Futra, których nie da się lubić
Dlaczego tak nie lubisz tych ferm norek? – to pytanie zadawano mi setki razy w ciągu ostatniego roku. Tymczasem odpowiedź jest bardzo prosta. Nie mam ich za co lubić. Futra kojarzą mi się ze sznytem PRL-owskich aparatczyków, gdzie ambasadorem marki może być Maria Kiszczak. Przedsiębiorcy, których poznałem, to głównie zbiór przesadnie pewnych siebie, pozbawionych skrupułów ludzi, którzy nie mają problemów z posługiwaniem się groźbami lub kłamstwem oraz są przekonani o swojej wyższości.