym mowy. To one stają się oskarżycielami w imieniu zdefiniowanych przez siebie pokrzywdzonych. Ci prawdziwi pokrzywdzeni nawet o tym nie będą wiedzieć

– wyjaśnia Marcin Warchoł.

Syndrom Błaszczaka i Jakiego

Warchoł wyjaśnia, że przyznanie organizacjom pozarządowym prawa oskarżania na równi z rzeczywiście pokrzywdzonymi prowadziłoby do zabetonowania poprawności ideologicznej w lewicowym wykonaniu i stawiania przed sądem praktycznie każdego, kto ma inne poglądy, a kogo zdaniem tych organizacji warto przed sądem postawić. – Mamy już przykład: Mariusz Błaszczak, Patryk Jaki, Beata Kempa zostali oskarżeni właśnie przez organizację, jaką jest Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, za polubienie filmiku w internecie, który zdaniem tej organizacji jest ksenofobiczny i rasistowski. Przyznanie takich uprawnień dałoby narzędzia ekoterrorystom, by blokować inwestycje, proaborcjonistom, by stawiać przed sądem lekarzy odmawiających aborcji czy np. dziennikarzy, którzy krytykują politykę migracyjną i wskazują na zagrożenia płynące ze strony nielegalnych migrantów – mówi Warchoł.

Francja groźnym przykładem

Potwierdzenie jego przewidywań możemy znaleźć we Francji, gdzie organizacje pozarządowe dysponują już podobnymi uprawnieniami jak te, których domagają się polskie NGO. Tam procesy dotyczące dziennikarzy czy publicystów stawianych przed sądem są codziennością. Opisał to prawicowy dziennikarz Eric Zdemmour w książce „Francja nie powiedziała ostatniego słowa”. Sam padł ofiarą takiego procesu.

Opisuje, jak w tego postępowania otrzymywał pytania: „Jak mogłem utrzymywać, że większość przestępców jest Arabami i czarnymi? Jak mogłem w innym programie telewizyjnym bronić dyskryminacji i prawa każdego pracodawcy do zatrudniania, kogo chce? Jak mogłem opowiadać takie brednie?”. Proces przegrał, ponieważ, jak pisze: „Jestem zabawką w sojuszu między stowarzyszeniami antyrasistowskimi a sędziami: jedni składają doniesienia na wszelkie słowa (…), a drudzy bez zbędnej zwłoki rozpatrują te skargi, poszerzając tym sposobem obszar swoich kompetencji”.

Czytaj więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie"!

Źródło: Gazeta Polska Codziennie, niezalezna.pl