Dlaczego mamy akurat zacząć np. od rezygnacji z energii z węgla i torebek foliowych, a nie od latania? To proste. Bo nie o planetę chodzi, lecz o politykę. Korpoludek z Warszawy musi być przekonany, że jest eko i utożsamiać się z ekoideologią, choćby jego cały dorobek w tej dziedzinie sprowadzał się do podpisania paru deklaracji i nieużywania plastikowych słomek. A jeśli rozejrzeć się dookoła, to kto w mieście jest najbardziej eko? Odpowiedź jest prosta – bezdomni. To oni nie marnują żywności, nie produkują śmieci (czasem nawet dbają o ich recykling), ubrania noszą, aż te się zniszczą, nie jeżdżą samochodami, nie latają na wakacje za granicę. Żyją niemal w 100 proc. ekologicznie. I warto, żeby młodzi, wykształceni z dużych ośrodków się zastanowili, czy nie są przypadkiem w swoich postulatach śmieszni.
Bezdomność jest eko
Dostało się doradcy Roberta Biedronia dr Maciejowi Gduli za pomysł reglamentowania podróży samolotem. Krytycy twierdzą, że to palenie politycznego projektu prezydenta Słupska. Nie rozumiem tego oburzenia. Skoro ludziom się wmawia, że Ziemię czeka rychła katastrofa, a ocieplenie klimatu nas wykończy, to chyba logiczne jest sięganie do rozwiązań radykalnych.