10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Kto przekona „gorszą” Polskę?

Prawo i Sprawiedliwość musi budować jasny i czytelny przekaz dotyczący oferty dla Polski B i ludzi skrzywdzonych w ciągu ośmiu lat rządów Platformy Obywatelskiej. Istotnym narzędziem walki o dominację nad wyobraźnią społeczną jest informacyjna mgła, która w znacznej mierze dociera właśnie do młodszych.

Sądny tydzień” dobrze pokazał, że walka w sferze opinii będzie narastała. Widać to coraz lepiej – duża część wielkomiejskiej inteligencji, poza ewentualną zdawkową pochwałą 500+, nie ma wielu powodów, żeby popierać Prawo i Sprawiedliwość. Atmosfera wokół sporu o sądownictwo uświadamia, że znaczna część argumentacji protestujących dotyczyła wprost tego, kto powinien sprawować kontrolę nad III RP. W dodatku, pod rozdętą w Polsce jak zwykle do granic bitwą na wielkie słowa, toczy się podskórny konflikt o naprawdę wielkie pieniądze, które elity kompradorskie łatwo mogły zarobić w czasie ośmiu lat zwasalizowania państwa przez Platformę Obywatelską.

Awantura o Chmielną 70

Kilka dni temu portal ­­Onet.pl, któremu w tej sprawie trzeba przyznać znaczne zasługi, opublikował solidny materiał „Milionowa pożyczka i naciski na urzędników. Kulisy reprywatyzacji Chmielnej 70”. Ujawnione przez dziennikarzy informacje wskazują, że w 2012 r. Marcin Bajko, ówczesny szef stołecznego Biura Gospodarki Nieruchomościami, pożyczył blisko milion złotych swojemu zastępcy Jakubowi R. oraz naciskał na urzędników stołecznego ratusza, by bezzwłocznie uruchomili reprywatyzację wartej ponad 150 mln zł działki przy pl. Defilad, nieopodal Pałacu Kultury i Nauki. W tamtym czasie Jakub R., blisko współpracując z mec. Robertem N., również zamieszanym w stołeczną reprywatyzację, prowadził wielomilionowe interesy na rynku nieruchomości w Warszawie. Zwrot działki ostatecznie niedawno uniemożliwiła komisja ds. reprywatyzacji, kierowana przez wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego.

Przez lata rządów Platformy znaczna grupa zblatowanych z biznesem urzędników i urzędniczek właściwie była bezkarna. Nie było to żadne przeoczenie. Dziś opozycja uwielbia straszyć dyktaturą Prawa i Sprawiedliwości, ale prawda jest taka, że to PO z czasem uzyskała potężny i nieskrępowany, dyskretny i efektywny wpływ na państwo. Platforma miała nie tylko Sejm i Senat, rząd i prezydenta, ale również dużą część samorządów, wszystkie mniejsze i większe instytucje publiczne, łącznie z tymi, które przyznawały granty, miała po swojej stronie aparat sądowniczy i sporą część biznesu, którego przychylność/bierność długo kupowano choćby przyzwoleniem na nieszczelny system ściągania VAT-u. Dlatego mimo że Platforma robiła co chciała choćby z systemem emerytalnym, właściwie nie napotykała oporu. A media? Właściwie wszystkie duże środki przekazu były po stronie gabinetu Tuska i Kopacz.

Gra na dyskredytację

Rządy PO nad instytucjami już się skończyły. PiS rządzi ku przerażeniu swoich wrogów wciąż dłużej i dłużej. Ale upływ czasu powoduje też, że do części Polek i Polaków nie dociera już przekaz wprost dotyczący tego, co działo się za rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz. To prosty psychologiczny mechanizm – wszyscy w większym stopniu skupieni jesteśmy na teraźniejszości niźli na przeszłości czy też wizjach przyszłości. Oczywiście działalność komisji reprywatyzacyjnej wprost pokazuje, jak funkcjonowało państwo w tym konkretnym obszarze. Tyle że Polska nie kończy się na stolicy.

Dla bardzo wielu Polek i Polaków krzywda ofiar reprywatyzacji czy skala przekrętów związanych z tym procesem to po prostu abstrakcja. To właśnie do nich trzeba dziś mówić tak, żeby chcieli słuchać: prostym, pozytywnym językiem o ich świecie, ich nadziejach i bolączkach, metodach zapobiegania im. W tych sprawach nie ma co się oglądać na liberałów ani antyrządowych, ani prorządowych. Ich głos jest coraz mniej interesujący dla mniej zamożnej części społeczeństwa.

Równocześnie świetnie widać, w jaki sposób liberalne media, kompletnie przecież na ogół niezainteresowane kwestiami socjalnymi, wykorzystują każdą okazję do dyskredytowania programu społeczno-gospodarczego Prawa i Sprawiedliwości. Taka gra na deprecjację to pełny cynizm i hipokryzja, ale nikt nie ma chyba złudzeń, że w tej grze obowiązują reguły fair play. Przykładowo – od pewnego czasu opozycyjne środki przekazu krytykują program Mieszkanie+, na podstawie faktycznie kontrowersyjnych kwestii, na które wskazały środowiska lokatorskie.

Mowa o zapisach o eksmisji, które znalazły się w ustawie przygotowującej ramy działania projektu rządowego. Tak, moim zdaniem takich rozstrzygnięć nie powinno tam być. Ale fakt, że cały program liberalne media z miejsca ochrzciły mianem „Eksmisja Plus” i że tak bardzo właśnie one „troszczą się” o losy ewentualnych osób eksmitowanych, dobrze pokazuje, jak buduje się dziś antypisowski masowy przekaz.

We mgle

Tego typu oddziaływanie medialne to nie jest jedynie problem dużych, „ciężkich” środków przekazu, które szczególnie dla osób z młodszych grup wiekowych są często nieinteresujące. Młodych o wiele częściej dotyczy zjawisko, które roboczo chciałbym określić mianem informacyjnej mgły. Mgła dezorientuje – nie tylko trudno się w niej poruszać, ona dociera ze wszystkich kierunków i składa się na nią wiele czynników. Jak zobrazować mgłę informacyjną? Podobnie jak większość czytelników i czytelniczek korzystam z aplikacji, które służą do przeglądania newsów. Są one już zainstalowane w smartfronach/tabletach/notebookach i oferują całą gamę treści z przeróżnych źródeł. Bardzo często to właśnie one, poza mediami społecznościowymi, służą jako źródło pierwszego kontaktu z informacją/opinią.

Jak to wygląda w praktyce? Informacje o kontrowersjach wokół programu Mieszkanie+ poznałem za pośrednictwem lokatorskich mediów społecznościowych. Ale z czasem wieści o tym zaczęły przenikać do aplikacji newsowych w smartfonie – krótkie leady „grzały” jednoznacznie negatywne treści, a linki odsyłały już choćby do portali informacyjnych Polsatu. Na tym poziomie nikt już nie bawi się w niuansowanie: uproszczony, ostry i jasny przekaz często posługiwał się terminem „Eksmisja Plus” w odniesieniu do Mieszkania+. Zachwianie proporcji jest wyraźne i zamierzone. Nie miejmy też złudzeń: w dniu, w którym PiS straciłby władzę, „społeczna wrażliwość” mediów zblatowanych z liberałami prysłaby jak bańka mydlana. Widziałem w czasach PO niejedną mikrolewicową demonstrację czy obronę eksmisji, która kompletnie nie interesowała mediów na usługach kompradorskich elit.

Równocześnie, co istotne, dla całego mnóstwa zwykłych Polek i Polaków bardzo istotne jest to, w jakich warunkach wykonują swoją pracę, jakie otrzymują wypłaty, na jakie wsparcie mogą liczyć od instytucji publicznych, jak wygląda sprawa szkoły, przedszkola, placówki medycznej, biblioteki, domu kultury w najbliższej okolicy. Dla małych i średnich przedsiębiorców istotne jest też, jak funkcjonuje lokalny rynek, na którym działają. 500+ wciąż pobudza impuls popytowy. Coraz ważniejsze dla Polek i Polaków jest też to, czy mogą zakorzenić się w swoich rodzinnych stronach albo do nich powrócić. Polityka społeczna nastawiona na interesy milionów, nie milionerów to przekaz, z którym trzeba docierać do Polski B, rozpraszając medialną mgłę.

 



#Platforma Obywatelska #Prawo i Sprawiedliwość #Polska B #Polska

Krzysztof Wołodźko