Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

​Ukraiński test pozycji Niemiec

Rosyjska agresja na Ukrainie podważyła wieloletnią politykę Niemiec, usiłujących wciągnąć Rosję do konstrukcji europejskiej i dać jej w niej miejsce sytego mocarstwa o uznanych interesach, ale

Rosyjska agresja na Ukrainie podważyła wieloletnią politykę Niemiec, usiłujących wciągnąć Rosję do konstrukcji europejskiej i dać jej w niej miejsce sytego mocarstwa o uznanych interesach, ale także – jak oczekiwano w Berlinie – gotowego do respektowania europejskich zasad gry. Zbrojna rewizja granic nie mieściła się w tym planie.

Niemieckie wyobrażenia o tym, czym jest współczesna Rosja, w jakim zmierza kierunku i jak dalece podatna będzie na cywilizacyjny wpływ Niemiec i UE, skonfron-towane z rzeczywistością, okazały się mieszaniną naiwności i myślenia życzeniowego. Niemcy są więc w konfuzji – są podzielone co do dalszej linii postępowania wo-bec Kremla. Obecny rząd kanclerz Angeli Merkel, z polskiego punktu widzenia, jest najlepszym z możliwych. Na lepszy nie ma szans. To on, jak na razie, zmusza liczne inne państwa UE, wzywające do współpracy z Rosją, do podtrzymywania unijnych sankcji – słabych, niedostatecznych, ale zawsze. To, w którą stronę ostatecznie pójdą Niemcy, rozstrzygnie o postawie całej Unii Europejskiej.
 
Republika berlińska nie jest republiką bońską
 
Stara RFN – republika bońska funkcjonowała w latach 1949–1990 jako wierna sojuszniczka USA i nieodłączna część Zachodu. Triumf tego ostatniego nad ZSRS przyniósł jej upragnione zjednoczenie kraju i przekształcił w nową RFN – republikę berlińską. Sam fakt zjednoczenia zapamiętany zaś został przez niemiecką klasę polityczną jako dowód, że bez zgody Rosji nic istotnego w Europie zrobić się nie da, skoro nawet najpotężniejszy naród kontynentu – Niemcy – swoją jedność „za-wdzięcza Gorbaczowowi”.
 
Zjednoczenie i koniec zimnej wojny zrewolucjonizowały położenie Niemiec. Protekcja amerykańska – niezbędna w sytuacji, gdy jedna trzecia kraju i połowa Berlina były pod kontrolą Moskwy, a reszcie groził sowiecki podbój – po 1991 r. przestała być potrzebna, a licznym środowiskom pacyfistyczno-lewicowym zaczęła ciążyć. Dekadę później skutkowało to Schröderowską polityką „specjalnej niemieckiej drogi” (Deutscher Sonderweg) i konfliktem rządzonego przez socjaldemokratów Berlina z Waszyngtonem na tle amerykańskiej interwencji w Iraku.
 
Republika bońska była co do swojego potencjału demograficznego i ekonomicznego równorzędnym partnerem Francji. Paryż miał zaś tę przewagę, że dysponował bronią jądrową, stałym miejscem w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i nie borykał się w takiej skali jak RFN z dziedzictwem II wojny światowej. Republika berlińska do-minuje nad Francją ludnościowo i gospodarczo, znaczenie ONZ jest cieniem pozycji tej organizacji sprzed kilku dziesięcioleci, a brak zagrożenia Europy Zachodniej przez Moskwę czyni francuską broń jądrową atutem o relatywnie niewielkim znaczeniu w obecnej rozgrywce europejskiej. Słabnąca gospodarka Francji i rosnąca rola Niemiec w warunkach kryzysu strefy euro dodatkowo powiększają przewagę Berlina nad Paryżem. Niemcy wyrosły na hegemona UE. One też w jej imieniu prowadzą unijną politykę wobec agresji Rosji na Ukrainę.
 
Zawiedzione nadzieje Niemiec

Od czasu gorbimanii Niemcy odnosiły się z sympatią do kolejnych władców na Kremlu, w każdym z nich widząc reformatora zdolnego do skierowania Rosji na „europejskie tory” demokracji, gospodarki rynkowej i szacunku dla praw człowieka. Od czasów Schrödera myśl, że Rosja mogłaby być użytecznym partnerem w ograniczeniu skali dominacji USA w Europie, stała się jednym z nurtów (okresami wiodącym) niemieckiego mainstreamu politycznego. RFN jest bowiem państwem ukierunkowanym na korektę systemu międzynarodowego w tym właśnie kierunku. W Berlinie nie doceniono zaś faktu, że Rosja jest państwem rewizjonistycznym, dążącym nie do modyfikacji układu sił na świecie, lecz do jego fundamentalnej przebudowy. Wypracowane pod przewodem Niemiec unijne programy współpracy z Rosją czyta się dziś z zażenowaniem. Porozumienie o Partnerstwie i Współpracy z 1994 r., z jego rozbudowanym systemem dialogu strukturalnego Bruksela-Moskwa, Wspólna strategia UE wobec Rosji z 1999 r. (z zawartą w niej wizją Federacji Rosyjskiej jako: „stabilnej, otwartej i pluralistycznej demokracji, opartej na rządach prawa, stanowiącej fundament dla efektywnej gospodarki rynkowej, przynoszącej korzyści zarówno obywatelom Rosji jak i UE” oraz nadzieją na unijno-rosyjską: „Współpracę na rzecz wzmocnienia stabilności i bezpieczeństwa w Europie i poza nią”), cztery „wspólne przestrzenie” UE-Rosja z 2003 r. (1. gospodarcza, 2. wolności, bezpieczeństwa wewnętrznego i sprawiedliwości, 3. badań naukowych, kultury i edukacji 4. bezpieczeństwa zewnętrznego) dziś wyglądają groteskowo. Pieszczony przez niemiecką klasę polityczną w latach 2009–2012 – a związany z figurantem w roli prezydenta Dmitrijem Miedwiediewem – projekt „partnerstwa dla moderniza-cji” był ostatnią tego typu ułudą, brutalnie rozwianą przez Putina w kolejnych latach.
 
Podzielone Niemcy
 
25 marca minister spraw zagranicznych RFN Frank-Walter Steinmeier powiedział, że „Dziedzictwo Bismarcka do dziś kształtuje politykę zagraniczną Niemiec” i wezwał do stworzenia na podstawie tego wzoru nowej Realpolitik – odpowiadającej dzisiejszym wyzwaniom polityki niemieckiej. Bismarckizacja, czy raczej schröderyzacja, oznaczałaby zaś rezygnację Berlina z adenauerowskiej polityki związania się z Zachodem (Westbindung). Samodzielna niemiecka polityka wschodnia nie byłaby więc częścią polityki Zachodu. Szef dyplomacji niemieckiej potępił wprawdzie rosyjską aneksję Krymu i agresję w Donbasie, ale podkreślał rolę OBWE i ONZ-etu w rozwiązywaniu tego problemu i zachęcał do utrzymania szerokich ram dialogu z Rosją. Zważywszy na prawo weta, będące w dyspozycji Kremla w obu wymienionych organizacjach oraz na charakter „dialogu” z Moskwą, nie stwarza to wrażenia zdeterminowanej presji, mającej zmusić Putina do respektowania prawa międzynarodowego. Lewica (SPD, Die Linke, Zieloni, pacyfiści) i część prawicy (Alternative für Deutschland, część CDU, część wielkiego biznesu) chcieliby porozumie-nia z Rosją, nawet za cenę Ukrainy. Kanclerz Merkel została jednak wielokrotnie oszukana przez Putina. Nie może firmować kolejnego porozumienia, jeśli Mińsk 2 jest przez Moskwę cynicznie gwałcony. Podtrzymuje więc unijne sankcje i wysyła do Kremla sygnały o zdolności do podnoszenia kosztów rosyjskiej polityki destabilizu-jącej wschód Europy, a zatem budującej atmosferę do szerokiego powrotu twardego proamerykanizmu na wschodniej flance UE i NATO – odrodzenia się „nowej Europy” na wzór tej z 2003 r. – izolującej Niemcy i skazującej je na bezpłodny sojusz z Francją, zorientowaną na drugorzędne dla Berlina problemy śródziemnomor-skie.
 
Konie trojańskie Rosji

Premier Węgier Viktor Orbán przełamał unijną izolację Putina i przyjął go 17 lutego w Budapeszcie, podpisując z Rosją porozumienia gazowe i energetyczne. (W zamian za tę usługę zyskał jedynie OBIETNICE, poświadczone ROSYJSKIM PODPISEM, sam zaś dał Moskwie instrument nacisku na Węgry, które teraz, w nadziei na spełnienie tych obietnic, będą musiały ulegać rozmaitym „prośbom” Moskwy). Premier Włoch Matteo Renzi w trakcie wizyty w Moskwie (5 marca 2015 r.) wezwał, by NATO i Rosja wspólnie zajęły się Libią. Cypr jest de facto finansową kolonią kremlowskich oligarchów, a 80 proc. zagranicznych inwestycji na wyspie to ich pieniądze. Minister obrony Grecji Panos Kammenos groził UE zwróceniem się o pomoc do Rosji, gdyby Bruksela była zbyt surowa wobec greckich postulatów finansowych. 27 stycznia 2015 r. posłowie rządzącej w Grecji Syrizy głosowali w Parlamencie Europejskim przeciw sankcjom wobec Rosji. Podobnie za-chowuje się prezydent Czech Miloš Zeman i jego finansowana przez Łukoil lewicowa partia SPOZ. 29 stycznia 2015 r. premierzy: Czech – Bohuslav Sobotka, Słowacji – Robert Fico i Austrii – Werner Faymann na spotkaniu w Sławkowie (Austerlitz) kategorycznie sprzeciwili się sankcjom wobec Rosji i wezwali do współpracy gospo-darczej i politycznej z Moskwą. W podobnym kierunku obiecują poprowadzić swoje kraje eurosceptyczne partie prawicowe Ruch Narodowy Le Pen (Francja), Wolno-ściowa Partia Austrii Heinza-Christiana Strachego, holenderska Partia Wolności Geerta Wildersa czy wspomniana niemiecka Alternative für Deutschland. Poza Merkel nikt nie utrzyma UE na obecnej, umiarkowanie negatywnej wobec Rosji ścieżce. Dlatego należy budować blok od Skandynawii po Rumunię i stawiać na Anglosasów. „Główny nurt polityki unijnej” osiągnął szczyt swoich możliwości. Lepiej już nie będzie.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Przemysław Żurawski vel Grajewski