Dziennik „Rzeczpospolita” podał we wtorek – powołując się na anonimowe źródła „w najważniejszych strukturach państwa zajmujących się bezpieczeństwem państwa” – że dom, który został uszkodzony we wsi Wyryki w woj. lubelskim, nie został uszkodzony przez spadającego drona, a przez wystrzeloną przez polski samolot F-16 zabłąkaną rakietę przeciwlotniczą. Zdjęcie domu w Wyrykach Bosacki pokazywał w ubiegłym tygodniu na – wezwanej na prośbę Polski – Radzie Bezpieczeństwa ONZ, mówiąc o rosyjskich dronach, które „wzięły na cel polskie domy”.
Bosacki powiedział dziś w Programie Trzecim Polskiego Radia, że podczas sesji ONZ oczywiście nie wiedział, że dom uszkodziła polska rakieta, a nie rosyjski dron.
„Gdybym wiedział, to bym inaczej to sformułował, ale chcę bardzo jasno powiedzieć, że za uszkodzenie domu w Wyrykach, tak jak za wszystkie szkody w nocy z 9 na 10 września, odpowiadają Rosjanie, a nie ci, którzy się bronili"
- powiedział wiceszef MSZ.
Dodał, że o tym, iż w ogóle jest taka wersja, że dom uszkodziła polska rakieta, a nie szczątki drona rosyjskiego, dowiedział się z publikacji „Rzeczpospolitej”.
Warto zauważyć, że już w komunikacie z 11 września Prokuratura Okręgowa w Lublinie nie pisze jednoznacznie o tym, co uderzyło w dom w Wyrykach. Używa sformułowania "niezidentyfikowany obiekt latający".
Więc co najmniej od 6 dni Bosacki mógł mieć wiedzę, że niekoniecznie musiał to być rosyjski dron.