Mając najlepszy nawet pomysł, nie dostaniesz pieniędzy, wszyscy będą ci rzucać administracyjne kłody pod nogi, bo w tym czasie wsparcie musi otrzymać ktoś, kto ma legitymację z zieloną koniczynką. Wiedzieliśmy o tym od dawna, ale co ciekawe, wie to dobrze też Władysław Kosiniak-Kamysz, który oficjalnie mówi o wielkim dorobku PSL, a w zaciszu Sowy i Przyjaciół narzeka, że nikt nie przychodzi do niego z politycznymi problemami i pomysłami, a jedynie z kwestiami personalnymi. Jest tylko jeden sposób, żeby ulżyć w cierpieniu prezesowi ludowców. Iść w niedzielę na wybory i wybrać kogoś innego.
Ratujmy lidera PSL
Każdy, kto interesuje się polityką, wie, że Polskie Stronnictwo Ludowe to nie jest partia, a raczej coś w rodzaju spółdzielni politycznej, która za poparcie oferuje liczne przywileje. Ten klientelizm jest oczywisty i czyni wielkie szkody w kraju.