"Nasz bohaterski system obrony przeciwlotniczej zestrzelił pocisk manewrujący rosyjskich faszystów, który był wycelowany w jedno z centrów dowodzenia" - napisał Heraszczenko w komunikatorze Telegram.
Odłamki zestrzelonej rakiety uszkodziły magistralę cieplną. Heraszczenko zapewnił, że zostanie naprawiona do jutra. Wcześniej ostrzegał, że ogrzewania może być pozbawiona część Kijowa.
"Jeśli ta rakieta trafiłaby w cel gdzieś w centrum Kijowa, ofiary i zniszczenia byłyby koszmarne" - podkreślił.
Nie ma informacji o rannych ani zabitych.
Nasz reporter ocenia, że jak na warunki wojenne w Kijowie było dziś dosyć spokojnie. - Dzisiaj była tutaj jakaś cisza. Nie dochodziły do nas żadne informacje o bombardowaniach i tu, gdzie jesteśmy, też było cicho. Mieszkańcy wciąż są spokojni, pełna rutyna. Co godzinę wchodzi kolejna para, żeby obserwować posesję. Dzisiaj był tylko jeden alarm rakietowy przed południem - mówi nam Konrad Falęcki, a po chwili potwierdza doniesienia o eksplozjach w okolicy dworca kolejowego, do których doszło ok. godziny 20 czasu polskiego.
- Dzisiaj było spokojnie aż do teraz, bo przy dworcu w Kijowie eksplodowały właśnie dwie ruskie rakiety, ale z tego, co wiem, sam dworzec nie jest uszkodzony. Jest też informacja, że 50 km na zachód od Kijowa zostali pobici kadyrowcy, pod wsią Makarow. Walczyły tam dwie ukraińskie brygady - 14 i 95. Dowiedzieliśmy się o tym od znajomego, ale też mówiła o tym ukraińska telewizja
- relacjonuje nasz korespondent.
Dziś wieczorem - jak przekazali Amerykanie - okazało się, że duża rosyjska kolumna wojskowa, która zmierza do Kijowa od północnego zachodu, praktycznie nie posunęła się do przodu w ciągu ostatnich 24-36 godzin,
Możemy to tłumaczyć przegrupowaniem sił rosyjskich, ich problemami z logistyką i oczywiście oporem wojsk ukraińskich - wyjaśnił rzecznik prasowy Pentagonu John Kirby.